Hawaiian Tropic Self-Tanning Foam Light/Medium Samoopalacz w piance kolor jasny/średni

Nadeszła smutna jesień i trzeba przyznać, że po mojej letniej opaleniźnie już nic zostało, więc znowu sięgnęłam po samoopalacze. Używam tylko i wyłącznie ekspresowych kosmetyków, które można zmyć już po 2-3h, bo nie lubię uczucia lepkiej skóry oraz zapachu żadnego samoopalacza. Każdy produkt tego typu nakładam tylko i wyłącznie dedykowaną do tego rękawiczką, co bardzo ułatwia sprawę. -bardzo naturalny efekt i piękny odcień -trwała opalenizna (około tygodnia) -nie robi plam i smug -na początku pachnie kokosem, potem wiadomo już typowy, niezbyt przyjemny zapach -formuła musu -wygodnie się rozprowadza

Jest to mój pierwszy samoopalacz w piance. Szukałam takiego z kolorem by było widać jak go nakładam i ten jest ok. Kupiłam go chyba w DM za ok.8 euro. W Niemczech jest łatwo dostępny. Nie mam pojęcia czy w Polsce można go gdzieś kupić. Samoopalacz ma lekko zielonkawy kolor. Przy nakładaniu nie widać go tak jakoś super, ale zawsze to jakieś ułatwienie i mniejsze ryzyko plam. Szkoda, że nie jest mocniej barwiony. Nakłada się szybko. Ja robiłam to rękawicą taką do samoopalaczy. Można dokładać jeśli gdzieś są jakieś niedociągnięcia. Trochę się lepi na skórze, ale można po domu w miarę komfortowo z nim chodzić. Producent zaleca nakładać na jakieś 6 godzin, ale po godzinie, dwóch już jest efekt. Trzymany całą noc wcale mocniejszej opalenizny nie daje. Brudzi ubrania które na siebie ubierzemy po wysmarowaniu się nim ale sprał się bez problemu nawet z białych ubrań. Po zmyciu skóra trochę śmierdzi tym charakterystycznym zapachem samoopalaczy. Szczególnie gdy się spocimy, więc lepiej nakładać go wtedy gdy kolejny dzień mamy wolny. Skóra wygląda jak lekko muśnięta słońcem. Jestem dosyć blada, więc ten efekt jest u mnie w miare widoczny. Jest delikatny, naturalny. Dzięki tej koloryzowanej formule serio nie miałam plam na łokciach czy kolanach czy gdziekolwiek. Jedyne co to trochę miałam problem z nakładaniem go na dłonie (jak zresztą z każdym brązującym produktem) . Uważam, że jest to całkiem innym level samoopalania w domu. Nie wyobrażam sobie już używać balsamów czy sprayów brązujących i martwić się o smugi i plamy. Produkt trzymał się na skórze około 5/6 dni. Po 3 dniach kolor już był trochę jaśniejszy a po 6 nie było go juz widać. Dodam, że lubię długo leżeć w wannie, więc jakoś nie oszczędzałam tej 'opalenizny". Zmywał się równo i ładnie. Stawał się jaśniejszy aż w końcu cały się zmył. Nie było żadnych plam jak w przypadku zmywających się balsamów brązujących. Nie było też konieczności zrobienie peelingu by go usunąć ze skóry. Troszkę wysusza skórę, więc warto się codziennie czymś smarować. Używałam go już jakieś 4 razy i mam jeszcze trochę mniej niż połowę.