Za bardzo grzeczna dziewczynka... z kaprysami
Pani Herrerze chyba zabrakło pomysłów. Tak jak klasyczna szpilka i wersja Legere naprawdę bardzo mi się spodobały (a to już Coś, bo ja nie jestem fanką gourmandów), tak reszta wyszła dość wtórna i typowa - niby ładna, ale zaskoczenia nie ma.
Róża. Róża i... cały ogromny bukiet róż...
na klęczkach wręczony przez zakochanego mężczyzny z błagalnym błyskiem w oku (no coś okropnego! Zupełnie jak w komediach romantycznych lub na instagramie :D)
Nie! Nie mam nic do róży! Uwielbiam je! - szczególnie, gdy jest dobrze podana, tak jak tu, a więc 'na świeżo', zielono. Prosta, ładna kompozycja, która potrafi zaskoczyć swoimi wybrykami jak zbyt grzeczna dziewczynka, która nie może dalej nieść swojej frustracji (ale o tym zaraz). Głowa, która składa się z czerwonej porzeczki i liczi jest jednocześnie kwaskowata, jak i słodko-kremowa z wyraźnie cierpkim akcentem. W sercu znajduje się róża, która naprawdę doskonale współgra z głową i która jest naprawdę intensywna. Wanilia z bazy, mam wrażenie, że w zasadzie nie za wiele tu robi, bo jej nie wyczuwam, być może tylko scala całość, zaś wetyweria odpowiada chyba tylko za odświeżenie i zazielenienie czerwono-różowego zapachu. I ok, jest przyjemnie - tak na 3 z giga plusem - niemalże cztery z minusem... ale nie bądźmy już tacy pobłażliwi i oceńmy zapach sprawiedliwie. ;) ot, taki romantyczny codzienniak, w którym - myślę - odnajdzie się wiele kobiet, bo jest po prostu przyjemnym, ładnym zapachem... no ale nic poza tym.
Szpilka - tym razem czerwona. Czerwona ze złotym obcasem, pod którym ukryty jest atomizer. Oczekiwałam po tym kolorze czegoś bardziej esencjonalnego, głębszego, namiętniejszego, być może wręcz ognistego i mocniej uwodzicielskiego, a okazało się, że to czarny i granatowy bucik jest bardziej sexy; kokieteria umiarkowana. No i ok! Trwałość i parametry godne Caroliny Herrery i tutaj czepiać się nie będę - na płaszczu utrzymują się przez trzy dni (wykazały to testy w Douglasie), na skórze wytrzymają cały dzień bez reaplikacji. Super! A ponadto postawiają za sobą dłuuuugi, pachnący różami ogon, za co daję duży plus - to jest coś, co oczekuję od perfum - zwłaszcza z tej półki cenowej. Zdaję sobie sprawę z tego, że mogą być trochę migrenogenne, męczące (zresztą wystarczy przejrzeć opinie), ale jako że ja z różą problemów nie mam - wręcz przeciwnie, jest mi z nią po drodze i pasujemy do siebie nawzajem ;) - to nie czuję się zdominowana przez tę czerwoną szpileczkę. Tak, jest tu coś, co mnie chwilami nieznacznie drażni - nie na zasadzie przytłoczenia, tylko niedopasowania - ale za Chiny ludowe nie mogę zweryfikować, co to jest... Może to liczi kłóci się z porzeczką? Może róża ma jakieś dziwne kaprysy i pretensje do wetywerii? A może to ta niewyczuwalna wanilia zaczyna się bić z owockami i wetywerią na tle w alejce różanej? W każdym razie, bywa, że czuję tu jakąś niewielką dysharmonię, która pojawia się i znika.
[DOPISEK] A wiem! To pewnie sprawka tych czekoladowo-paczulowych akcentów, które często bywają dla mnie... trudne (a których niby w składzie nie ma). Czasami niezwykle trudne. :/ czy wspominałam już, że nie lubię większości gourmandów? ... tak tylko przypominam.
Mam kilka próbek "Very good girl" i na nich się moja przygoda skończy (chyba że ktoś mi je wręczy), bo te perfumy tanie nie są, a też niczym mnie nie porwały. Niby wszystko (większość!) fajnie, ale... brakuje im tego 'czegoś' - co jest oczywiście kwestią gustu. :)
Otrzymałam do testów od marki/producenta