Ingrid Cosmetics Milk & Serum Poppy Seed Mleczko-serum do twarzy z makiem

Mleczko makowe zakupiłam razem z innymi kosmetykami tejże serii. Ciężko powiedzieć o nim cokolwiek konstruktywnego gdyż tak na prawdę nie robi nic szczególnego. Nakładam wieczorem gdyż jest to dość mocna i gęsta konsystencja która zostawia gruby film na twarzy więc nie nadaje się do uzytkowania w dzień. Brudzi włosy i poduszkę ale może i tak ma być?! Rano cera trochę tłustawa więc nie wchłania się tak jak powinien. Nie robi niczego spektakularnego skórze mimo, że pachnie obłędnie mlekiem makowym za co duży plus. Dla miłośniczek bezzapachowych kosmetyków będzie to udręka.

Serum ma okropny zapach. Przy dłuższym używaniu staje się on nie do zniesienia. Mocno ściągał mi skórę i nie był przyjemny w używaniu. Konsystencja lekko lejąca i zabarwienie mleczne, półprzezroczyste.

Od pewnego czasu borykałam się z podrażnieniem, wyskakującymi bez wyraźnego powodu krostkami, rozszerzonymi porami. Po kilku użyciach tego serum zauważyłam znaczną poprawę! Hitem było, jak pastwiłam się na jakimś pryszczem i zrobiłam sobie rankę, a po zastosowaniu serum na drugi dzień była znacznie mniejsza, niż "powinna" być, więc obietnice producenta o przyspieszonej regeneracji się u mnie sprawdziły :). Serum stosowałam co 2-3 dni na noc pod krem, więc nie wiem, jak sprawdza się pod makijaż. Mam cerę tłustą. Nie zapchało mnie.

Serum Ingrid znalazłam w boksie kosmetycznym, nie wiedziałam, że ta marka ma również pielęgnację. Trochę dziwią mnie negatywne opinie, bo w mojej ocenie ten produkt wcale nie jest taki zły. Lubiłam wygładzenie jakie pozostawiał i mi zapach jak najbardziej odpowiadał. Konsystencja: mleczna, dosyć gęsta, wchłania się szybko, skóra lekko się klei, ale jest to chwilowy efekt Działanie: serum stosowałam tylko wieczorem. Podobało mi się jak wygładzało skórę, była ona przyjemna w dotyku, gotowa na krem na noc. Często mam podrażnienia na twarzy, serum to nie zaogniło mi ich, a może nawet łagodziło. Myślę, że powrócę do tego produktu jak zobaczę go gdzieś na półce sklepowej. Zapach: mak, dokładnie jego kwiaty, pamiętam z dzieciństwa, że miał specyficzny zapach, mi on jak najbardziej odpowiada, nie śmierdzi a jest czymś innym w pielęgnacji. Opakowanie: nie przepadam za pipetami, ponieważ pod koniec ciężko wydobyć gęsty produkt, tutaj musiałam posłużyć się pędzelkiem by wygrzebać wszystko.

Trafił do mnie dzięki subskrypcji pudełeczek BeGlossy. Szczerze mówiąc użyłam kilka razy i wyrzuciłam. Po pierwsze zapach dla mnie był dosyć nieprzyjemny. Produkt posiada pipetę, która nie działa, a formuła jest bardzo tłusta, przez co ma się wrażenie jakby miał zapychać. Zdecydowanie nie dla mnie.

Otrzymałam ten produkt w boxie BeGlossy. Pierwsze wrażenie miałam bardzo dobre. Ładne, szklane opakowanie, fajna konsystencja wyglądająca jak mleczko oraz cudowny zapach, trochę przypominał mi cytrusy. Jednak na tym zalety produktu się kończą. Według mnie produkt jest zbyt tłusty i w ogóle nie nadaje się pod makijaż. Stosowałam go wieczorem, ponieważ szkoda było mi go wyrzucać. Dość trudno się rozprowadza, formuła jest ciężka i zostaje po nim taka tłusta warstwa ale naprawdę przesadzona. W sumie produkt mi nie zaszkodził ale też nie zdziałał cudów na mojej twarzy. Jako plus można powiedzieć, że jest dość wydajny ale w tym przypadku oznaczało dłuższą mękę. Ah, jeszcze ta pipeta, która miała tylko taką małą dziurkę i produkt był zbyt gęsty żeby dało go się tak nałożyć.

Serum znalazłam w pudełku BeGlossy. Piękna szklana buteleczka, aplikacja za pomocą pipetki, konsystencja mleczka i z wrażeń wzrokowych jestem zadowolona. Jednak zapach...w sumie teraz jak się sztachnelam nim przy pisaniu tej recenzji to tak, gdyby zmielić te nasionka które mak ma w kwiatku zapach byłby identyczny. Nie zmienia to faktu że tego zapachu nie znoszą moje nozdrza i niestety używanie tego produktu to była istna katorga. Nomen omen go zużyłam co prawda na dekolt ale zawsze bo stwierdziłam że jak już zaczęłam i kilka tygodni używałam na twarz to jakos jeszcze przeżyje ta resztkę. Mam cerę mieszaną z rozszerzonymi porami i przebarwieniami oraz innymi niedoskonałościami. Rozprowadza się troszkę opornie, a wchłania około 5 minut. U mnie pod makijaż się nie sprawdził ponieważ zauważyłam że podkład szybciej się na niej ważył i wchodzil w pory. Nawilża dobrze, z tym promiennym wyglądem bym polemizowała. Nie jest to serum dla mnie i na pewno nie wrócę do niego. Jeśli jednak osobom z suchą cera zapach nie będzie grał roli to myślę że się u nich sprawdzi.