Treaclemoon Brazilian Love Shower Gel Żel pod prysznic `Słony karmel i pistacje`

Uwielbiam produkty Treaclemoon - seria kokosowa skradła moje serce. Natomiast ten brazilian skusił mnie nie tylko promocją, ale i letnim, wakacyjnym zapachem. I teraz jeśli jesteście osobami, które kupią żel dla samego zapachu to śmiało, natomiast mnie zakup nie do końca usatysfakcjonował. Schody zaczęły się od połowy butelki, niestety produkt trudno wydobyć z opakowania, trudno go postawić na tej małej nakrętce, butelka jest sztywna. A kolejny minus to wysuszanie skóry, zauważyłam je po kilku aplikacjach. Funkcja mycia została spełniona, choć żel nie pieni się tak, jakbym tego oczekiwała, za to myje. Nie czepiajmy się, jednak tego, że wysusza moją skórę darować niestety nie mogę. Zużyję go do końca, ale ponownie po niego nie sięgnę.

Polowałam na jakikolwiek produkt tej firmy już od dawna zachęcona pięknymi kolorami i ciekawymi opakowaniami. W końcu udało mi się dorwać ten i jeszcze jeden zapach na promocji w Rossmannie za 13 czy 14 zł - zaczęłam od tego i od razu mogę powiedzieć, że nie warty jest nawet tej promocyjnej ceny. Opakowanie jest niewygodne, sztywne, na początku jeszcze jakoś idzie wyciskanie produktu, im dalej tym gorzej. Bardzo się trzeba też namęczyć by postawić je "do góry nogami", żeby chociaż trochę sobie ułatwić wyciskanie żelu. Żel jest gęsty, ciężko się rozprowadza, zgadzam się z moimi przedmówczyniami, że w ogóle się nie pieni - a czy nie tego właśnie oczekujemy od takiego produktu? Zapach - jak dla mnie to w ogóle nie pachnie. Ani w opakowaniu, ani po wyciśnięciu, ani na skórze. Żałuję, że nie powąchałam w sklepie, pewnie bym sobie darowała zakup. Tak naprawdę nie potrafię znaleźć żadnego plusa tego produktu... A nie, chwila, jest dość wydajny, ale w tym wypadku to zdecydowanie nie jest plus, bo nie mogę go skończyć :/ Zdecydowanie nie kupię znowu i nie polecam.

Żele Treaclemoon ciągle rzucały mi się w oczy i zastanawiałam się, czym się one tak wyróżniają spośród innych i czy serio są takie fajne, na jakie wyglądają. W końcu trafiłam na nie w Lidlu i postanowiłam się przekonać. Była tylko ta wersja zapachowa, ale zapowiadała się zachęcająco - karmel, sól, pistacje, czyli gratka dla takiego łasucha, jak ja. No to zacznę właśnie od zapachu, bo muszę przyznać, że to moje podstawowe kryterium wyboru kosmetyków do mycia ciała. Lubię , kiedy ciekawy i przyjemny zapach uatrakcyjnia przyziemną i codzienną czynność, jaką jest prysznic. No i zapach mnie nie porwał - słodkawy, lekko karmelowy, z minimalną nutką słoności, w sumie taki nieokreślony. Pistqcji brak. Rzeczywiście może się trochę kojarzyć z kultową mgiełka Cheriosa'62, ale jest tak mało intensywny, że to tylko luźne nawiązanie. A poza tym dość przyjemym, choć niewyróżniającym się zapachem używanie tego żelu było raczej udręką niż przyjemnością. Odpowiada za to gęsta, wręcz glutowata konsystencja, która nie najlepiej się rozprowadzała na skórze, część żelu zawsze lądowała na płytkach. Dodatkowo kosmetyk ciężko było wydobyć z opakowania zrobionego z dość twardego plastiku, od połowy musiałam mocno ściskać i gnieść pękatą butlę, żeby wyleciała porcja tego glutka. Żel także słabo się pienił, mimo mocnych detergentów w składzie. No nie polubiłam go i jak to zwykle bywa u mnie w takich przypadkach - resztkę zużyłam do mycia rąk. Obiecałam sobie, że choćby nie wiem jak bardzo mnie kusiły inne żele tej marki, to nie kupię i koniec. Dłuższy czas przechodziłam zatem obojętnie obok ciekawych wersji zapachowych, ale niedawno uległam i kupiłam zestaw mini produktów na zimę. I jak na razie jestem zachwycona, więc nie wiem, czy tylko ten konkretny jest taki kiepski. Tak więc pojawią się u mnie kolejne recenzje żeli Treaclemoon, chyba bardziej entuzjastyczne.

Zacznę od tego, że żel ma cudowny zapach - słodki, karmelowo-pistacjowy, idealnie wpasowuje się w moje gusta. Bardzo przypomina mi zapach mgiełki Sol De Janeiro. Po umyciu czuć go delikatnie na skórze, ale tylko przez krótki czas, nie pozostawia po sobie zapachu na dłużej. Dobrze oczyszcza skórę, ale nie nawilża jej. Najbardziej jednak przeszkadza mi to, że słabo się pieni, przez co jest też mało wydajny, bo trzeba dać go więcej, żeby umyć skórę. Przez to wiem już, że nie kupię go ponownie, mimo przepięknego zapachu.

Produkt pięknie pachnie, wakacjami nad morzem, słodko, ale jednocześnie świeżo, jednak na skórze utrzymuje się dośc krótko o umyciu. Podczas mycia dobrze się pieni i poprawnie myje skórę. Jeśli ktoś oczekujenawilżenia to tutaj tego nie znajdzie, ale warto spróbowac dla zapachu.

Żel pod prysznic treacemoon Brazilian Love pachnie dla mnie jak kogel-mogel, jakiś likier i owoce. Gdzieś w necie znalazłam informację, że ma pachnieć słonym karmelem i pistacjami. To nie, nie czuję tego. Ten zapach i słonecznie-żółty kolor kojarzy mi się z latem. Żel ma fajną, kremową konsystencję, delikatnie się pieni. Kosmetyk kosztuje ok. 22 zł za półlitrową butelkę - trochę sporo.

Na pewno nie jest to jeden z tych żeli pod prysznic, po którym czuję się otulona. Nie pielęgnuje skóry, ale ja używam najpierw zwykłego mydła, a później tego żelu dla zapachu, w takiej kombinacji się sprawdza. Potem jeszcze nakładam balsam do ciała z tej samej serii i kombo jest świetne. Tylko wtedy ma to sens. Inaczej zapach się nie utrzymuje i nie jest moim zdaniem warty kupna.

Zakupiłam go głównie dlatego że ma dosyć rzadko spotykany wśród żeli pod prysznic zapach słonego karmelu ale niestety nie zrobił na mnie dobrego wrażenia . Mam wrażenie że ten produkt wgl nie skupia się na pielęgnacji i ochronie skóry , skóra po jego zastosowaniu wgl nie była nawilżona i bez blasku zapach żelu na skórze też nie był zbytnio długotrwały. Jedyny plus to chyba zapach który jest naprawdę bardzo ładny .

Na pierwszy rzut oka, żel prezentuje się wspaniale. Estetyczne opakowanie w pastelowych kolorach oraz apetyczna nazwa zapewniają przyjemne doznania już przed rozpoczęciem kąpieli. Po otwarciu butelki, unosi się zapach, który jest absolutnie cudowny i kuszący. Kombinacja słodkiego karmelu i aromatycznych pistacji tworzy zmysłową kompozycję, która naprawdę działa na zmysły. Podczas mycia, żel dobrze pieni się i łatwo rozprowadza po skórze. Delikatna konsystencja pozwala na łatwe zmycie zanieczyszczeń i pozostawia skórę czystą i odświeżoną. Po spłukaniu, zapach utrzymuje się na skórze przez pewien czas, co dodaje uczucia świeżości i relaksu. Niestety, mimo że żel Treaclemoon, Brazilian Love Shower Gel dobrze spełnia swoją podstawową funkcję, czyli mycia, muszę zauważyć, że nie jest on skoncentrowany na pielęgnacji skóry. Moja skóra po użyciu tego produktu nie odczuwa żadnego wyraźnego nawilżenia ani odżywienia. Jeśli posiadasz skórę suchą lub wrażliwą, być może będziesz potrzebować czegoś bardziej pielęgnacyjnego. Podsumowując, żel Treaclemoon, Brazilian Love Shower Gel to świetny wybór dla tych, którzy cenią sobie produkty o pięknym zapachu i efektywnie oczyszczające. Jeśli jednak oczekujesz intensywnej pielęgnacji skóry, warto rozważyć inne opcje.

W życiu nie zgadłabym, że to zapach karmelu, do tego słonego i pistacji. I nie wiem gdzie można znaleźć taką informację, bo na opakowaniu się nie dopatrzyłam. Żel kupiłam w promocji, kojarzyłam te pękate butelki, więc nie analizowałam czy warto, bo zawsze się przyda. Stylistyka jest bardzo przejrzysta. Miałam jednak przeświadczenie, że to dobra firma i chciałam, żeby czymś się wybił, a to bardzo przeciętny produkt, nie wart swojej zwykłej ceny. Żel jest dosyć gęsty, bardzo kremowy. Pachnie słodko, jadalnie, ciężko było mi określić poszczególne nuty. Niestety po prysznicu zapach utrzymuje się dosłownie chwilę na skórze i nie pozostaje po nim nawet wspomnienie. Właściwości myjące jak najbardziej. Oczyszcza nieagresywnie, a jednocześnie dokładnie i mimo tego ulepkowego zapachu pozostawia wrażenie odświeżenia. Właściwości pielęgnacyjnych nie odnotowałam niestety. Balsam jest konieczny po jego użyciu. Nie przesusza, ale nie pozostawia komfortu. Może skuszę się na inną wersję, ale musiałby mnie mocno oczarować zapachem, a nie wiem czy na te krótkie chwile w łazience warto. Ciało jest po nim umyte, gotowe na dalsze kroki i tyle.