Neba Krem do pielęgnacji tatuażu 

Krem dosc dobrze nawilża, pielęgnuje skórę, nie podraznia ani nie uczula jak jest świeży tatuaż. Jest dość wydajny. Fajnie się sprawdza. Moj ulubiony. Także super

Kremu używałam po wygojeniu się 1 tatuażu, polecono mi go w studio, jest okey, konsystencja miła, łatwo się nakłada, nawilża jednak za tą cenę jako dedykowany tylko dla tatuażu można znaleźć też inne dobre kremy pielęgnujące.

Ja: Mam skórę bardzo suchą, odwodnioną, atopową. Z tendencjami do uczuleń i pękających naczynek. Na ramionach mam rogowacenie okołomieszkowe czyli niewielkie krostki. Przy nieodpowiedniej pielęgnacji są dużo bardziej widoczne. Oczekiwania: Dobre nawilżenie skóry, ochrona tatuażu. Opakowanie: Producent daje do dyspozycji różne rozmiary 20 ml lub 50 ml. Opakowanie jest to plastikowa tubka, zamykana na zatrzask. Trudno kontrolować zużycie produktu. Całość zapakowana w karton o morskim kolorze. Czytelnie zamieszczony opis i skład produktu. Wrażenia: Krem ma przyjemną konsystencję, nie jest ani zbyt zbity ani zbyt lejący. Po zaaplikowaniu pięknie podkreśla kolory tatuażu. Są nasycone, wygląda jak odświeżony. Balsam odpowiednio natłuszcza skórę, nie zostawiając przy tym tłustej warstwy. Wchłania się dość szybko, nie brudzi ubrań. Do tego dodatkowym atutem jest piękny zapach. Słodki, ale nie mdlący, bardzo przyjemny. Producent mówi, że to magnolia, ale kompletnie jest to niewyczuwalne. Utrzymuje się na skórze jakiś czas po aplikacji. Używam tego balsamu od paru miesięcy, wydajność jest zaskakująca dobra. Stosunek jakości do ceny jest bardzo w porządku. Obstawiam, że przy dużych tatuażach nie będzie aż tak wydajny. Nie uda się nim wygoić rękawa, ale mniejszy tatuaż już bez większego problemu. Do pielęgnacji po wygojeniu też się nada, ale nie jest to absolutne must have.

Skuszona reklamami w internecie, stwierdziła, że sprawdzę ten krem na sobie. Ma bardzo przyjemny zapach, konsystencja też jest w porządku, natomiast dla mnie nie był zbyt wydajny. Tubka 50 ml to było za mało na wygojenie rękawa, a kupując dwie - nie wychodzi zbyt korzystnie, więc wróciłam do Easy Tattoo. W przypadku mniejszych tatuaży - pewnie wystarcza. Najlepszy w kremie był ten zapach!

Robiąc swoje pierwsze tatuaże postanowiłam zainwestować w kosmetyki do pielęgnacje właśnie z firmy neba. Nie mogłam lepiej wybrać. Krem do pielęgnacji tatuażu idealnie nawilża i przynosi ulgę przy samym gojeniu się świeżego tatuażu. To co wyróżnia ten produkt to również przyjemny zapach oraz fakt, że wchłania się bardzo szybko nie pozostawiając tłustej warstwy.

Niezbędny krem w domu każdego miłośnika tatuaży, ale nie tylko. Osobiście krem stosuję na świeże tatuaże, ale także w codziennej pielęgnacji. Produkt intensywnie nawilża i daje uczucie odświeżenia. Idealnie sprawdza się również na wszelkiego rodzaju obtarcia czy na przesuszone dłonie zimową porą. Produkt jest bardzo wydajny. Stosunek jakości do ceny również zadowalający. Jedno opakowanie kremu starcza na bardzo długo. Człowiek się natrudzi nim je wykończy, mimo że smaruje wszystko jak popadnie, bo jest to produkt dobry. Neba natłuszcza i spełnia swoją rolę przy świeżym tatuażu. Nie podrażnia, nie uczula. Nie pozostawia tłustych plam i bardzo dobrze się wchłania. Krem niesamowicie pachnie - zapach jest oryginalny, przyciągający, długo utrzymuje się na skórze.

Na moim ciele regularnie, co jakiś czas, dochodzi jakiś nowy tatuaż. Zdecydowanie należę do fanek ozdabiania swojego ciała w ten sposób i staram się to robić tak, aby nigdy nie zdarzyła mi się sytuacja, że któregoś z moich wzorków żałuję. Jednym z warunków posiadania zadowalającego nas tatuażu, oprócz idealnie dobranego dla nas wzoru, jest to, aby utrzymywał się on w dobrej formie. W tym celu zawsze podczas procesu gojenia dziarki staram się stosować różnego rodzaju przeznaczonego do tego kremy, balsamy bądź masła. Zazwyczaj decydowałam się na jednego, konkretnego producenta, który towarzyszy mi odkąd zaczęłam ozdabiać sobie ciało, jednak z czasem warto w końcu zdecydować się na małą zmianę i będąc na wizycie u mojej ukochanej tatuatorki zakupiłam propozycję od marki Neba. Wcześniej słyszałam i czytałam o niej wiele dobrego, polecało mi ją naprawdę sporo osób, więc w końcu zdecydowałam się przetestować ją na własnej skórze. Mimo tej niewielkiej z pozoru pojemności, kosmetyk jest bardzo wydajny, to znaczy mi udało się z jego pomocą zagoić dwa tatuaże mniej więcej o wymiarach 5 cm x 5 cm, a także dziarkę mojego chłopaka o podobnych wymiarach. Nie będę ukrywać, że szczerze polecam ten produkt każdemu fanowi ozdabiania swojego ciała. Jest fenomenalny i bardzo wydajny. Zdecydowanie w końcu rozumiem, na czym polega jego fenomen. Na pierwszy ogień poszła najmniejsza z dostępnych propozycji. Jak dla mnie taka opcja jest idealna do przetestowania danego produktu. Kosmetyk dostępny jest w opakowaniu w formie tubki i w moim przypadku miała ona pojemność 20 ml. Jest ona w odcieniu ciemnej, butelkowej zieleni. Szata graficzna jest tutaj niezwykle prosta, gdyż znajdziemy tu jedynie logo producenta, nazwę kosmetyku, jego opis i skład. Dla mnie taka forma opakowań jest bardzo elegancka i przywodzi na myśl raczej profesjonalne kosmetyki. Kremik ten posiada w swoim składzie naprawdę wiele dobrego. Znajdziemy tu sporo składników natłuszczających i nawilżających, między innymi masło shea, olej z konopi czy z ogórecznika. Dalej znajdziemy ekstrakt z aloesu, który jak wiadomo stanowi remedium na całe zło i potrafi rozwiązać każdy problem skóry. Doskonale łagodzi wszelkie podrażnienia, zaczerwienienia czy opuchlizny, które mogę występować świeżo po wykonaniu tatuażu. Podobne działania posiada panthenol, który także umieszczono w tym kosmetyku. Produkt posiada typowo kremową konsystencję, nie za gęstą, nie za rzadką. Wedle informacji, jaką znalazłam na stronie producenta, ma on pachnieć magnolią, jednak moim zdaniem to ma taki prosty, kremowy zapach, raczej niczego kwiatowego tutaj nie wyczułam. Produkt nie wchłania się jakoś bardzo szybko, ale moim zdaniem, w przypadku kremów do pielęgnacji tatuażu, stanowi to zaletę. Jak dla mnie kosmetyk ten stanowi świetną propozycję dla każdego, kto chce zachować swoją dziarę w dobrej kondycji. Nie dość, że cudownie nawilża oraz odżywia skórę, to jeszcze łagodzi wszelkie podrażnienia czy zaczerwienienia, które powstają u mnie od razy po procesie tatuowania i utrzymują się nawet kilka dni.

Na moim ciele zagościło już trochę tatuaży i na pewno jeszcze niejeden się pojawi, więc mam już spore doświadczenie z tego typu pielęgnacją. Zarówno w momencie kiedy tatuaż jest jeszcze świeżą raną i trzeba o niego dbać ze szczególną starannością, jak i po procesie gojenia. Krem Neba poznałam już na początku swojej tottoo-przygody, bo przy pierwszym tatuażu. Przy kolejnych wypróbowałam kilka innych preparatów, w tym najczęściej polecany Bepanthen (całkiem ok) i Alantan (totalna porażka). Jednak Neba pobiła wszystkie na głowę. Skład jest rewelacyjny i bardzo przemyślany pod kątem procesu gojenia ran (bo przecież świeży tatuaż to nic innego jak rana). Zawiera kompozycję 7 naturalnych składników, które wykazują wszystkie właściwości, jakie akurat w tym przypadku są potrzebne. Mamy składniki łagodzące, regenerujące, silnie natłuszczające, chroniące przed promieniowaniem UV, a nawet przeciwzapalne i bakteriobójcze (olej z ogórecznika). Nie mamy tutaj żadnego syfu, który mógłby podrażnić naruszoną skórę. Krem świetnie nawilża i natłuszcza skórę, działanie to utrzymuje się długo i rewelacyjnie sprawdza się dzięki temu na etapie złuszczania naskórka. Co niezwykle ważne - bardzo dobrze się wchłania pozostawiając jednocześnie film ochronny na skórze. Nie jest to jednak tłusta, lepka powłoka, za co go kocham! Stosując inne preparaty natłuszczające lepka mazia zostawała na ubraniach, które później albo nadawały się do kilkukrotnego odplamiania albo nawet do wyrzucenia... (załatwiłam sobie w ten sposób kilka bluzek). W przypadku Neby nie musimy się o to obawiać, nie zostawia tłustych plam i nie brudzi. A możecie mi wierzyć lub nie - jest to również bardzo ważne, bo świeży tatuaż należy smarować co 2-3 godziny przez okres co najmniej 2 tygodni i potrafi być to naprawdę uciążliwe. Krem ma bardzo przyjemny, lekko słodki zapach. Konsystencja jednorodna, bardzo łatwa do aplikacji. Pojemność nie jest duża, na mały tatuaż w procesie gojenia na pewno wystarczy, jednak przy większym jedna tubka to za mało. Ale mimo to warto w niego zainwestować. Preparat jest naprawdę godny uwagi i mimo, że opisuję tutaj moje wrażenia z jego stosowania podczas gojenia to świetnie sprawdzi się również do codziennej pielęgnacji już zagojonych tatuaży :) I nie tylko! Uważam, że jest to rewelacyjny środek na różnego rodzaju podrażnienia i stany zapalne skóry, ponieważ jego skład jest skarbnicą cennych substancji aktywnych. Szkoda, że nie występuje w większych pojemnościach... Chętnie stosowałabym go wówczas do pielęgnacji całego ciała.