Dobry produkt. Miałam duże problemy ze stopami, nie pomagało już nic, ani pumeks, ani moczenie stóp w mydlinach i oliwach, ani zakładanie skarpetek na noc na grubo posmarowane kremem z mocznikiem i nawet maścią parafinową stopy. Efekty owszem, były pozytywne, ale bardzo krótkotrwałe, po dwóch dniach stopy wyglądały identycznie jak przed zabiegami, czasem nawet jeszcze gorzej. Miałam bardzo szorstkie i stwardniałe pięty oraz boki dużych palców po zewnętrznej stronie, były bardzo zrogowaciałe. Latem problemy zaczęły narastać po zaprzyjaźnieniu z odkrytym obuwiem. Cały czas miałam wrażenie, że wszyscy widzą tylko moje zaniedbane stopy, miałam na tym punkcie duże kompleksy i to mocno ograniczało mnie w codziennym funkcjonowaniu, bo zastanawiałam się np. gdzie i po co idę i czy mogę sobie pozwolić na odkryte buty, czy może jednak lepiej ubrać zabudowane dla świętego spokoju. Chorowałam na tym punkcie, chociaż aż tak dramatyczna wizja moich stóp prawdopodobnie była tylko złudzeniem paranoidalnym i nie było to aż tak widoczne.
Odkryłam maść na odciski z apteki z kwasem salicylowym i mlekowym, polecam, działa jak te rozsławione skarpetki złuszczające, a kosztuje 3 zł, różne firmy mają swoje odpowiedniki, nakładać należy kilka nocy z rzędu grubą warstwą omijając zdrowe partie stóp, zawinąć w woreczki i włożyć skarpetki, po kilku dniach postępować tak jak jest w ulotce, porządnie wymoczyć stopy. Skóra odejdzie płatami bezboleśnie. Pytanie tylko, co potem, bo nie można tej maści stosować regularnie.
Ten preparat Bingo to prawdziwe wybawienie dla moich stóp, zużyłam już 2/3 opakowania i widzę znaczne efekty, po każdym użyciu coraz lepsze, skóra całkowicie przestała nadmiernie narastać na ten moment. Aż chce się używać, pomimo, że jest to dość czasochłonne, bo peelingować należy po kilka minut każdą stopę. Tak gładką skórę stóp, jak teraz pamiętam, że miałam będąc dzieckiem. Paradoksalnie teraz wszyscy w moim najbliższym otoczeniu się nimi zachwycają, bo nikt nie ma aż tak gładkich.
Potwierdzam to, co można przeczytać w poniższych recenzjach. Oczywiście stopy nadal lubię wymoczyć i użyć tarki, chociaż jej już bardzo rzadko oraz porządnie nasmarować kremem z mocznikiem (obecnie Lirene 30% urea krem-maska, też bardzo dobry), jednak to tylko po to, aby Bingo mogło jeszcze lepiej zadziałać i aby dopieścić te partie ciała ile wlezie:-)
Piorunujące efekty i całkowite pozbycie się problemu z narastającą skórą pięt nie są mocną stroną tego produktu, on daje rewelacyjne efekty podtrzymujące, spowalnia proces narastania skóry, reguluje i wzmacnia.
Opakowanie jest ogromne, wystarczy na kilkumiesięczną kurację z częstotliwością zabiegów 1-2 razy w tygodniu, której kwasy potrzebują, aby długotrwale zadziałać i uregulować funkcje skóry. Latem zrobię przerwę, aby nie nabawić się jakiegoś fotouczulenia i wtedy dopiero zobaczę, czy naprawdę produkt pomógł i stopy poradzą sobie bez niego.
Peeling przepięknie pachnie cytrusami i jak dla mnie ma bardzo przystępną cenę. Ideał. Ma formę sypkiego, białego proszku, peelingu, ale przy aplikacji dobrze przywiera do skóry, nie sypie się z rąk i delikatnie się pieni. Ma bardzo dużo naturalnych roślinnych składników, jest na bazie soli, zawiera niestety SLS, ale gdzieś w środku składu dopiero. Jak na produkt profesjonalny skład jest bardzo przyzwoity. Masowanie nim stóp to czysta przyjemność, po użyciu skóra jest gładziutka jak aksamit i niepodrażniona. Przy okazji załatwia też sprawę skórek wokół paznokci, praktycznie ich już nie mam. Łatwo się spłukuje.
Szczerze polecam.
Używam tego produktu od: pół roku
Ilość zużytych opakowań: została 1/3 opakowania