Na pewno fajnie, że jest to produkt EKO, ale już jego stosowanie nie jest zbyt LOGICZNE.
Ekologiczny dezodorant kupiłam w drogerii Rossmann już jakiś czas temu, jednak zarówno z użykowaniem go, jak i ze zrecenzowaniem przez jakiś czas nie było mi po drodze. Nie kosztował majątku, na promocji zapłaciłam coś koło 20 złotych, a jak na produkt z łatką eko nie jest to jakaś mega wygórowana kwota.
Już na starcie zaskoczyć może opakowanie, które jest wykonane nie z plastiku, lecz z tektury, co już samo w sobie jest bardzo przyjazne dla naszej planety. O dziwo tenże papier jest dość wytrzymały i jakoś mocno się nie niszczy wraz z użytkowaniem.
Sam dezodorant nie jest kremowy jak to zazwyczaj w tego typu formule do rozsmarowywania roll on-em bywa, lecz ma konsystencję stałą, bardzo zbitą, niczym takie w ogóle nieużywane, szare mydło. Serio nałożenie tego kosmetyku jest trudne, a gdy już się to uda, to pod pachami zostaje takie pozłuszczane coś, które się osypuje... Nie ukrywam, iż bardzo mi się to nie podoba. Jeszcze gdyby to nie zostawiało tych farfocli... No bo chyba nie powinno być tak, że po zastosowaniu produktu, który ma za zadanie odświeżać, ja czuję się pobrudzona? :D
Co do innych walorów, choćby zapachu: jest niezwykle subtelny, pod pachami praktycznie niewyczuwalny na dłuższą metę. Plus za to, że dezodorant nie wywołuje żadnych podrażnień ani dyskomfortu nawet w momencie, gdy jest stosowany tuż po depilacji.
Jeśli chodzi o efekty, dla mnie nie są one wystarczające. Nie zauważyłam żadnego wpływu na redukcję potliwości, może jedynie w niewielkim stopniu kosmetyk chroni przed nieprzyjemnym zapachem potu, jednak tylko w przypadku braku jakiejś większej aktywności fizycznej. Generalnie stosując ten produkt miałam wrażenie niewystarczającej ochrony, a czasem praktycznie jej braku. A chyba jednak nie po to stosuje się dezodorant...
Na pewno jednak, żeby nie było tak negatywnie, na pochwałę zasługuje skład. Dezodorant bazuje na mące z korzenia maranty oraz skrobi kukurydzianej, a nie na kontrowersyjnych związkach glinu. Do tego mamy tutaj dużo pielęgnacji, jak choćby liczne oleje (z nasion słonecznika, kokosowy, jojoba czy z brzusznicy), masło shea, wosk z borówki Berry Wax czy ekstrakt z liści rozmarynu lekarskiego.
Reasumując: niestety jestem rozczarowana. Kosmetyk zapowiadał się świetnie jako ekologiczny z zachęcającym składem, jednak okazał się problematyczny w użytkowaniu i niedający zadowalających efektów stosowania. Ja niestety nie sięgnę po propozycję od Eco Soft ponownie - ba, nawet tego mojego egzemplarza nie zużyłam, bo było to dla mnie zbyt uciążliwe i w końcu po kilku miesiącach kosmetyk trafił do kosza, mimo że bardzo nie lubię wyrzucania...
Zalety:
- delikatny dla skóry, nie generuje nieprzyjemnych odczuć po aplikacji, nałożony nawet tuż po depilacji
- bardzo dobry skład
- wydajność (ja wręcz nie byłam w stanie kosmetyku zużyć)
- proekologiczne podejście marki (papierowe opakowanie)
- całkiem ładny zapach
Wady:
- bardzo problematyczne użytkowanie ze względu na trudną konsystencję
- po zastosowaniu czasem ma się wrażenie ubrudzenia przez łuszczący się i osypujący produkt
- nie wpływa na ilość wydzielanego potu
- przy większej aktywności nie ochroni wystarczająco przed nieprzyjemnymi woniami
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie