Kupiłam ten peeling w polskim internetowym sklepie, kosztował ok. 50 zł (w tym dostawa). Naczytałam się trochę wcześniej o tego typu produktach i, moim zdaniem, na opakowaniu tego zabrakło niektórych informacji co do stosowania tego.
Od początku:
W opakowaniu znajdują się dwie "skarpety" z folii, w których znajduje się płyn. Należy je rozciąć, włożyć do nich stopy, i spędzić tak najbliższe półtorej godziny ;)
Po upływie tego czasu zdejmujemy "skarpety", opłukujemy stopy, i po upływie 3-10 dni możemy spodziewać się masowo łuszczącego się martwego naskórka. Uwaga- w okresie oczekiwania na to złuszczenie nie wolno wycinać/ ścierać naskórka, niezależnie od tego jak jesteśmy niecierpliwe.
Nie można stosować tego specyfiku na uszkodzoną skórę stóp.
Jak było w praktyce? :)
Powiem szczerze, producent mógł zadbać o jakiś bardziej ergonomiczny kształt skarpet, bo bez zaklejania ich taśmą klejącą strach się ruszyć. Ja zakleiłam i dodatkowo jeszcze założyłam na nie zwykłe skarpety, bo po prostu bałam się że spadną. Nie jest to przyjemne uczucie, są niewygodne i śliskie, ogólnie nie mogłam się doczekać aż je zdejmę :P i to tyle z samego noszenia.
Trzeciego dnia zaczęło się odłażenie naskórka, i, powiem szczerze, wygląda to dość obrzydliwie- jak jakiś gigantyczny grzyb na stopie. Trwa dość długo- u mnie 3 dni, a to i tak tylko dlatego, że trzeciego dnia się wkurzyłam, porządnie wymoczyłam stopy i pozbyłam się tego całegu syfu patyczkiem do odsuwania skórek, bez tego pewnie męczyłabym się jeszcze ze 2 dni.
Ogólnie problem jest taki, że oczekiwałam przede wszystkim tego, że ten peeling zadziała tam, gdzie mam tego naskórka najwięcej, czyli np. na piętach. Tymczasem skóra zeszła mi z palców, ze środka stopy, ba, nawet z wierzchu stóp (głupio mi było włożyć baleriny), a z tych grubszych miejsc nie chciała. Na szczęście, jak dodatkowo nad nimi popracowałam (podważałam ją patyczkiem do skórek), zeszła, ale nie był to taki efekt jakiego się spodziewałam.
Mimo to, całkiem podoba mi się efekt końcowy, którego raczej nie da się uzyskać tradycyjnym pedi. Naskórek zszedł z trudno dostępych miejsc, np. dookoła paznokcia, i stopy faktycznie wyglądają na bardziej miękkie i świeże.
Do największych minusów zaliczam:
- nieprzewidywalność, nie wiadomo kiedy ta skóra zacznie złazić i ile dokładnie to potrwa
- długi czas trwania kuracji, musimy się przygotować na to że przez minimum tydzień stopy nie będą wyjściowe ;)
- konieczność zakrywania stóp na czas trwania tej kuracji- u mnie trafiło na najgorętszy czas lata, ugh! nie tylko nie mogłam wyjść z domu w japonkach czy sandałach, ale bylo mi po prostu głupio przy facecie w warunkach domowych.
- cenę (niby mniej niż zapłacimy za pedicure u kosmetyczki, ale jest sporo niedogodności w użytkowaniu i mimo wszystko musimy troszkę przy tym popracować)
Mimo wszystko pewnie się skuszę ponownie, tylko np. w zimie, tak dla odświeżenia naskórka ;)