Maison Alhambra L'Intrude EDP 

Bardzo lubię ten zapach. Jest to mój jesienno zimowy must have na codzień. To jest oda do tuberozy. Jak ktoś nie przepada za białymi kwiatami i tuberoza będzie rozczarowany. Ja lubię te nuty dlatego nie mogło tego flakonu u mnie zabraknąć. Tuberoza w połączeniu z jaśminem, gruszką bergamotką i paczulą dają tak piękne połączenie, że ciężko opisać ten zapach. Jest ciężki i bardzo jesienny. Nie wyobrażam sobie używać go latem ( chyba, że na jakieś chłodne wieczory). Jest ultra kobiecy, podoba się mężczyzną, jest seksi, bardzo wibrujący. Idealny na codzień w chłodne dni. Takie otulające.

Miałam okazję testować próbkę o pojemności 10 ml. Po tych testach zdecydowanie kupię cały flakon. L'intrude od Maison Alhambra to mocna inspiracja Givenchy L'interdit. Jak dla mnie to są zapachy, które pachną niemal 1:1. Dla mnie jest to klasa, elegancja i dojrzałość zamknięta w butelce. Szukałam długo tak esencjonalnego i kobiecego zapachu. • Zapach: jest bardzo głęboki i wciągający. Gdy go użyję, mam ochotę wąchać go non stop. Owoce nie są dominujące. Cała kompozycja jest pięknie razem zblendowana. Poza gruszką jak dla mnie wyczuwalna jest także poziomka, która delikatnie musuje na skórze. Białe kwiaty ślicznie współgrają z pozostałymi nutami, nadają im szlachetności, elegancji i cudownego wyrafinowania. Perfumy nie są przesadnie słodkie. Uwielbiam używać ich na co dzień, jak i na większe wyjścia. • Projekcja: bardzo mocno projektują. Są wyczuwalne z daleka. • Trwałość: na skórze utrzymują się około 10-12 godzin. Na ubraniach zostają na bardzo bardzo długo. Są nawet delikatnie wyczuwalne po praniu. • Flakon: klasyczny falkon. Nie przekonuje mnie ta kokardka, która wygląda dość tanio i infantylnie. Ale samo szkło jest solidne, korek i atomizer również. Można go kupić już za 70,00 zł. Super stosunek jakości do ceny.