Lancome Lash Idôle, Flutter Extension Mascara Wydłużający tusz do rzęs

Skuszona opiniami i reklamami kupiłam tusz.Jednak produkt nie spełnil moich oczekiwań. Wysoka cena a produkt gorszy niz drogeryjne tusze. Uzywam go gdy nie mam innego produkru pod reką. No cóż...marketnig firmy dobrze działa bo i ja dałam się skusić na bubel.

Właściwie na tytule mogłabym zakończyć pisanie opinii na jego temat, ale ... . Jestem fanką lash idole, wersji jaka pojawiła się w marce jakiś czas temu. Zużyłam już wiele opakowań i dalej dokupuję nowe. Niestety, ale wersja flutter extension to marność nad marnościami. Żeby chociaż spełnił jedną z tych swoich obietnic, to może nie wylądował by w koszu. Ponoć jego głównym zadaniem ma być wydłużenie rzęs i nad tym Lancome pieje z zachwytu. Nic z tego, drogie panie tudzież panowie. Nie wydłuża. Żaden flutter tu nie istnieje. Nawet w najmniejszym stopniu. Podczas pierwszych machnięć szczoteczką widać próby rozdzielenia rzęs, coś niby zanosi się na jakieś wydłużenie, w oddali majaczą rzęsy jelonka bambi ... I co? No i nagle rozpoczyna się jedna wielka katastrofa. Zaczyna się sklejanie rzęs, oblepianie bez możliwości rozdzielenia ich nawet inną suchą szczoteczką. Efekt: rzęsy sterczą niczym sztachety w płocie. Jako że uparty ze mnie egzemplarz, to metodą prób przeróżnych udało mi się pomalować nim rzęsy tak, by wyjść do ludzi, przynajmniej takie było moje wyobrażenie. Cóż też ujrzałam w lustrze po kilku godzinach? Piękną pandę po oczami i czarne kropki na policzkach. Oznaczało to nic innego jak kiepską jakoś tego specyfiku i już wiedzialam, że miłości nie będzie aczkolwiek pomyślałam, że jakoś go może wykorzystam. I co też się okazało? No, nie dane mi było go zużyć, gdyż pewnego dnia, podczas próby otwarcia gada, wypadł z niego ogranicznik. I tu dobiegamy końca tej podróży. Wiadomo, bez ogranicznika wydobywamy właściwie cały tusz z pojemnika. Oczywiście, jeśli ktoś ma parcie na czyszczenie, w takiej sytuacji, szczoteczki za każdym razem (podziwiam cierpliwość), to może i byłaby szansa na jakieś tam zużycie do końca. Ja niestety sensu nie widziałam, tym bardziej że na moich rzęsach nie robił nic prócz wielkiego bałaganu. Dlaczego po stworzeniu tak dobrego tuszu jakim jest lash idole, stworzono takie dziadostwo? Cóż, widać że moja relacja z tuszami Lancome w dalszym ciągu nosi znamiona love - hate. Stanów pośrednich brak.

Formuła tego tuszu jest jak aksamit i krem w jednym, który cudownie rozprowadza się na rzęsach na wszystkich pojedynczych włoskach bez efektu sklejania. Rzeczywiście czuć tę formułę z woskiem, która je otula sprawiając, że wyglądają jak wachlarz pięknych, długich rzęs. Są idealnie rozdzielone i wydłużone, bez grudek czy osypywania. Makijaż oka utrzymuje się naprawdę przez cały dzień bez rozmazywania! Kolor głębokiej czerni uzyskujemy już po pierwszym pociągnięciu. Dokładając druga warstwę tuszu uzyskacie natomiast jeszcze głębszy kolor i grubsze włoski. Szczoteczka z ultra cienkim nano włosiem precyzyjnie rozczesuje nawet najkrótsze rzęsy od nasady aż po same końce. W moim odczuciu rzęsy są odżywione i nawilżone. Jestem nim naprawdę zachwycona i wart jest swojej ceny!