Zara Hair, Curl Activator Aktywator skrętu loków

ja: Mam dużo cienkich, kręconych włosów w typie wurly (zmieszanie fali i loka czyli typ 2c/3a). Średniporowate w kierunku niskoporowatych, długości do ramion. W okresie zimowym lubią się plątać nad karkiem i mają tendencje do wypadania. Często bywają matowe i szorstkie. Oczekiwania: Dobre podbicie skrętu, utrwalenie bez puszenia. Skład: Humektanty w dużej mierze czyli jest to teoretycznie kosmetyk typowo nawilżający. Znajdziemy też silikony, które powinny utrzymać w ryzach efekt. Są też trzy potencjalne alergeny Opakowanie: Tu muszę przyznać, że marka się postarała. Opakowanie wyglądem przypomina bardziej perfumy niż kosmetyk do włosów. Prezentuje się bardzo dobrze, jest naprawdę ładne. Aplikator w postaci sprayu, dozuje idealną porcję kosmetyku. Nie zacina się. Plus za dwie pojemności 150 ml i turystyczne 75 ml. Przez opakowanie ciężko kontrolować zużycie produktu. Wrażenia: Przyzwyczajona jestem do aktywatora skrętu w formie kremu, odżywki bez spłukiwania. Tu jest to produkt w sprayu. Powiedziałabym, że nie jest to kosmetyk przeznaczony do stylizacji zaraz po myciu, raczej do reanimacji fryzury. Idealny gdy włosy nie są w dobrej kondycji, ale nie trzeba ich jeszcze umyć. Aktywator podbija skręt ale kompletnie nie utrwala fryzury. Trzeba użyć relatywnie dużo kosmetyku by osiągnąć fajny efekt, a to z kolei przekłada się na średnią wydajność. Cena w stosunku do jakości kosmetyku jest w moim odczuciu za wysoka. Był to kosmetyk wart wypróbowania, cieszę się, że nie kupiłam go sama tylko dostałam. Skład jest raczej średni, cena wysoka, nie wrócę po kolejne opakowania.