Chyba jakaś dziwna jestem...
Z Womanity spotkałam się pierwszy raz, podobnie jak inna recenzująca, lat 10 temu, kiedy wpadłam na próbkę w Cosmopolitanie. Od wtedy zapamiętałam ten zapach. Miałam probke schowana jeszcze kilka lat w szufladzie, za każdym razem kiedy do niej sięgałam, zapach był zawsze obecny. Jako, że kiedyś nie było mnie stać na takie perfumy ( nie chce obrażać znawców, wiem, że to wody perfumowane, ale tak przyjęło się mówić na wszystko), pozostały jedynie w pamieci.
Ostatnio pojawiła mi się myśl, żeby wyposażyć się w jedne porządne perfumy, a nie kilka tańszych.
Nie było innej możliwości, nie dałam sobie pola wyboru wśród czegoś jeszcze. Wiedziałam, że jeżeli już to tylko Womanity.
Zanim zakup się dokonał, to poczytałam jesczcze opinie. Byłam delikatnie mówiąc zszokowana takimi skrajnymi wnioskami. Zaczęłam się zastanawiać, że cholera tyle lat minęło, może reformulacje tak wpłynęły na zapach, że o zgrozo faktycznie będzie za mną jechała won ogorkow, ryb czy popielniczki.
Stwierdziłam, że nie może być chyba tak źle. Kupiłam.
Używam ich dopiero kilka dni, ale już mogę powiedzieć jak jest i, że to się nie zmieni.
Zacznę od tego, że ze mnie to perfumowy laik, nie rozróżniam, że tu takie nuty, a tu takie, co która robi, jak pachnie i o co chodzi z głową i sercem.
Ja przepadłam, w tym zapachu mogłabym sie kąpać, uzależnił mnie i omamil.
Oczywiście, bo zaraz każdy kto uważa, że śmierdzi, uniesie się honorem i powie, że padło mi na węch, to nie jest zapach dla każdego. Poza tym, nie tylko ten, wszystkie perfumy potrafią pachnieć inaczej na każdym i żadne nie będą tak samo odbierane. Gust to takie słowo, z którym się nie dyskutuje.
Do rzeczy, jak tak się zaczelam doszukiwać zapachów, to dla mnie jest jedną podstawowa zależność - czas kiedy się spryskamy.
Inaczej jest rano, inaczej późnym popołudniem.
Rano na wejściu czuje cytrusy, moze pomieszane z drzewnym zapachem, ale świeżym, potem przechodzi jakby w owoce z domieszką dla mnie, zielonego ogórka, świeżego ogórka, żeby nie było. Strasznie ciężko wyłapać mi te zapachy, gdzieś przebija słodycz jakby kwiatowa. Dużo tego.
Po południu sytuacja się zmienia. I tu już zauważam te tytoniowe tony, ale bardzo przyjemne, bardziej kadzidlany zapach, pewnie coś to drzewo sandałowe wnosi, niezwykle intensywny zapach, w którym można się zatracić. Potem jak już siądzie na skórze to nie jestem w stanie określić tego zapachu... Robi się świeższy, ale dalej pełno tam głębi, nie jest taki infantylnie świeżutki, co to to nie. Po prostu mniej przytlaczajacy.
Trwałość to jest masakra. Ubrania wsiakaja i trzymają zapach. Po kąpieli, na początku wydaje się, że nie czuć już zapachu, po czym po jakimś czasie znowu jest odczuwalny, a po nocy rano jeszcze bardziej. Chyba, że mam omamy.
W każdym razie jestem pod wrażeniem całokształtu i rozważam zrobienie zapasu póki jest taka opcja.
Nie stwierdze czy polecam czy nie bo to bez sensu. Natomiast dla tych, którzy sa zaciekawieni tym zapachem, warto przy okazji spróbować by chociaz miec pojęcie co myśleć o tym dziwnym tworze. Z mojej strony ukłony dla twórców.