Baroness Calendula Flower Mask Sheet Kojąca maska w płachcie z ekranem z kwiatów nagietka

Ostatnio jedna z moich ulubionych maseczek w płachcie, super się sprawdza! Śmiesznie niska cena, dostępność na plus. Maseczka made in Korea z niezłym składem idealna do stosowania w upalny dzień. Żółta minimalistyczna szata graficzna opakowania zawiera wszystkie niezbędne informacje dotyczące produktu. Z boku dodatkowe nacięcie ułatwia otwieranie saszetki. Biała miękka płachta z nacięciami przylega do twarzy idealnie, dobrze została skrojona. Nieco ciężko się ją rozwija ponieważ mocno cieknie śliska esencja, która jest bezbarwna i ładnie kwiatowo pachnie - zapach jest bardzo subtelny. Wystarczy zaaplikować na 15-20 minut i cieszyć się chłodem, a uczucie jest bardzo ale to bardzo przyjemne i niezwykle przydatne latem po całym upalnym dniu gdy szukamy ukojenia i chłodu. Naprawdę koi podrażnienia skóry suchej i wrażliwej, prawie czterdziestoletniej po opalaniu się, podrażnieniu wywołanym nowym kosmetykiem - sprawdzony, tani i szybki sposób na ratunek! Zużyłam już wiele opakowań i ciągle mam w zapasie. Serdecznie polecam wypróbować ♥️

Maskę kupiłam z ciekawości, ponieważ niska cena a uwielbiam maseczki szczególnie tę na płachcie. Maska znajduję się w saszetce, z dominującym kolorem żółtym i pomarańczowym. Po otwarciu od rana czuć bardzo intensywny zapach mi nie przeszkadzał zaś domownicy pytali co tak śmierdzi. Maska jest na tkaninie średniej grubości, bardzo mocno nasączona esencją ale nic nie cieknie z twarzy przy stosowaniu. Maska nawilża, koi i łagodzi oraz pobudza zmęczoną cerę. To co zostaję szybko się wchłania.

Jest to jak mała dawka raju w żółtej saszetce. Po pierwsze, ta maseczka od razu daje uczucie odświeżenia, ochłodzenia, nawilżenia, wszystko w jednym. Do czego by to porównać? Wyobraź sobie letni, upalny dzień, Ty zmęczona, spocona, a tu jakbyś umieściła swoją twarz w lodówce! To jest właśnie to bezcenne uczucie. Maseczka była niedroga, więc naprawdę warto to dla siebie zrobić. Esencja przezroczysta, wodnista, maseczkę momentami trudno było rozłożyć z opakowania bo się ślizgała mi w palcach! Ale uwaga, nie spodziewajcie się, że wystarczy esencji na całą twarz, szyję i dekolt. Po prostu nie ma jej dość! Maseczka pochodzi z Korei Południowej, gdzie pielęgnacja to prawdziwa religia, więc wiadomo, że to musi być dobry kosmetyk. Ale wracając do maseczki! Naprawdę łagodzi podrażnioną basenowym chlorem skórę. Maseczka jest tak dobrze wycięta w kilku miejscach, że dopasowuje się jak rękawiczka do mojej twarzy. Skład też niezły: alantoina na łagodzenie, pantenol na nawilżenie, ekstrakt z lawendy, szałwii, rumianku i mięty dla dodatkowego boostu dla mojej skóry. To jak małe spa w saszetce. Cóż, może nieco drobne, ale zawsze coś, prawda? Podsumowując, ta maseczka to prawdziwy game changer dla mojej skóry. Nawilżenie, ukojenie, odświeżenie, łagodzenie – wszystko w jednym. Koreanki wiedzą, co robią, a ta maseczka jest tego najlepszym dowodem. Szczerze polecam!

Maseczka ma dobrze dopasowaną do twarzy płachtę, jest optymalnie nasączona esencją, Szkoda, że w opakowaniu nie ma więcej esencji - ja taki nadmiar lubię nakładać na szyję i dekolt. Esencja ma ładny, delikatny zapach. Szybko się wchłania, daje efekt chłodzenia skóry. nie pozostawia lepkiej, klejącej warstwy. Skóra jest gładka, odpowiednio napięta i nawilżona. Maseczka kosztowała kilka zł i naprawdę nie ma się czego przyczepić - to całkiem dobry produkt. Nie uczuliła mnie ani nie spowodowała podrażnień.