Kartonik o metalicznie niebieskim wykończeniu ze zdjęciami włosów stopniowo przechodzącymi z mocnego niebieskiego odcienia do szarości muśniętej chłodem. Opisy na kartoniku w języku angielskim i francuskim, ale to żaden problem, bo w środku znajduje się również ulotka ze szczegółową instrukcją. Buteleczka z matowego szkła z metalicznie niebieską etykietą idealnie pasuje do zewnętrznego opakowania, pod mocnym światłem można dojrzeć stopień zużycia produktu. Szklana pipeta czasami nabiera tylko dwie krople - chociaż częściej zdarza się jej pobierać 4 krople - trzeba mieć to na uwadze podczas mieszania pigmentu z dużą ilością maski lub odżywki, bo szklana rurka bardzo mozolnie przeciska się przez otwór wylotowy buteleczki. Obowiązkowo należy założyć rękawiczki, bo na skórze odrobina rozrobionego barwnika zmytego po kilku sekundach zostawia smerfową plamę, która mimo częstego mycia dłoni zanika po dopiero dwóch dniach.
Konsystencja porównywalna do lekko rozwodnionej farby plakatowej, spodziewałam się większej płynności, ale to nie płukanka tylko mocny koncentrat barwnika.
Zapach kojarzy mi się z wizytą w gabinecie stomatologicznym, dość specyficzny, szczęśliwie zanika po dodaniu pigmentu do nawet słabo pachnącej odżywki.
Moje włosy sięgają w formie mokrej i rozczesanej do pasa, na codzień są kręcone w typach 2c, 3a, 3b, 4a i mocno muśnięte słońcem (tak nazwę upierdliwie pomarańczowe odcienie zaczynające się 10 cm od nasady do 10 cm od końcówek, bardzo trudne do stonowania poprzez cieniuteńkie pasemka odcienia jaśniejszego blondu), które próbowałam już niwelować szamponem i maską No Orange od Fanoli, jednak tam efekty często były ciężkie do przewidzenia i okupione nawet dwoma godzinami spędzonymi ze specyfikiem na włosach, co często kończyło się również kilkudniowym zabarwieniem skóry głowy na smerfowo oraz przesuszeniem pasm, co skutkowało rozcapierzoną na wszystkie strony grzywą lwa.
Używałam kilkukrotnie mieszając z maską Kallos Pro-Tox oraz odżywkami OnlyBio i Tołpy. W przypadku kosmetyków o dużych pojemnościach mogłam nabrać ok. 80 gram do miseczki i rozmieszać z 8 kroplami nakładając na suche włosy, Używając z odżywkami o małych pojemnościach trochę było mi ich szkoda na niepewne rezultaty dlatego zdecydowałam się mieszać ok. 30 gram takich kosmetyków z trzema kroplami pigmentu nakładając na świeżo umyte włosy.
Po spędzeniu z taką kompozycją na głowie około 40 minut spłukiwałam wszystko i myłam głowę szamponem, bo barwnik cały czas dawał o sobie znać barwiąc wodę na pastelowo. Po nałożeniu odżywki na trzy minuty i jej spłukaniu pasma były bardzo miękkie i wygładzone.
Po wysuszeniu włosy były powierzchownie stonowane jak po wizycie u fryzjera, spod spodu przebijały jeszcze trochę ciepłe odcienie.
Chłodny odcień utrzymywał się przez dwa kolejne mycia, potem zaczynał słabnąć, jednak nie było to chamskie wybijanie pomarańczowych odcieni całymi partiami a przebijanie się ciepłych odcieni na pojedynczych włosach, których przybywało po każdym kolejnym myciu.
Musiałam jednak uważać na drobniejsze jaśniejsze pasemka i końcówki, bo te bardzo szybko zaczynały łapać zielonkawe odcienie, które starałam się zniwelować różową płukanką.
Końcowo włosy wydawały się być ciemniejsze, nie nabierały niebieskawych odcieni, były mocno ochłodzone ze specyficznym mroźnym blaskiem, który bardzo przypomina mi wszystkie wariacje brązowych, zimnych włosów na Pintereście, ponadto nie miały oznak przesuszenia, dobrze się układały i były mocno nawilżone.
Mogłyby być trochę tańsze, bo cenę uważam za zbyt wygórowaną mimo działania. W porównaniu do szamponów i masek tonujących wydajność i stopień koloryzacji uważam za kosmicznie mocny i znacznie szybszy w uzyskaniu.
Gdybym miała możliwość kupić stacjonarnie inne kolory w niższej cenie zrobiłabym to bez wahania, bo efekt i wydajność są tego warte.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie
W marketplace Allegro, Amazon