Znacie to uczucie, gdy w wiosenny, ciepły dzień siadacie w cieniu kwitnących drzew ze szklanką wody z cytryną (opcjonalnie lemoniady), a przyjemny, lekki wiatr owiewa całe wasze ciało? Na pewno znacie, a powiem wam, że to jeden z piękniejszych obrazów, jakie przywodzi na myśl aromat Eclat D'Arpege :)
Ta prosta, okrągła jak jabłuszko buteleczka skrywa w sobie prawdziwą esencję wiosny, z całą jej zielonością, świeżością i słodyczą kwiatów na czele.
Prym wiedzie lilak, czyli po prostu bez, mokry od deszczu, złagodzony herbacianymi liśćmi i orzeźwiony cytrusami. Jest i odrobina kwiatów, wszak to wiosna, więc i kwiaty muszą być! Kropelka piwoniowej esencji, jeszcze troszkę osmantusa, odrobina brzoskwiniowej, puszystej słodyczy - i mamy to!
Cudowny, musujący i świetlisty aromat, kobiecy - nie dziewczęcy, o nie! Lekki i zwiewny, a jednak nie ulotny. Świeży i delikatnie słodki - a wszystko to migocze i rozkwita, otula niczym kokon, jednak nie narzuca się swoją obecnością.
Piżmowa baza dodaje odrobiny ciepła i wieńczy całość. Niczego tu nie jest za dużo, ten bukiet jest stworzony z rozwagą, przez kogoś, kto zna się na tym i wie, co doskonale podkreśli kobiecą naturę.
Projektują delikatnie, na długość ramion, są również mocno komplementowane, zwłaszcza przez moją drugą połówkę ;). Trwałość mogłaby być nieco lepsza, ale wybaczam - w końcu to perfumy wiosenne, nie muszą trzymać się od rana do nocy, a i reaplikacja jest w tym przypadku miłą czynnością, nie ukrywam :).
Perfumy idealne na wiosnę, na tę porę, gdy ubieramy się lżej, gdy natura budzi się do życia i przyozdabia się w najpiękniejsze kolory, jakie widział świat. Doskonale uzupełnią nawet casualową stylizację, poprawią humor, dodadzą pewności siebie i zatrzymają ten majowy, bzowy zapach powietrza po deszczu na dłużej...