Balmain Paris Ambre Gris EDP 

Nie byłam nigdy fanką zapachów biżuteryjnych marek, nie uważałam się za fankę tych co kolekckonują flakony a dopiero później doceniają zawartość.. no tak nie jest, bo jednak perfumy to nie wazon który postawię na półce. Śmiało mogę powiedzieć że jak wzięłam do ręki flakon Ambre Gris poczułam się jak kobieta zmysłowa świadoma swojej kobiecości, czarownica czarująca emanująca sexualną energią. Wow tak pachną kobiety świadome siebie! Z racji dużej zawartości nut korzennych, mirry, przypraw przypominają mi słynna Organzę Incendence. Ambra szara jest bardziej noszalna, bardziej balsamiczna, cynamonowo migotliwa.... mogę jedynie stwierdzić że jesli to unisex i tak by miał pachnieć mój mężczyzna to bym mu zabroniła wychodzić z domu. No way! Po prostu to jest tak niezaprzeczalnie sensualny zapach że jako rozsądna dziewczyna zapobiegawczo chowam flakon przed moim TŻ żeby absolutnie nie zachciało mu się ich używać. Włącza się syndrom psa ogrodnika i dobrze. Prócz tej analogii do OI nie wiem do czego jeszcze byłby porównywalny, ale jest to tak przedziwny zapach, raz migocze słodyczą, raz balsamicznym kadzidłem, raz słonym karmelem.. że kojarze żadnego klona Ambre Gris. Trwałość upajająca 6-7godzin, na zimowych ubraniach obezwładnia, na szaliku ... Flakon świetnie oddaje to co w środku i mimo że nie jestem flakonowym freakiem tak ten jest wybitny, arcydzieło idealnie pokazujące co w środku, jak berło! Mam ambre i ja tu rządzę Daję mu zasłużone 5gwiazdek i tytuł KWC.

Orientalno-drzewne perfumy wydane w 2008 roku. Zapach łączy w sobie różowy piperz, benzoes, cynamon, mirrę, tuberozę, kocankę, drzewo gwajakowe, ambrę i białe piżmo. Nad tą propozycją zastanawiałam się długi czas, jednak tak spodobała mi się butelka, że nie mogłam zrezygnować. Flakon jest bowiem piękny, prosty ze złotym korkiem. Natomiast po pierwszych testach zakochałam się po uszy w tym zapachu. Perfumy eleganckie, nie są ciężkim zapachem. Pachną słonawo. Według mnie zapach mogą testować i mężczyźni. Początkowo duszny; czuć mirrę, pieprz, cynamon. Gdy zapach się rozwianie jest taki kremowy, słodki, otulający. Czuć ambrę i cynamon. Trwałość ok 5 godzin.

Spokój - tak zatytułowałam moją recenzję, bo właśnie ze spokojem ten zapach mi się kojarzy. Jest ciepły, trochę leniwy, nie wywołuje wielkich emocji, ale to jego zaleta. przyjemnie jest się przecież czasem otulić czymś ciepłym i komfortowym, a ten zapach właśnie taki jest.

Nie sądziłam, że słowa "ascetyczna" i "ambra" mogą występować koło siebie. Ambra w pierwszym skojarzeniu przywodzi mi na myśl coś bardzo gęstego, bogatego, zawiesistego i esencjonalnego. Pierwszy zapach, który pojawia się w mojej głowie na hasło ambra to Lutensowski Ambre Sultan czyli właściwie prawdziwa Królowa Ambr i bardzo oczywista odsłona ambry w perfumach. Muszę jednak stwierdzić, że interpretacja Balmaina również mi się baaardzo podoba. Na to, że zapach nie będzie gorącą esencją ambry przygotowuje nas już flakon. Jest piękny! Ja w przypadku perfum zawsze zwracam szczególną uwagę na design flakonu, bo on potrafi prawdziwie podkreślić i oddać duszę zapachu albo go dotkliwie skrzywdzić (nigdy nie wybaczę E. Arden flakonu Sunflowersów!) Flakon Ambre Gris jest bardzo elegancki, klasyczny i piękny. Ascetyczny. Jedynym elementem ozdobnym jest spory (karykaturalnie spory w porównaniu do rozmiarów samej butelki!) korek w kształcie złotej kuli-robi efekt WOW! Butelka wykonana z grubego szarego szkła, w formie sześcianu. Na niej znajduje się tylko kartonowa bardzo prosta w formie etykietka. Naprawdę to warto podkreślić. Flakon jest arcydziełem w swojej formie... I doskonałym preludium tego zapachu... Szara ambra to zapach również ascetyczny, czysty wręcz, kryształowy i elegancki. Dość linearny-bez gwałtownych zmian, wybuchów, zwrotów i opowiadanych zapachem historii. Linearny-jest w tym właśnie taki spokój, elegancja i ascetyzm jego treści. Delikatny i otulający. Bez ogromnej projekcji i ogona ciągnącego się na metry za właścicielką-raczej bliskoskórny, intymny, o nie powalającej (ale wystarczającej) trwałości i sile. Raczej zimny w odbiorze. Niemęczący i bardzo przyjemny. Generuje bardzo pozytywny odbiór otoczenia, raczej z tych neutralnych zapachów, które to wszystkim się będą podobać. Sprawdzi się również na formalne i służbowe okazje. Ale z kolei na gorącą randkę bym go nie założyła. Można tanio dorwać w drogeriach internetowych. Szara Ambra nie będzie raczej nigdy moją gorącą miłością (choć życie lubi zaskakiwać:) ale na co dzień chętnie będę ją nosić.

W tych perfumach nic nie jest oczywiste. Wielowymiarowość wręcz poraża, na początku wyczuwam ciężkie przyprawy i kadzidła nałożone na kwiatową płaszczyznę. Kwiaty te (choć początek pachnie mi bardziej owocami) czuć tuż przy skórze, wcześniej należy przebić się przez cięższą, wspaniałą powłokę ziół, pieprzu i mirry. W następnej fazie zaczyna nas otulać słodycz tuberozy, pewnie z tego powodu kojarzy mi się ona z Touch Burberry. Pod koniec dnia kwiaty oddają głos drzewu gwajakowemu, pod którym gdzieś czai się też cynamon lub tonkowiec. Trwałość wspaniała. Bywają chwile, kiedy zapach gdzieś ulatuje, po to tylko, żeby powrócić ze zdwojoną siłą. Zahacza o unisex, choć moim zdaniem jest raczej za słodki dla panów. Używam tego produktu od: 1m-c Ilość zużytych opakowań: 75ml

Ambra jest tym, co tygryski lubią może nie najbardziej, ale bardzo bardzo. Ambre Gris, czyli Szara Ambra to perfumy bardzo eleganckie, jakby stworzone specjalnie na wielki bal. Niby nie jest to jakiś nadzwyczaj ciężki zapach, spokojnie można go nosić na dzień, bo trzyma się blisko skóry, jednak jakoś tak jednoznacznie kojarzy mi się z długą suknią i złotą biżuterią (choć z drugiej strony jest to zapach zbyt mało intensywny jak na wielkie wyjście). Ambre Gris pachnie słonawo (za sprawą kocanki oraz przewodniego składnika, czyli ambry), żywicznie, słodkawo-przyprawowo (cynamon), czuję też trochę kadzidlanego dymu. Bardzo lubię tego typu zapachy. Po jakichś trzech godzinach od aplikacji wyczuwam wyraźnie tuberozę, którą również uwielbiam, ale trwa to tylko przez chwilę. Flakon jest piękny, taka wysmakowana elegancja. Nie wiem, czy kiedyś kupię ten zapach, bo po pierwsze wolę jednak zapachy o większej projekcji, a po drugie mam już perfumy z gatunku ambrowatych (bo samej ambry nie mają w składzie) - Voile d\'Ambre Yves Rocher - zapach sporo tańszy, chyba nawet ładniejszy i o większej projekcji. Używam tego produktu od: dziś Ilość zużytych opakowań: testy

Zaczynają się przyjemnie, elegancko, ciepło, ale już od początku z nutką migrenogenności i przesłodzenia. Później jest tylko gorzej. Na mnie niestety były trwałe, podduszały mnie przez dobrych kilka godzin, zanim je zmyłam, mimo że testowałam jesienią. Nie umiem sobie wyobrazić dla jakiej grupy docelowej są stworzone. Używam tego produktu od: test całościowy Ilość zużytych opakowań: jedna próbka

Ambre Gris otwiera się spokojnie, delikatnie balsamicznie z lekko wybijającymi się od czasu do czasu chropowatymi nutami. Jest umiarkowanie słodko, subtelnie. Wyobraź sobie, że ten całkiem przyjemny zapach ktoś powoli wlewa do wazonu z wodą po starych kwiatach. Tak wygląda rozwój tych perfum. Coraz mniej urody, coraz więcej niesmaku. Koniec końców dostajemy bliżej nieokreślone, z odrzucającymi przygnitymi zielonymi akordami, bagniste \'coś\', czym na pewno pachnieć nie chcę. Trwałość kiepska, bliskoskórny. Szkoda, że zmarnował się potencjał tak ślicznego flakonu. Używam tego produktu od: testy Ilość zużytych opakowań: testy

na początku lagodnie gryzie cos ale nie da się powiedzieć czy pikantne czy owocowe apotem tytoniowy mix mirry, styraksu, tuberozy ,mamy tez pizmo i ambre w dużej ilości , sa w klimacie lat 80-tych intensywne ale nie krzyczące ! , minimalizm w klimacie art. deco zapach kalsyczny , nie sa charakterystyczne raczej ma się swiadomosc już gdzies to czułam /miałam Używam tego produktu od: 2miesiecy Ilość zużytych opakowań: jedno

Najpiękniejszym akcentem jest na pewno flakon Ambre Gris. Sam zapach ani mnie specjaleie nie odrzuca, ale też nie wywołuje szybszego bicia serca. Jest to po prostu poprawna ambra, w którewj mój nos nie uswiadczył cynamonu ani nut orientu. Calośc dość przyjemna jesienia i zimą, trwalość 4-5 godzin. Używam tego produktu od: 3 m-cy Ilość zużytych opakowań: 10 ml

To jedyny zapach, który pokochałam a potem znienawidziłam. Zaczęło się od próbki. Po kilku miesiącach kupiłam 100 ml i to był duży błąd, ale do rzeczy. Na początku czuć niemal wyłącznie różowy pieprz, on po prostu gryzie w nos! Później pieprz zanika, poszczególne składniki mieszają się ze sobą tak, że przyprawia mnie to o ból głowy. Teraz Ambre Gris służy tylko jako ozdoba, bo flakon jest naprawdę wspaniały. Być może pewnego dnia będę znów chciała czuć je na sobie i na nowo je pokocham? Kto wie. Mimo, że to uniseks według mnie pasuje bardziej do kobiety. Ale nie do mnie.

Zapach nie jest zły, ale nie układa się na mnie harmonijnie, nie zgrywa się ze mną. Czuję się przebrana, a nie ubrana. Na początku leciutko gryzie w nos, ale nie wyczuwam cynamonu jako takiego, ale dym tytoniowy (?). Ta gryząca warstwa trwa dość długo, potem łagodnieje. Generalnie muszę się wwąchiwać w nadgarstki, ewentualnie wyczuję coś wraz z podmuchem wiatru. Nie są to perfumy ogoniaste, ani bardzo trwałe. Chociaż jednego dnia czuć je na mnie przez wiele godzin, innego szybko znikają. Jednego dnia są to kompletnie odstające ode mnie perfumy, innego miękkie, otulające. Dużo lepiej się je wtedy nosi. Ale nadal nie zachwycają, nie ma tego WOW :-) Nosiłam przez wiele dni, zostało mi ich jeszcze trochę i właściwie mam nadzieję, że się szybko skończą :-) Może na mężczyźnie by mi bardziej odpowiadał ten zapach. Bardzo chciałabym zobaczyć na żywo flakonik. A to gris w nazwie mi bardzo pasuje do zapachu! Używam tego produktu od: wiele użyć Ilość zużytych opakowań: odlewka

Uwielbiam ambrę w perfumach, ale w AG jest jej po prostu za mało :brzydal: Snuje się gdzieś tam cichutko w bazie zapachu i tyle. Ambre Gris zapachem niszowym?? Nieeeee. Jest przyjemny, taki, że nawet dopiero ppczątkujące perfumoholiczki zatracą się w tym zapachu. Poszczególne nuty jest mi ciężko wyróżnić. Wyczuwam coś jakby ślad tuberozy i różowego pieprzu.. Ale to dosłownie ślad. Wszystkie składniki są tak skomponowane, że przeplatają się ze sobą, a zapach ciągle ewoluuje. W pewnym momencie wyczuwam nawet nuty apteczne! Flakon przepiękny. Trwałość na mnie - 2 h niestety :( Używam tego produktu od: kilku miesięcy Ilość zużytych opakowań: odlewka 2,5 ml

Ambre Gris to zapach, który bardzo stara się być ładny. I doskonale się mu to udaje. Wyrafinowany, nieskończenie elegancki, podbity ambrową cielesnością jest niezwykle perfumeryjny i "noszalny" jak na zapach niszowy a bardzo oryginalny jak na zapach selektywny. Harmonijny i świetnie skomponowany jest od pierwszej aż do ostatniej nuty. Otwiera się zwodniczo kwiatowo ale już po chwili nuty kwiatowe rozsnujają się a spomiędzy nich wyglądać poczynają przyprawy, pikantny pieprz i delikatny cynamonowy olejek podbity słodką, żywiczną mirrą. Nie wyczuwam w Ambre Gris leśności, o której pisze wiele Recenzentek. Czuję tylko ciepłe akordy drewna w nutach podstawy, mój ulubiony gwajakowiec i pewnie jeszcze inne gatunki, których nie umiem zidentyfikować na cielistej, eleganckiej, czystej ambrze. Bogata, spójna, ładna kompozycja. Gdybym miała szukać pozapefrumeryjnego odniesienia dla Szarej Ambry byłaby to muzyka Mikołaja Góreckiego albo Arvo Parta. Muzyka chóralna, odwołująca się do chorałów gregoriańskich, wczesnej polifonii, muzyki średniowiecza i renesansu. Niezwykła, oryginalna, inna od tego co serwuje nam mainstream kultury popularnej. Lubię od czasu do czasu posłuchać Góreckiego albo Parta ale moimi emocjami włada muzyka dawna, czyli to wszystko do czego wyżej wymienieni kompozytorzy się odwołują: muzyka średniowiecza i renesansu, surowa, monumentalna, pełna mocy, dziwaczna zupełnie nie "ładna" według powszechnie przyjmowanych kryteriów ale piękna oszałamiająco, aż dreszcze idą po krzyżu, aż od nadmiaru emocji dłonie drżą. Ambre Gris to bardzo ładna kompozycja, aż za ładna by być "moją", by poruszyć moje emocje, by mnie uwieść i oszołomić. Ale od czasu do czasu noszę ją z przyjemnością. Trwałość całkiem dobra, mniej więcej siedmiogodzinna. Flakon piekny Używam tego produktu od: trzech tygodni, wcześniej testy. Ilość zużytych opakowań: wyodlewkowana do 50tki setka

Ambre Gris jest faktycznie jak jedwabne pończochy- nieskończenie elegancki i wytworny. Nadaje się bardziej do filharmonii aniżeli do łóżka. Początek jest tu tak naprawdę mało ważny, bo nuta serca to po prostu marzenie- kremowa, delikatna ambra, przyprawiona bardzo delikatnie cynamonem i mirrą. Jest dość słodka, bardzo bliskoskórna, a jej cielesność nie jest dominująca czy natrętna. Ambra w tych perfumach nie jest ani zwierzęca ani władcza- kojarzy mi się z zapachem świeżo umytej bardzo dobrym mydłem skóry, z taką prostą i nieordynarną zmysłowością. Do tego lekko słodki bukiet przypraw i tuberoza, tej ostatniej na szczęście niewiele. Zachęcam do testów- zapach jest po prostu najnormalniej w świecie bardzo ładny. Dodam jeszcze, że moja skóra ambry nie lubi- ambra Prady pachnie na mnie starą ciotką, a inne ambry z kolei lubiły wygrywać silnie nutę końskiego potu. Z Ambre Gris od początku jest zupełnie inaczej, żadnych ciotek ani kucyków, elegancja zapachu to po prostu pieszczota. Nie jest to naturalnie żadna przełomowa kompozycja, nie spodoba się wielbicielkom perfumeryjnych dziwadełek. Doceniam jednak ten wysmakowany bukiet i elegancję oraz to, że jest to jeden z niewielu współczesnych i nieniszowych z założenia produktów, który znacznie odbiega od mainstreamu. Butelka piękna, jedną gwiazdkę odjęłam za marną, czterogodzinną trwałość. Czuję się w obowiązku dodać, że z filharmonijnym przeznaczeniem chyba przesadziłam, ponieważ Pan Stettke szaleje za tym zapachem na mnie. Wygląda na to, że gdyby miał konto na wizażu, Ambre Gris byłaby jego KWC.

Piękny flakon , a wśrodku zapach niezwykły , interesujący , na pewno wart uwagi i poznania. Mnie się podoba , gdyby był tańszy , lub gdybym go dostała , to używałabym z przyjemnością. Początek jest ostry, mocny z lekką męską nutą . Potem dochodzą nuty kwiatowe i leśne . Tuberoza , ale nie taka jak w Mohorze , tylko dużo delikatniejsza i zmiksowana na krem razem z mirrą . Jest orientalnie , leśno i bardzo zmysłowo . Ale na tym nie koniec , gdyż pojawia się kadzidło , takie kościelne , podniosłe . Perfumy stają się ciężkie , mocne . Mogą zmęczyć , przytłoczyć , sponiewierać , a jednocześnie tak intrygujące , że można się w nich zakochać . Czekając na tytułową ambre , równie dobrze możemy czekać na Godota , cień delikatnej lekko słodkiej ambry pojawi się dopiero na koniec i ta baza jest piękna i warto było na nią czekać . Niestety nuty zapachowe tak szybko jak się pojawiają tak znikają . Po chwili po pięknej ambrze nie ma śladu . Trwałość dobra ok. 4 godziny , potem już tylko czuć delikatne kadzidełko na skórze jeszcze przez 2-3 godziny. EDIT , udało mi się zakupić trochę taniej na alegro , dzięki temu mogę się teraz nim rozkoszować Używam tego produktu od: niedawna Ilość zużytych opakowań: próbki

Po raz któryś łapię się na tym, że chyba nie powinnam czytać składu perfum, zanim je przetestuję.W Ambre Gris niczego takiego nie czuję co występuje w nutach, gorzej, jakże się cieszę, że nie znam zapachu potu konia!! Na mojej skórze na szczęście Ambre Gris pachnie bardzo przyjaźnie i miło dla mojego nosa (czego bym wcześniej nie powiedziała sugerując się samymi nutami - cynamon, mirra...) Początek to dla mnie kwiaty, ale nie lekkie i delikatne, tylko mocno stężone i podszyte cięższą bazą. Bardzo ładny efekt:) Potem zaczyna się robić bardziej orientalnie, ale nie dalekowschodnio czy kościelnie tylko tak, jakby do początkowych nut dodano czegoś jeszcze, strzelam, że to tuberoza, ponieważ ona ma takie działanie, a ja zdaję się już ją rozpoznawać "z daleka":) Być może owe nuty leśne także przyczyniają się do tego efektu. Na samym końcu chyba wyczuwam coś "podmokłego" coś jakby mokre siano czy zleżała trawa.. nie umiem tego dokladnie określić, ale to coś dodane jest do tego całego miksu, nie pachnie jako osobny składnik. Całość jest dość ciężka, dla mnie absolutnie nie pikantna, lecz właśnie taka tuberozowata:) Nie powiedziałabym też, że akurat te perfumy są jakoś szczególnie eleganckie czy oryginalne. Niezłe, ale bez przesady. Natomiast flakonik owszem, bardzo elegancki:) Używam tego produktu od: kilku dni Ilość zużytych opakowań: próbka

Ambre Gris to perfumy,które mają ambrę raczej w bazie niż w nutach przewodnich. Ja czuję głównie cynamon i mirrę- faktycznie,jest orientalnie, dość ciepło i umiarkowanie słodko...Trochę kościelnie mi się kojarzy ten zapach , jakoś wpisuje się w klimat wigilii zmartwychwstania. Kojarzy się z Wielką Sobotą, z zapalonym paschałem i refleksją. Nie jest jakiś specjalnie wyrafinowany ,poznałam go przypadkowo i powoli dojrzewała ta miłość... kupiłam również bardziej przypadkiem i nie żałuję. Kadzidła chyba nie ma w składzie a ja je mimo to czuję... Flakon to małe arcydzieło- całkowicie w moim stylu i jakże różny od tego co proponuje Sephora. Używam tego produktu od: roku Ilość zużytych opakowań: w trakcie własnego 100 ml flakonu