AA Super Fruits & Herbs, Krem dzienno-nocny odżywczy `Jędrność + świeżość` 

Oj dziwnie mi się z tym kremem współpracowało... W ogóle im dłużej go stosowałam, tym bardziej miałam wrażenie, że jest prawie identyczny jak krem z podobnej linii od AA (który zresztą stosowałam kilka miesięcy wcześniej), a mianowicie krem z ekstraktem z buraka. O ile w przypadku tamtego produktu byłam zadowolona, tak tutaj więcej rzeczy mi przeszkadzało i był dla mnie jak marna kopia tamtego kremu. Podobieństw między obydwoma kosmetykami jest naprawdę sporo. Opakowanie jest to samo, wygodne z pompką, no ale to oczywiste z racji, że to można powiedzieć ta sama linia od producenta. Krem z awokado ma również bardzo podobny zapach - taki mocno kremowy, z lekko świeżą nutą, naprawdę są praktycznie identyczne. Konsystencje również jest taka sama - wodnista, dość lejąca, wystarczy odrobina aby pokryć całą twarz. W przypadku kremu z burakiem nie miałam większych zastrzeżeń, bo krem dobrze się wchłaniał, zostawiając delikatny połysk. Tutaj - choć niby konsystencja jest nieco bardziej lekka - krem jest dość lepki, osiada na twarzy, skóra mocno się po nim błyszczy. Kremu używałam na noc i zazwyczaj większe świecenie mi nie przeszkadza, ale tutaj czułam trochę ciężkość na twarzy, jakby skóra trochę się pod nim dusiła. Kolejna rzecz to działanie i z tym w sumie chyba jest najsłabiej. Jedyne co ten krem robi dobrze to fajnie wygładza i nieco odżywia, rano skóra była miękka i sprężysta (choć wciąż świecąca...). Niestety krem nie daje żadnego długofalowego działania jak mocniej nawilżona skóra, lepsza jędrność, promienność, uspokojenie - a to tylko niektóre rzeczy, na które powołuje się producent. Ten krem aż za bardzo przypominał mi swojego brata z tej samej linii, ale był jakby uboższy i gorszy w działaniu. Na szczęście muszę też przyznać, że jest łagodny dla skóry, nie wysusza, nie roluje się ani jej nie ściąga. Nie jestem z niego zadowolona i cieszę się, że nadszedł ten dzień kiedy pompka nie chciała więcej dozować zawartości. Zdecydowanie za tę cenę lepiej wybrać coś innego, choćby właśnie krem z burakiem od AA, bo z tych dwóch to tamten ma zdecydowanie więcej do zaoferowania.

Ten krem jest dla mnie dziwny... Zacznę od opakowania, bo to największy plus tego kremu. Krem wydobywa się za pomocą pompki, która bardzo dobrze dozuje się produkt, nie zacina się. Jeszcze jakby opakowanie było przeźroczyste to już w ogóle opakowanie było by na 5. Konsystencja.. no właśnie... konsytencja rzadka, jakby lejącą, trochę jakby zważona ? Rozprowadza się nawet okej, ale wchłania się bardzo długo... Nie nadaje się pod makijaż, bo się roluje .. Nawilża tak na słabe 3... nie ma nic w nim spektakularnego, są o wiele lepsze kremy w tej cenie! Daje 2 gwiazdki średnio za opakowanie najwięcej.

Pojechałam na wakacje i niestety zapomniałam swojego kremu, w drogerii mój wybór padł na ten krem bo skład wydawał mi się dobry i był to krem naturalny, na czym mi zależało. Krem może i nawilża, choć nie umiem tego ocenić bo wchłania się bardzo długo i niezależnie od tego czy pod krem nałożyłam serum, czy krem był aplikowany na czystą skórę ZAWSZE się rolował... w końcu się poddałam i postanowiłam, że będę go używać tylko na skórę szyi i dekoltu - tam był ten sam problem. Uznałam, że wykorzystam go jako krem do rąk - on nawet dłoni, które są w dobrej kondycji nie nawilża... długo się wchłania, roluje się i już nie mam do niego siły...plusem może być jego przyjemny zapach i niestety tylko to.

Na początku totalnie nie umiałam rozpracować użycia pompki: wcale nie dozowała kremu pomimo usilnego naciskania, w końcu jednak jakoś się udało. Jedna normalnej wielkości pompka kremu to dla mnie za dużo. W końcu nauczyłam się dozować idealną porcję kremu, co jednak do najłatwiejszych nie należało. Krem ma bardzo przyjemny zapach, ale dziwną, wodnistą konsystencję, przez co musiałam go dokładnie wmasowywać, ale gdy się w końcu wchłonie, od razu czuć, że skóra jest gładka i miękka w dotyku. Jest też promienna, ale u mnie objawia się po prostu brzydkim świeceniem. Nawilżenie na dobrym poziomie, jednak na sroższą zimę byłoby dla mnie za słabe (z reguły mam cerę mieszaną, jednak ze skłonnościami do suchej jesienią i zimą). Dużym zaskoczeniem było to, że skończył się już po 2 miesiącach. Co prawda używałam go raczej 2 razy dziennie, ale też nie zawsze.