MARKOTNY ZAPACH W ODPUSTOWEJ BUTELCE...
Pretensjonalna, pseudo-biżuteryjna butelka dobrze odzwierciedla posępną zawartość.
Wrażenie jest takie, że to głównie kokosowe klimaty i faktycznie - w dziedzinie kokosa kolorowe Escady (np. Born in Paradise) mogą się schować. Lub powinny się uczyć od Lolity - bo jeśli projektant zapachu deklaruje obecność kokosa, to powinien wiedzieć, że fanki kokosa oczekują go w ilości dużej, wyczuwalnej i satysfakcjonującej.
Lolita to zapach (teoretycznie) atrakcyjny nie tylko dla fanek tego nurtu. Kokosowy, ale jednak nie dosłownie. Teoretycznie w zaskakująco dobrym stylu. Nie otarł się o poziom bazarkowy (co udaje się każdej Escadzie), oferuje aromat kokosa, przełamanie wanilią - i wszystko to serwuje na prawdziwej kościanej porcelanie, a nie na jednorazowym plastikowym talerzyku. Wakacje wakacjami, ale klasę trzeba mieć. Nie ma tu skażenia ciepławym owocem typu chemiczna nektarynka, choć owoc zapewne jakiś jest, jak na tropiki przystało. A poza tym kokos to też owoc...
Niestety... Dla mnie ten zapach jest popsuty jakąś szpetną, fałszywą nutą.
Przypuszczam, że winowajcą jest jakiś kwiat, który miał być przeciwwagą dla cukru.
Może neroli lub ylang-ylang. Teoretycznie zamysł zacny, ale coś spartaczyli. Potencjalna zaleta stała się wadą. Wyczuwam tu niestety coś z obszaru zmywacza do paznokci i/lub sztucznego aromatu kawopodobnego. Jest jakiś smutek w tym zapachu. Jakaś szpetna, smutna i nadęta nuta, mająca dodać elegancji i powagi, mająca odróżnić "wytworną" Lolitę od niepoważnych Escad.
Efekt? Smętny, markotny zapach w szkaradnej, odpustowej butelczynie.
Nie wyobrażam sobie, że miałabym pachnieć takimi perfumami, ale gwoli sprawiedliwości muszę przyznać, że jeśli jednak miałabym pachnieć kategorią gourmand, to chciałabym pachnieć perfumami z kokosem. Szkoda tylko, że nigdy w żadnych perfumach nie znalazłam atrakcyjnej interpretacji tego egzotycznego owocu. Nachodzi mnie refleksja, że może to wbrew pozorom bardzo trudny i niewdzięczny składnik, skoro każde perfumy z jego zawartością, są tak spartaczone...
Kategoria gourmand to nie jest zła kategoria. Można w jej obrębie utrafić przepiękne kompozycje. Niestety, Lolita nie zalicza się do nich. Jednak z tego, co widzę - to z założenia NIE jest gourmand, tylko kategoria kwiatowo-orientalna. To by sporo tłumaczyło, odnośnie tych trudnych kwiatowych nut...
Projektant dorobił w tym roku już dwa kolejne flankery w niemal identycznych butelkach, namieszał w nutach, wyjął kokos i wstawił coś tam zamiast, powstał (jak dla mnie) chaos. Nie rozumiem takiej polityki. Jak zapach jest dobry, to na logikę powinno się dbać o wyniki jego sprzedaży, chuchać i dmuchać na jego wyjątkowość - zamiast produkować kolejne zmutowane klony i tworzyć zamęt.
No, chyba, że to jednak NIE był dobry zapach...
Używam tego produktu od: testy
Ilość zużytych opakowań: testy