Olejowanie włosów nigdy nie było moją ulubioną metodą ich pielęgnacji. Nie widziałam większych efektów po dotychczas wypróbowanych olejach(czyste spożywcze, oliwki dla dzieci i mieszanki typowo do olejowania z drogerii, olej rycynowy itp.), a że nie lubię poświęcać wiele czasu na włosowe zabiegi to zaniechałam olejowania na sześć lat.
Dużo dobrego czytałam o olejach indyjskich, ale nigdy nie było mi z nimi po drodze. Amlę Gold spotkałam w drogerii Kosmyk-akurat w czasie gdy borykałam się z dużym osłabieniem oraz wypadaniem włosów, więc przeczytawszy pobieżnie skład, wrzuciłam do koszyka.
Olej jest na parafinie co akurat mnie dodatkowo zachęciło(i uznaję taki skład za plus)-moim włosom bardzo służy nafta, więc olej na parafinie analogicznie też powinien na nie działać.
Zacznę od wady przez którą nie nałożę go już nigdy na długość włosów-Amla Gold nadaje moim włosom dziwny, żółty blask, niestety dosyć wyraźny. Mam ciemne, brązowe i raczej w takim chłodnym odcieniu, z takim żółtkiem czułam się bardzo źle.
Ta cecha jest za to plusem dla mojej koleżanki, która ma farbowane na blond włosy i twierdzi, że ten olej bardzo ładnie wydobywa słoneczne blond refleksy. A więc-co kto lubi(i ma na głowie) ;)
Ja olej nakładam na godzinę przed myciem(częstotliwość 2-3x w tygodniu), zawsze ze szczególnym uwzględnieniem skóry głowy.
Lubię jego konsystencję-lekko gęściejszą, sprawia wrażenie takiej otulającej i aksamitnej.
Zmywam go metodą emulgowania odżywką(jakąkolwiek) wmasowuję ją dokładnie, spłukuję i normalnie myję szamponem.
Dla mnie taka metoda zmywania olei oraz nafty to same plusy. Raz, że włosy bardziej miękkie; dwa, że zmywając tym sposobem włosy zawsze są domyte i nigdy nie miałam problemu z obciążaniem czy resztkami oleju; trzy, że to świetny sposób na zużycie odżywek i masek, które nam zalegają ;)
Na długości Amla Gold ładnie je dociąża i nawilża, nadaje elastyczności. Jednak tam nie używałam go zbyt długo, więc ciężko wypowiedzieć mi się o efektach na włosach, zwłaszcza, że na długości włosy mam zdrowe.
Bardziej się skupię na skórze głowy-tu olej zadziałał super. Po dwóch miesiącach mam wysyp baby hair, szczególnie na zakolach. Włosy są wyraźnie wzmocnione, wypadają mniej. Zaskakująco szybko rosną! Moje z natury i tak rosną dosyć szybko, ale nigdy jakoś nie zwracałam uwagi na ten fakt. Ostatnio obcięłam włosy do brody i tak jak w poniedziałek nie mogłam ich zebrać w kitkę, bo wszystko uciekało, tak w sobotę już normalnie mogłam je zebrać gumką na cały dzień, więc ewidentnie po tym olejku szybciej rosną.
Nie zauważyłam większego wpływu na inne aspekty skalpu-przetłuszczanie jak zawsze takie samo i wzmożone, za to ani razu mnie nie zaswędziała skóra podczas jego stosowania, olejek nie podrażnia jej i nie powoduje łupieżu.
Odlewkę Amli Gold dałam koleżance z pracy i jest nim zachwycona. Twierdzi, że włosy po nim są zupełnie inne-mocne i nawilżone. I tak jak miała umówioną wizytę u fryzjera, tak chyba ją odwoła, bo ma tak fajne włosy, że szkoda obcinać :)
To czego w Amli Gold nie cierpię to zapach. Cytrynowa kostka do WC, tudzież toaleta na dworcu(wybaczcie). Zapach jest mocny-nie wyobrażam sobie jak można go nakładać na całą noc i tak spać. Na szczęście nie zostaje na włosach.
Obecnie w kolejce czeka zielona Sesa i czarna Amla, recenzowany produkt wciągnął mnie w świat olejków indyjskich :D