Ku swej ogromnej uciesze -odnotowałam działanie wzmacniające.
Lubię od czasu do czasu zafundować sobie kosmetyk z „wyższej” półki. Określenie to jest względne i dla każdego oznacza coś innego, natomiast dla mnie spray do włosów, którego cena przekracza sto złotych nosi już jakąś namiastkę luksusu.
Generalnie na co dzień wystarczają mi drogeryjne produkty, nie narzekam mocno na stan swoich włosów -bardziej na skórę głowy, ale niedawno odstawiłam codzienne stosowanie prostownicy na rzecz sięgania po nią naprawdę okazjonalnie, nie częściej niż raz w miesiącu i dlatego, aby „uczcić” to małe zwycięstwo rozpieściłam siebie tą oto mikroemulsją.
Stosunek do wszelkiego rodzaju produktów w sprayu mam sceptyczny, ale do tego konkretnego reprezentanta marki Medavita podeszłam z jakimiś oczekiwaniami, bowiem dziewczyna, którą śledzę na Instagramie nie w ramach współpracy, a zupełnie niezależnie chwaliła efekty stosowania go.
Zapakowany jest w porządnie wykonaną rudą butlę, której design jest prosty, ale elegancki no i jakiś tam piniondz w nim czuć;) płyn ma konsystencję emulsji, jest pastelowo pomarańczowego koloru, jego zapach ciężko mi oddać, ale ma w sobie coś z perfum z bardzo lekko męskim sznytem. Atomizer prawidłowo rozpyla ciecz po włosach, nie rozlewa jej nadmiernie ani zbyt skromnie, dzięki czemu proces aplikacji jest szybki i prosty, ciężko przesadzić z ilością. Ja początkowo nakładałam emulsję codziennie po umyciu i osuszeniu włosów ręcznikiem, mniej więcej od połowy długości, jednak po około tygodniu moje włosy poczuły przesyt i musiałam zminimalizować ilość aplikacji. Optymalną dla mnie częstotliwością jest spryskiwanie czupryny co drugie, trzecie mycie.
Ten produkt naprawdę działa i to zaskakująco. Po pierwszej aplikacji uderzyła mnie miękkość moich włosów oraz sypkość, której doświadczałam jedynie po wizycie w salonach fryzjerskich. Włosy bardzo ładnie się układają, są dociążone, błyszczące, tak miękkie, że mam ochotę ciągle je głaskać. Po miesiącu użytkowania muszę stwierdzić, że są w zauważalnie lepszej kondycji, lśniące, gładkie, zdrowsze. Mam wrażenie, że spray chroni czuprynę przed działaniem ciepłego nawiewu suszarki, bo nawet bezpośrednio po suszeniu, a jeszcze przed rozczesaniem włosy są jakieś takie „lepsze”. Mało precyzyjne określenie, ale nie umiem inaczej tego nazwać.
W każdym razie produkt niewątpliwie działa nawilżająco, odbudowująco i ochronnie.
Przy moich cienkich, ale nie rzadkich włosach, przy stosowaniu początkowo non stop przez tydzień, a później co dwa-trzy dni, pozostała mi jeszcze połowa zawartości ze 150ml. Myślę więc, że wystarczy jeszcze spokojnie na półtora miesiąca, a więc wydajność jest całkiem w porządku, choć nie mam dużego doświadczenia z odżywkami w sprayu. Ponadto śliczny zapach, o którym wspomniałam na początku, dość długo (subtelnie) utrzymuje się na włosach i to także oceniam jako plus.
Odradzam stosowanie dzień w dzień, szczególnie przy cienkich włosach, bo może obciążyć, ale ja tak mam z każdą odżywką jeśli używam jej po każdym myciu.
Podsumowując dopisek „wzmacniające” w nazwie produktu nie wziął się znikąd i uczciwie muszę przyznać, że emulsja świetnie sprawdza się jako dodatkowa kuracja dla włosów. Jestem na tyle zadowolona, by zakupić ją w przyszłości ponownie lub spróbować czegoś innego z asortymentu marki. Może nie do stosowania non stop, ale właśnie jako kurację raz-dwa razy w roku.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie