CHI Royal Treatment, Pearl Complex Lekka kuracja bez spłukiwania

Mam chyba wszystkie olejki/jedwabie z chi w pojemności 15ml, ale z tym totalnie się nie polubiłam. Mam włosy puszące się, poddawane rozjaśnianiu, suszarce i prostownicy. Zazwyczaj jedwabie nakładam na mokre lub już podsuszone włosy od ucha w dół. Robiłam kilka podejść do tego produkt, za każdym razem próbowałam mniejszej ilości olejku, ale i tak zawsze włosy są w okropnym stanie - posklejane strąki, tłuste, oklapnięte. Na pewno nie jest lekki jak producent przekonuje.

Kupiłam tę kurację z myślą o przetestowaniu innych kosmetyków niż mój ukochany jedwab tej samej firmy. Dodatkowo zachęciły mnie same pozytywne recenzje. To, co wybija się na pierwszy plan, to zdecydowanie zapach. Bardzo ładny, elegancki, odrobinę słodki. Jednak mając w pamięci przecudowny zapach jedwabiu, ten wypada trochę gorzej. Co nie zmienia faktu, że ten też lubię czuć na włosach, a utrzymuje się przez długi czas. Na opakowaniu napisane jest, że to lekka kuracja i żeby wcierać od nasady włosów. Ja osobiście nie radzę tego robić, jeśli nie chcecie mieć tłustych i przyklapniętych włosów. Ten olejek jest ciężki, tłusty i naprawdę łatwo jest przesadzić z ilością. Wystarczy dosłownie kropla na pokrycie całych włosów, choć ja stosuję ten kosmetyk na pasma od ucha w dół. Raz spróbowałam na całe włosy i żałowałam, musiałam myć je drugi raz xd Opakowanko ładne, eleganckie, zgrabne. Ja mam tę mini wersję w buteleczce o pojemności 15 ml. Jest fajna, bo można zabrać wszędzie. Uważam, że spokojnie wystarczy mi na pół roku albo i więcej. Do działania nie mam żadnych zastrzeżeń. Ładnie wygładza włosy, ujarzmia puch, zabezpiecza przed czynnikami zewnętrznymi. Uzywam po każdym myciu na jeszcze wilgotne włosy, tuż przed suszeniem. Co tu więcej pisać, firma CHI to moja ulubiona w kwestii pielęgnacji włosów. Zasługuje na uwagę pięknymi, oryginalnymi zapachami, profesjonalnym działaniem i fajnymi opakowaniami. Na pewno będę testować inne produkty. Ten wypada troszkę słabiej od jedwabiu, bo jest cięższy i ma gorszy (choć nadal piękny) zapach.

Przerobiłam wiele olejków, ale jeżeli do końca życia miałabym używać tylko jednego - byłby to ten truflowy z CHI. Opakowanie - zazwyczaj kupuję olejki o pojemności 50 ml ze względu na wygodę trzymania w dłoni i aplikacji. Przez ostatnie lata również mniejsze pojemności wyposażone były w nakrętkę w kształcie złotej korony. Od niedawna producent zmienił szatę graficzną 50 ml opakowań, które teraz można nabyć jedynie ze zwykłą nakrętką, w złotym kolorze, ale już nie w kształcie korony. Całe szczęście, przezornie zachowałam sobie koronę i zakręcam nią również nowe opakowania, dzięki czemu zachowałam królewski wygląd olejku na dłużej. Zaręczam, prezentuje się na łazienkowej półce naprawdę wyjątkowo! Produkt jest w formie gęstego olejku. Składniki aktywne są na tyle skoncentrowane, że na włosy za łopatki spokojnie wystarcza jedna pompka - wystarczy rozgrzać olejek w dłoniach i dopiero zaaplikować na włosy. Zresztą nie polecam używać jednorazowo większej ilości - łatwo przedobrzyć i zamiast wygładzenia uzyskać strączki. Odnośnie aplikacji, dla moich średnioporowatych (rozjaśnianych) włosów najlepiej sprawdza się aplikowanie na mokro za pomocą tzw. "prying-hands", czyli wprasowanie roztartego na dłoniach olejku w poszczególne, wilgotne pasma, a następnie dalsza stylizacja. Olejku można używać w dwójnasób - również na suche, wymagające dociążenia włosy, jednakże w tym przypadku wzrasta ryzyko nadmiernego obciążenia, a w efekcie strączków. Nie mniej jednak aplikacja na suche włosy sprawdza się w przypadku włosów wysokoporowatych (przetestowane na włosach mojej mamy z silną tendencją do skrętu). Nanoszę olejek mniej więcej od wysokości ucha. Lubię elastyczność włosów i wygładzenie na całej długości. To zbyt dobry olejek, aby służył jedynie do zabezpieczenia końcówek (na końcówki można użyć taniego olejku z czarnuszki, arganowego, czy z jedwabiu). Olejek CHI ułatwia stylizację, wygładza bez obciążenia, gwarantuje efekt tafli - jest po prostu zbyt dobry, aby marnował się jako zwykły zabezpieczacz końcówek. Włosy pozostają wygładzone aż do następnego mycia. Mam wrażenie, że olejek czyni je odpornymi na wilgoć w powietrzu czy odkształcenia od gumki do włosów. Last, but not least - zapach. Dla mnie to jeden z najpiękniejszych zapachów w kosmetyce. Uwielbiam moment, gdy ciepło suszarki wzmaga zapach naniesionego na wilgotne włosy olejku i zapach ten unosi się w całej łazience. Ponadto długo utrzymuje się na włosach i zapewnia liczne komplementy, a przekonałam się nieraz, że zastępuje nawet perfumy :) W mojej opinii zostawia konkurencję w tyle - słynny marokański olejek, jak również mityczny olejek, nie umywają się do Royal Treatment.

Na olejek namówiła mnie fryzjerka. Trochę bez przekonania zaczęłam go stosować a to ze względu na to że nie lubię efektu tłustych, przyklapniętych włosów co niestety przy takich produktach często mi się zdarza. Moje zaskoczenie było spore ponieważ jego stosowanie to czysta przyjemność. Jest mega wydajny ( a włosów trochę mam) do tego cudownie pachnie no i co najważniejsze daje super efekt. Kończę już pierwsze opakowanie (15ml) i końcówki wyraźnie się poprawily. W efekcie mam miękkie, błyszczące i pachnące włosy.

Kosmetyk działa podobnie jak jedwab, ale jest duuużo od niego lepszy, świetnie nawilża i nabłyszcza włosy, wystarczy jedna niewielka kropla i wyglądają rewelacyjnie. Mimo małej pojemności jest wydajny.

Jestem zachwycona tym serum. Po pierwsze ma piękny zapach, który utrzymuje się dłużej na włosach. Jest niezwykle wydajne, gdyż używa się go odrobinę (mam boba), należy pamiętać, aby nakładać je na końcówki, 7-8 cm od nasady włosa, aby nie mieć problemu z przetłuszczaniem. Serum nadaje włosom piękny połysk, są miękkie, ładnie się układają, nie są podatne na wilgoć. Łatwiej jest mi opanować moje puszące się i falowane włosy, a po wysuszeniu na szczotce, wyglądają jak po wizycie u fryzjera.

Brałam udział w "szkoleniu" gdzie firma Farouk chciała zaprezentowac właśnie tę serię swoich kosmetyków. W nagdrodę dostałam do domu małą próbkę (15 ml) tego serum do domu. Powiem tylko tyle - nie ma chyba niczego lepszego do zabezpieczenia włosów przed ciepłem suszarki, prostownicy czy lokówki. Niestety nie jestem w stanie podać tutaj skladu tego kosmetyku bo na małej buteleczce nie jest to napisane ale jestem przekonana, ze jest to kosmetyk napakowany silikonami a jako dowód napisze jaki eksperyment przeprowadzaliśmy na tym "szkoleniu". Otóż jedną dłoń wysmarowalismy tym produktem a drugą zostawilismy ot tak jak była, obie dłonie podgrzewalismy suszarkami i tą "zwykłą" dłoń po chwili wyciągalismy gdzyż ciepło suszarki parzyło a dłoń wysmarowana tym produktem można było trzymac trzymac i nic. Poza tym włosy sa w dobrej kondycji po tym serum, nie są posklejane, nie wyglądają na tłuste itp, wyglądają ładnie ;) Podsumowując - na prawde polecam dla osób które traktują swoje włosy ciepłymi urządzeniami. Proszę jednak wziąć pod uwagę, ze przypuszczenia dotyczące tych silikonów to są tylko moje przypuszczenia - nie widziałam składu tego produktu i nie jestem w stanie powiedziec co tam na prawde jest i co tak dobrze ochraniająco działa na włosy. Zaznaczyłam, ze "nie wiem czy kupię ponownie" bo przestałam używac ciepłych urzadzeń na wlosy. Używam tego produktu od: ponad miesiąc Ilość zużytych opakowań: jedna mała buteleczka 15 ml