The Body Shop Vegan Lip Butter, Coconut Wegańskie masełko do ust `Kokos`

Dostałam ten balsam do ust od Mikołaja. Uwielbiam zapach kokosa, a poza tym w okresie zimowym mam zawsze suche i popękane usta, tak więc prezent jak najbardziej trafiony. Produkt zamknięty jest w plastikowym, małym kubeczku z wieczkiem, idealnym do małej torebki. Jest bardzo kremowy i chociaz spodziewałam się, że będzie bardziej zbity jak na masło przystało (a bardziej przypomina wazelinę) to nie mam zastrzeżeń do takiej formuły - produkt rozprowadza się bardzo dobrze, a dodatkowo jest bardzo wydajny, bo nawet najmniejsza ilość daje radę. Przez miesiąc użyłam dosłownie odrobinę z wierzchu. Jedynym z zastrzeżeń jakie można mieć, chociaż to już trochę czepialstwo, jest fakt, że mając dłuższe paznokcie ciężko wydobyć masełko z opakowania. Jeśli chodzi natomiast o największe zalety tego produktu, czyli jakość i zapach to przyznaje, że są idealne. Zapach kokosa jest piękny, chyba jeden z najlepszych jakie znam. Dodam, że mam też inne produkty tej marki z kokosowej serii i pozostałe produkty nie pachną aż tak ładnie jak te masełko. Możecie mi nie wierzyć, ale ostatnio jadąc samochodem pożyczyłam masełko mamie siedzącej na tylnej kanapie i zapach czułam siedząc nawet na miejscu pasażera. Oprócz pięknego zapachu możemy też liczyć na bardzo silne nawilżenie. Moje usta jesienią i zimą są naprawdę przesuszone, szczególnie że używam matowych pomadek na codzien. Masełko nawilża wargi, nie jest na nich zbyt wyczuwalne ani ciężkie, wchłania się dość sprawnie i pozostawia bardzo przyjemne uczucie odżywionych, wypielęgnowanych ust. Dodatkowo jest też przyjemnie słodziutkie w smaku. Przyznam szczerze, że nie używałam jeszcze innej pomadki/masełka z drogerii, które dawałyby tak dobry efekt. Jedynie maść z apteki jest w stanie pokonać masełko The Body Shop, a że maść tak ładnie nie pachnie - wybór jest oczywisty!

Powyższe masełko dorzuciłam na promce do koszyka i byłam go bardzo ciekawa, raz, że kocham zapach kokosa, a dwa, że lubię różne mazidła do ust. Opakowanie to plastikowy słoiczek o pojemności 10ml. Szczerze, nie jest to jakiś mocny plastik, w kosmetyczce nic mu się nie dzieje, ale jakby spadł z wysokości to nie wiem czy plastik na wieczku by nie pękł. W każdym razie u mnie póki co opakowanie jest w całości. Zapach masełka, to czysty naturalny kokos, nie czuć żadnej chemicznej domieszki. Choć fajnie byłoby gdyby zapach być chociażby odrobinę słodszy, bo jest taki no powiedzmy 'surowy', to i tak go polubiłam. Zgodzę się z producentem, że ten zapach ma taką jakby orzechową nutę, dla mnie tez przypomina zapach nierafinowanego oleju kokosowego, czuć ten kokosowy naturalny miąższ. Masełko ma zbitą białą formułę, podczas nabierania go jest kruche jak zamarźnięte masło, ale w kontakcie ze skórą od razu się rozpuszcza. I właśnie z jednej strony spodziewałam się, że to masełko na ustach będzie bardziej kremowe, a na pewno gęstsze jak na masło przystało. A jest nieco 'rzadkie', lekko wazelinowe i rozjeżdzające się. Niestety w przypadku tego masełka bardzo trudno o rozprowadzenie je i nie wyjechanie poza kontur ust, bo ono właśnie jest takie rzadkie i ślizgające się na ustach, co mnie wkurza. I tutaj jest w zasadzie moja jedyna wątpliwość i minus co do tego produktu. Z właściwości pielęgnacyjnych jestem zadowolna, cudownie zmiękcza, naprawdę nawet kiedy miałam usta mocno spierzchnięte i popękane nałożone grubszą warstewką na noc, ładnie regenerowało usta. Były miękkię a pęknięcia zagojone. Ładnie tez wygładza usta, każda pomadka a szczególnie matowa wygląda bardziej równomiernie i ładniej. Masełko dobrze nawilża usta, chroni przed wysuszaniem i jest po prostu skuteczne. Podsumowując spróbowałam, ciekawość zaspokoiłam. Dużym plusem jest jego wydajność, ale jeśli chodzi o przyjemność aplikacji i formę prawdziwego masełka do ust to jestem zawiedziona. Idealnego masełka do ust szukam dalej.