Estee Lauder, Sensuous Nude EDP

W recenzji podkreślam że Sensuous i Sensuous Nude to dwa różne zapachy i nie warto analizować jak się ma jeden do drugiego bo to nie jest reformulacja ale coś innego. A inny zapach ma swoją rubryczkę w KWC.

Zapach Sensuous Nude opiera się na 3 nutach, najmocniej wyczuwalny jest kokos.
Wlaścwie to jest kokos od początku do końca, tylko ma fazy większego i mniejszego wybicia. Czasem wibruje w kierunku budyniu s łodziutkiego ciasteczka, czasem , pokazuje oblicze kremu Nivea, albo zawieje białym kwieciem.

Jest bliskoskórny, taki typowo nude. Ale o dziwo trzyma się długo i dzielnie.

Zapach jest bardzo kobiecy, intymny.
Lubię go za to że jest codzienny, nie na jakieś wielkie wyjścia a idealny na codzień. Delikatny, radosny.

Odniosę się do tego że moj ulubieniec wersja Noir pachnie zdecydowanie dłużej, ale też zawiera inne składniki więc nie ma co porównywać. Jednak i wyczuwalność i trwałość jest większa.

Ale nie mam powodu do narzekania bo Sensuous na mnie pachnie cały dzień.

Jest miękki, otulający, kremowy, chce się nim pachnieć dla przyjemności
nagiego pachnienia.
Flakon prosty, nie krzykliwy.

Jestem wielką fanką klasyka Sensuous. Zużyłam już w sumie chyba 3 flakony, w wersji Nude poszukiwałam choćby jakiegoś motywu przewodniego, ale niestety nie znalazłam.

Buteleczka zjawiskowa, ze żłobieniami z tyłu, tak jak klasyk.

Przytłoczył mnie za to na początku zapach jaśminu i jakichś takich mydlanych kwiatów. Potem było nieco lepiej, choć w opisywaniu zapachów dobra nie jestem.

Na pewno jest to produkt z cyklu: skin2skin, nie ma ogona i nie ciągnie się za nami. Czuć go na skórze jak trwały balsam, tylko przy bardzo bliskim kontakcie.

Chciałam kupić w ciemno 100ml, ale na szczęście dorwałam próbkę 2ml i przekonałam się, że na pewno nie jest to zapach dla mnie.


Używam tego produktu od: tydzień
Ilość zużytych opakowań: 2 ml

Bardzo lubię skin-scenty, dają bowiem poczucie komfortu, nie męczą i czasem nie wiemy, czy my pachniemy nimi czy one nami...
Tworzą wokół nosicielki delikatną aurę zapachu, intrygują. Otoczenie nie jest pewne, czy to perfumy czy nasz balsam po kąpieli, ale do rzeczy...
Flakon, a raczej jego tył jest w stylu falowanego szkła, co może imitować ludzkie linie papilarne. Zresztą, wystarczy obejrzeć reklamę zapachu...
Jest prosty i klasyczny i takie lubię najbardziej.
Sam zapach: dla mnie jest piękny. Na początku mamy uderzenie pieprzu, w tle przeplata się kokos, a wszystko okraszone jest nutami drewna. Kwiatów bardzo nie czuję. Głównie te 3 nuty. Co ciekawe-w zimne dni zapach jest bardziej suchy: pieprzno-drewniany, a w cieplejsze dochodzi kokos i daje lekką nutkę słodkości...
Jest zmysłowo i kobieco...
To zapach idealny na randkę, do pracy, egzamin i wszędzie tam, gdzie nie chcemy męczyć zapachem.
Dziwi mnie jedna z poniższych opinii, że zapach nie ma "ogona". To jest zapach NUDE, a co za tym idzie, bliskoskórny, coś jest, a może nie ma? ... ;)
Osoby idące za nami go nie poczują, ale mijające blisko, nachylające się, przytulające nas-jak najbardziej :)
Kobiety lubiące kokos, pieprz, drewno-powinny być zadowolone.
Na dni ciepłe [w upalne szybko wyparuje], chłodniejsze również.
Od siebie polecam :)

Używam tego produktu od: miesiąca
Ilość zużytych opakowań: zaczęte 30ml

Komfortujący, bliskoskorny

Takie niby nic, delikatny, lekko pudrowy, "kosmetyczny" zapach, ale... ujął mnie własnie swoją nienachalnością, tym komfortem, który lubie w innych perfumach tej kategorii: np My Name Trussardi.
Czasem nie chcemy zapachu wyrazistego, potrzebujemy czegoś stonowanego, dającego odpoczać powonieniu.
Czegoś, co po prostu miło otuli skórę:)
Sensous nude własnie taki jest.
Zupełnie inny od swoich sióstr, Sensous i Sensous Noir, które również darzę sympatią.
Jest w nim subtelna słodycz, wyczuwam wodę kokosową, jakąś ciepłą mleczość wymieszaną z miodem, odrobinę bergamotki, miękką wanilię podszytą sandalowcem. Kwiaty giną pod tymi nutami, raczej je dopełniają.
To dobry zapach na dzień, taki z gatunku "nic nie muszę", wygodny jak ulubiony sweter.
Jest seksowny, ale nie w ostentacyjny sposób, lubię to w nim:)

Trwałość: taka sobie, 4-5 godzinna, potem przestaję je wyczuwać na sobie.
Projekcja: średnia, lekki woal zapachu blisko ciała.
Przechodzi na ubrania i nasyca je. Otoczenie wyczuwa zapach lepiej, niz osoba nosząca.

Używam tego produktu od: 30 ml
Ilość zużytych opakowań: 30 w trakcie

Kupiłam te perfuny na początku lata. Akurat wybierałam się na wakacje i szukałam wakacyjnego, plażowego zapachu. Jak powiąchałam w perfumerii ten, zakochałam się. Pięknie pachniał na nadgarstu. Czułam plażę, krem do opalania, olejek, słońce ... po prostu cudo!!! Zakochałam się i od razu kupiłam. Niestety szybko okazało się, że przestałam go czuć na sobie. Strasznie mi było przykro. Psikam też nadgarstek i wącham i nadal jestem zachwycona. Ale ja lubię czuć zapach, który noszę. Usłyszałam kilka komplementów na temat tych perfum na sobie, że przepięknie pachnę. Szkoda, że sama tego nie czuję :(. Nigdy w takim tempie nie zużywałam flakonu perfum, bo co chwilę dopsikuję.

Po pierwsze zapach!
Ukochany pudrowy, ale nie za słodki. Wszystkie nuty idealnie się dopełniają. Rozwija się i niesamowicie zgrywa się ze mną. Nigdy jeszcze tyle osób nie pytało mnie czym pachnę, a mój mężczyzna za nimi szaleje! Myślę że nazwa oddaje wszystko co robią te perfumy, mianowicie są ogromnie zmysłowe, kobiece i pachną "luksusowo".
Jeśli chodzi o trwałość to w moim odczuciu bardzo porządna. Zapach przeszywa wszystkie moje warstwy ubrań i jest wyczuwalny do samego prania, szaliki nawet po.
Kocham je gromnie, ale ze względu na cenę używam w weekendy i na specjalne okazje.
To numer 1 na mojej liście zapachów.

Używam tego produktu od: 3 lata.
Ilość zużytych opakowań: 3 - 50 ml

Miałam okazję przetestować go w Sephorze, a że kupowałam coś, przy okazji poprosiłam o próbkę. Nie mam zastrzeżeń do samego zapachu, który w otwarciu pachnie identycznie jak klasyczny, niebieski krem nivea - ale trwa to tragicznie krótko, a potem jakaś delikatna, przyskórna mgiełka zapachu....

Pieniądze na pachnidła wydaję po to, aby zapach mi towarzyszył, a nie był tylko enigmatycznym wspomnieniem - sama świadomość użycia zapachu mi nie wystarcza, chcę jeszcze coś czuć...dlatego nie, nie z powodu trwałości, a właściwie jej braku...
Dodam jeszcze, że gdyby ta nuta w stylu nivea trwała zdecydowanie dłużej, zakupowo byłabym zdecydowanie na TAK:)


Używam tego produktu od: testy
Ilość zużytych opakowań: jedna próbka+ testy w perfumerii

Jest coś w tym zapachu odpychającego, wybaczcie, że napiszę wprost: mi się kojarzy z zapachem niemowlęcia, któremu się coś ulało :P ma w sobie coś takiego mleczno-kwaśnego, co odrzuca, bo naprawdę przywodzi na myśl tylko zapach zafajdanego niemowlaka :P i to nie tylko moje spostrzeżnie. Ogólnie bobasy ładnie pachną, do tego te wszystkie zasypki itd., ale nie wiem, czy ja akurat życzę sobie tak pachnieć :P,, generalnie zapach mdlący, słodki i lekko kiczowaty. Myślę, że zestawienie kokosa (mam wrażenie, że jest stary i zepsuty) ze słodkim jaśminem jest tak niefortunne...do tego piżmo i wanilia, miód i lekka katastrofa gotowa :P. Może zrobię jeszcze jakieś podejście do niego kiedyś i będzie lepiej, chciałabym zmienić zdanie, póki co czuję lekki dysonans i dezorientację :P wolę nie komentować i lepiej, żebym nigdzie go nie poczuła ;P
Używam tego produktu od: dziś
Ilość zużytych opakowań: próbka

Najpierw są cierpkie, łaskoczą - pieprz przekomarza się z bergamotą. Potem mandarynka, mała grzesznica, rozchyla swe owocowe usta. Następnie jaśmin upojony miodem owija się wokół ciała - blisko, bardzo blisko. W tle majaczy wanilia. Całością dyryguje kokos, niezwykle trwały, zadziwiająco transparentny. Swym ciepłym tchnieniem zawstydza polskie lato.

Używam tego produktu od: lipiec 2012
Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego

Czy to możliwe? Czy odnalazłam mój "signature scent"??? Po tylu latach szukania???
Pewnie nie, ale na pewno na pewien okres zaprzestanę poszukiwań:D
Bo Sensuous Nude to właśnie to, o czym marzyłam, czego potrzebowałam. Zapach, który jak żaden inny, fantastycznie współgra z moją skórą. Jest bardzo delikatny, kobiecy, ciepły i zmysłowy. Zamiarem twórców było stworzenie zapachu, który pachnie jak kobiece nagie ciało i myślę, że w dużej mierze im się udało. Bo dokładnie tak mi się ten zapach kojarzy.
Przyznaję, fakt, że to nagie ciało mogło się niedawno opalać na słońcu i smarować mleczkiem kokosowym, ale dla mnie to zdecydowany plus - uwielbiam w nutach kokosy.
Uwaga, zapach BEZogonowy. Jeśli lubicie ogony to nie sięgajcie nawet po Nude, bo on trzyma się możliwie jak najbliżej skóry. I ja bardzo to w nim lubię, jest to jakaś odskocznia od innych moich perfum, które czuć na kilometr. Na jakieś większe okazję będę wracać zawsze do mojej dojrzałej miłości Allure, których dla porównania nigdy nie mogłabym używać na codzień. Nude to ich przeciwieństwo - bezpieczny, delikatny, nieśmiały. Idealny podczas spędzania chwil we dwoje <3
Bije zdecydowanie na głowę swoją matkę - zupełnie bezpłciową i nieciekawą Sensuous, oraz swojego brata - paczulowego zabójcę Noire.
Nude jest prawdziwą perełką.
Mógłby jedynie pachnieć nieco dłużej, ale w początkowej fazie euforii jestem w stanie mu to wybaczyć...:)
Używam tego produktu od: niedawnaIlość zużytych opakowań: 1 50ml

EDIT: Stosowałam go przez jakiś tydzień, a potem nie mogłam go już znieść. Nie wiem czym to jest spodowowane. Teraz wydaje mi się męczący i taki &quot;suchy&quot;, jakbym kąpała się w piasku na pustyni. Nie wyczuwam żadnej przyjemnej nuty. :( A takie miałam nadzieje, że to będzie TEN zapach.

Jestem ogromną fanką klasycznego Sensuous edp. Jest rasowe, zmysłowe, nienachalnie eleganckie.

Kiedy pierwszy raz zetknęłam się z wersją Nude, myślałam, że to pomyłka, że pod tym samym szyldem Estee Lauder nie może popełnić tak efektownego zwulgaryzowania klasyka. Czysta makabra.

O ile w klasyku jest umiar, proporcja, szyk, pięknie zgrane nuty, POMYSŁ I KOMPOZYCJA, tutaj wzięto walec i całe wyjściowe piękno zmiażdżono słodyczą. Nie, to nie słodycz - bo w tym słowie jest sam powab... To zwykły ordynarny cukier, w ilości nie pozwalającej innym nutom choćby mrugnąć. A jeśli któraś się wychyli, zza rogu wyłazi dres z bejsbolem i zaprowadza slodki porządek.

Zapach sytuuję gdzieś pomiędzy Gucci Guilty a Jimmy Choo. Jest tak samo płasko, nieciekawie, dosłownie - podstawiono pod nos wielką michę lukru i kazano się cieszyć.

Zapach dla wyjątowo mało wymagających i niewyrobionych nosów. Jakby z minionej epoki upadająych solariów - siksa w różu z opalenizną starego indianina. Pod Moskwą.

Używam tego produktu od: kilka aplikacji
Ilość zużytych opakowań: niespełna 1

Od razu po przetestowaniu w perfumerii wiedziałam, że muszę go mieć. Kupiłam miniaturkę, a teraz czaję się na większą buteleczkę.

Te perfumy wręcz niemożliwie zgrywają się z moją skórą, zapach jest taki naturalnie zmysłowy i seksowny. Wyczuwam w nich miód, kokos, odrobinę pieprzu i drzewo sandałowe, jednak to wszystko jest idealnie ze sobą wymieszane i tworzy zapach kojarzący mi się po prostu z zapachem gorącego, słonecznego lata. Trwałość też jest w porządku, na mojej skórze trzymają się ok 6h.

Używam tego produktu od: miesiąc
Ilość zużytych opakowań: 15ml