Zara Cherry Smoothie EDP 

Początek to klasyczny kisiel wiśniowy - taki gotowany w garnku z proszku. Intensywnie słodki, owocowy, aż trochę syntetyczny. Ale po chwili zapach się zmienia - słodycz łagodnieje. W tle pojawia się coś jeszcze, co nadaje zapachowi głębi - obstawiam migdały i wanilię. Wszystko ładnie się ze sobą miesza. To nie są świeżo wyciśnięte wiśnie, raczej coś w stylu wiśniowego deseru, ale nie jest to też tytułowe smoothie. Zapach dobrze sprawdza mi się w chłodniejsze dni - wiosną, jesienią, a nawet w zimne wieczory. Myślę, że na gorące lato byłyby za słodkie. Nie jest duszący ani zbyt lekki - akurat na co dzień. Projekcja całkiem przyzwoita, potrafią zostawić za sobą delikatny ogon. Trwałość oceniam na około 6 godzin, co przy tej cenie jest bardzo ok.

Nie znam perfum Toma Forda, na których są wzorowane perfumy Zary, więc nie wiem na ile to udany odpowiednik. Przy okazji zakupów w sklepie stacjonarnym zaczęłam wąchać perfumy Zary i te poraziły mnie swoją mocą i słodyczą. Pierwsze wrażenie: czekoladka z wiśnią w likierze. I to chyba opis najbardziej oddający ten aromat. Uwielbiam zapachy gourmand i tu jest tak jak lubię: słodko, nieco ulepnie, zadziornie, kobieco, zimowo. Jest tu wiśnia, ale żadne to smoothie, a raczej nalewka czy likier wiśniowy. Do tego coś cukrowo-dymnego, co kojarzy mi się z gorzką czekoladą. Aromat iście zimowy. Tego dnia nie kupiłam perfum, bo nie miałam tego w planie, ale ten zapach krążył mi po głowie przez kilka kolejnych dni i w kolejnym tygodniu ponownie pojechałam do Zary tylko i wyłącznie po to, by go kupić. Posiadam nową wersję w smukłej fioletowej butelce - nie wiem czy zapach różni się od tego, jaki był wcześniej w klasycznych, transparentnych buteleczkach od Zary. Sam flakon mi się podoba - prosty, smukły, ascetyczny, bez wydziwiania. Aromat zdecydowanie na zimową porę - kojarzy mi się z leniwym sączeniem rozgrzewającej nalewki owocowej w mroźny zimowy dzień. Parametry ma mocarne - zostawia ogon, bywa wyczuwalny z 1,5 metra! Trwałość również na plus. Myślę, że ten zapach zostanie ze mną na dłużej.

Jestem dość zaskoczona raczej mało pochlebnymi opiniami innych Wizażanek, ale każda z nas ma swój subiektywny punkt widzenia odnośnie świata zapachów. W swojej raczej przesadnej kolekcji zapachów posiadam Cherry Smoke od Toma Forda i tu daje się zauważyć że Cherry Smoothie jest idealnym kolnem Cherry Smoke, kosztując przy tym 8 razy mniej. Nie jestem snobem, ale od czasu do czasu kupuję zapachy z najwyższej półki i noszę je na specjalne okazje. Cherry Smoothie jest praktycznie nie do odróżnienia od Cherry Smoke, tak na początku, jak i w przypadku nut głowy i bazy. Jest to zapach dla dojrzałej, acz młodej kobiety, pewnej siebie, zdeterminowanej. Ogromnym zaskoczeniem jest to, iż jego trwałość i projekcja jest lepsza od Cherry Smoke, na który to zapach wydałam £170.00. Nie dziwi więc, że pozostanę przy Cherry Smoothie na dłużej. Najbardziej wyczuwalnymi nutami jest wiśnia, Peru balm, migdał i delikatne nuty kwiatowe. Nie wyczuwam obecności wanilii. Elegancki, klasyczny, często komplementowany. Taki właśnie jest Cherry Smoothie.

Jeśli masz ochotę pachnieć niczym chodzący kompot wiśniowy to zachęcam do zakupu tego zapachu. :) Oczywiście tak z przymrużeniem oka. Od samego początku wyczuwalne są dość intensywnie nuty wiśni ale właśnie takiej nie świeżej tylko raczej kompotu wiśniowego, później czuć też taką nutę pudrowo-kościelną a ta akurat tutaj ni w ząb mi nie pasuje dlatego nie przepadam do końca za tym zapachem. Porównałabym to do zapachu kadzidła albo jakiegoś takiego balsamowego kościelnego zapachu. Na pewno jest to specyficzne połączenie ale jak to mówią - każda zmora znajdzie swojego amatora. Ja czasem używam tego zapachu jak mam ochotę pachnieć "inaczej" i się wyróżniać, bo z pewnością zapach ten nie należy do oczywistych. Warto się z nim zapoznać. Trwałość średnia, trzeba dokładać co 2h ale nie oczekujmy zbyt wiele od zapachu z sieciówki :) Szklany flakon bardzo porządny, zakrętka niekoniecznie. Czy kupię ponownie? No nie, czekam aż się skończy :)

Kupiłam mniejszą pojemność tych perfum. Stojąc w kolejce do kasy, prawdopodobnie nabrałam się na trik marketingowi -z ciekawości wąchając różne perfumy zdecydowałam o dorzuceniu ich do koszyka zakupowego. W mediach społecznościowych można zauważyć, iż jest on przypisywany jako zamiennik Lost Cherry od Toma Forda. Nie zgadzam się. Owszem głównymi nutami obu perfum jest wiśnia, ale mają one zupełnie inny klimat. Te od TF są cięższe, mniej słodkie, bardziej dymne, pasujące na wieczorne wyjścia podczas chłodnych wieczorów. Te recenzowane, z zary to klasyczny słodki ulepek. Na pierwszym planie wywyższa się wiśnia, ale nie samotna. Zapach porównywałabym do wiśniowego lizaka, wiśnia ale z dodatkiem kolejnej słodyczy (szejka waniliowego?). Gdyby jakaś restauracja fast-food miałaby w swojej ofercie szejka o smaku wiśniowym, pachniałby właśnie jak te perfumy. Przyznaję się bez bicia, że nadmiernie używam perfumy. Dlatego pojemność 20 ml wystarczyła mi na trzy wyjścia, podczas których w ciągu dnia reaplikowałam kosmetyk. Dzięki czemu zapach nie stracił na swojej trwałości (około kilka godzin). Na moim wełnianym swetrze zapach utrzymał się jeszcze kolejnego dnia. Co zabawne, zaraz po aplikacji (z pewnością około 5 doz) przechodząc po korytarzu, dostałam komentarz, że pachnę jak owocowy kompot. Opakowanie jak przystało na tanie perfumy, nie zachwyca. Tęczowe, wąskie i ze średnio działającym aplikatorem. Powiedziałabym, że atomizer raczej wylewa perfumy niż delikatnie psika. Czy kupiłabym ponownie produkt? Tak, gdybym zauważyła, że jest na promocji. Przeważyłby fakt, że jest mało dostępnych na rynku wiśniowych perfum.

Ogólne wrażenia Są to któreś z kolei perfumy z Zary i niestety – jak dla mnie – chyba najgorsze. Początkowo zapach bardzo mi się podobał, ale z czasem stał się zbyt specyficzny i coraz rzadziej po nie sięgam. Zapach Zaraz po aplikacji uderza bardzo intensywny zapach wiśniowego alkoholu – jest mocny, słodki i przytłaczający. Na szczęście po chwili wyraźnie się uspokaja i wtedy wyłania się coś ciekawszego – delikatna wanilia ładnie komponuje się z nadal wyczuwalną wiśnią, tworząc bardziej zrównoważony, unikalny aromat. Mimo to perfumy nie utrzymują się długo – ani na skórze, ani na ubraniach, co przy tak wyrazistym otwarciu jest rozczarowujące. Podsumowanie Używam ich bardzo rzadko. To zapach, który trzeba lubić – dla mnie stał się męczący i przytłaczający, choć nie mogę mu odmówić oryginalności.

Zapach jest bardzo trwały, utrzymuje się faktycznie cały dzień, a na włosach czy ubraniach czuć go nawet do trzech dni. Pachnie jak sorbet waniliowy z dodatkiem migdała/wanilii? Ciężko mi to określić. Mi się zapach osobiście podoba, jednak nie do używania na codzień. Jest trochę duszący jak na letnie dni. Wolę go używać chłodniejszymi wiosennymi wieczorami. Atomizer nie zacina się, buteleczka jest ok, wyglądem nie powala, ale nie o to przecież tutaj chodzi.

Cherry Smoothie jak sama nazwa wskazuje jest idealnie odwzorowanym zapachem wiśni. Pachnie tak, jakby zanurzyć nos w podbitym migdałem wiśniowym sorbecie. Zapach ma ogromną projekcję i trwałość. Porównywany do Lost Cherry Toma Forda jest ciekawą alternatywą dla fanów owocowych słodkości. Po czasie staje się delikatnie dymny, acz nie traci na swojej mocy. Nie dla każdego, otoczenie również odbiera go różnie. Może być duszący, chociaż proponowałabym go raczej na ciepłe wieczory. Atomizer wygodny, butelka nie zachwyca, ale przecież nie ma to prawie żadnego znaczenia.