Mokosh Cosmetics Nawilżający żel do mycia ciała `Drzewo sandałowe z bursztynem` 

Dostałam w prezencie w okresie letnim. Był to zestaw z balsamem czereśniowym oraz olejkiem arganowym. Cena jak dla mnie totalnie nieadekwatna. Ten żel robi na mojej skórze dokładnie to co przykładowo - mydło Dove w kostce. Nie będę się rozwodzić nad opakowaniem, zapachem, itp. ponieważ dla mnie kluczowe jest działanie produktu w stosunku do jego ceny. 82 zł za 500 ml - zdecydowanie za dużo. Zważywszy na fakt, że Cerave czy Dermedic mają świetne produkty do mycia, to na pewno nie wróce do mokoshowego drzewa sandałowego.

Kosmetyki mokosh cieszą się u mnie dużym uznaniem. Bardzo lubię ich naturalne składy, fajne działanie i eko-buteleczki. Żel pod prysznic mokosh miałam okazję zakupić przez ich oficjalną stronę. Jest to gęsty, przeźroczysty żel zamknięty w szklanej butelce z pompką. Butelka wyprodukowana jest z dość grubego, brązowego szkła dzięki czemu jest trwała ale też widzimy ile produktu nam pozostało. Jest możliwość odkręcania pompki na koniec produktu, tak aby wybrać "resztki". Żel ma bardzo przyjemną, gęstą konsystencję. Dobrze się pieni i delikatnie myje, pozostawiając skórę czystą ale nie przesuszoną. Zapach jest idealny, dość ciezki, właśnie taki jakiego się spodziewałam. Pompka bardzo sprawnie działa, nie zacina się i dozuje odpowiednią ilość produktu. Kosmetyk jest wydajny (a nie żałuję sobie żelu pod prysznicem). Jedyne do czego mogę się przyczepić to to, że opakowanie ciężko ponownie zamknąć jeśli np jesteśmy w podróży ale takie są uroki produktów z pompką. Podsumowując, bardzo polecam żele pod prysznic mokosh. Bardzo dobrze pielęgnują skórę a przy tym mają fajny, naturalny skład i przystępne ceny w stosunku do jakości.

Zapach tego żelu to po prostu coś pięknego. Mistrzostwo. Jeśli przepadacie za drzewnymi, cięższymi kompozycjami to jest to coś zdecydowanie godnego Waszej uwagi. Ja jako fanka Mokosh oraz nut sandałowych w perfumach musiałam wypróbować. I muszę przyznać, że sandała nie wyczuwam tu specjalnie. Dla mnie osobiście wybrzmiewa raczej surowa paczula, przełamana w tle czymś lżejszym, kwiatowym. Różą? Tylko nie taką, banalną, słodką i duszącą. Raczej eleganckim i zmysłowym drzewem różanym. Ewidentnie jest to zapach z kategorii unisex, bo przepada za nim także mój TŻ i używa namiętnie :)

To czego nie można nie zauważyć, to przepiękny charakterystyczny, cudowny zapach drzewa sandałowego. Żel wspaniale nawilża skórę, łagodzi podrażnienia, zostawia ja na bardzo długo gładką i nawilżoną. Tworzy bardzo fajna, aksamitną pianę. Duża pojemność i wydajność. Fajne eleganckie opakowanie. Łatwe dozowanie przez pompkę.