Giorgio Armani Armani Prive Rose Milano EDT 

Ta róża to takie trochę ukojenie mojego żalu po Kate, Kate Moss. Zastępnik. W początkowej fazie zupełnie róże, potem coś zaczyna je łączyć. Armani Prive jest mocno różany i mocno cytrusowy, Kate miała jeszcze piżmo, które dodawało jej pazura. Ale nie o porównywaniu... Ta róża ma w pobliżu dużo cytrusów i niedojrzałe gruszki. Na mnie nie jest wyczuwalny praktycznie jaśmin. A szkoda, bo myślę, że byłby to dla mnie zapach bardziej uniwersalny. Przypomina mi trochę L'imperatrice; jest równie rześki i letni. Bardzo przyjazny zapach, myślę, że wielu przypadnie do gustu. Po czasie do głosu dochodzi surowy mech, ale jest podany w bardzo przyjazny sposób i nie odbiera zapachowi dziewczęcości. Jest to zapach nieskomplikowany, łatwy w odbiorze i dla szerokiego grona. Blokadą pozostaje kosmiczna cena. Mi swój egzemplarz udało się zdobyć za ułamek ceny w TK Maxxie. Kupiony w ciemno, bo kocham różę, a tu mamy kolejna udaną jej interpretację. Nie spodziewałam się, że będzie mi trochę przypominał ukochaną Kate, więc tym bardziej ma u mnie duży plus. :) Warto wspomnieć o pięknym flakonie i całym opakowaniu. Zapach schowany jest w pięknej szkatułce, a flakon ma bardzo grube, solidne szkło.