Moja przygoda z Panią Walewską jest długa, ale nieciągła, urywana. (...) szerzej napisałam o tym przy okazji recenzowania wersji "White" [ODSYŁAM DO RECENZJI] dlatego postanowiłam nie powielać tej historii.
Zaintrygowały mnie tutejsze opinie na temat Walewskich. Moją ciekawość rozbudził m.in. zachwyt największej zwolenniczki Pań Walewskich na caaaałym wizażu, Pani JoasiKotek, ale także innych Wizażanek.
Potrzebowałam też 'tani' egzemplarz na co dzień, żeby 'drogie' mieć od okazji. Perfumy od Miraculum zarysowały mi się w głowie jak coś, czego szukam... Nagadałam się Mamusi o Walewskiej - ku jej zaskoczeniu (nie wiedziała, że poza granatową istnieją jakieś inne; nie wiedziała też, że jestem zdolna zainteresować się zapachem z PRL-u, który 'trąci myszką'). Zamówiła w drogerii u koleżanki "Noir" (bo tę wybrałam na początek), ale... przypadkiem, będąc na zakupach, trafiła na "Sweet Romance" i wersję "Białą". Wysłała mi MMSem zdjęcie perfumek... Minimalistyczny kartonik z romantycznym złotym napisem "Pani Walewska" - czcionka jak kaligrafia listowa - oraz złotym profilem Marii Walewskiej.
Ach! ;) Ta Mamusia... :) Kochana! :* ♥️
...PANI WALEWSKA "SWEET ROMANCE"...
Kartonik jest w kolorze mojego ulubionego pudrowego różu; laminowany, śliski, ma w swojej strukturze drobne tłoczenia (nie jest jednoznacznie gładki, ale w żadnym razie nie jest matowy). Nasza złota dama widnieje zarówno na daszku, jak i na froncie. Rewers zawiera skład oraz krótki opis w języku polskim, angielskim, rosyjskim, ukraińskim, litewskim, czeskim i słowackim, z którego dowiadujemy się o mieszance zapachowej (delikatne białe kwiaty splecione z soczystymi owocami i wanilią – jako opowieść o miłości pełnej uniesień i namiętności).
W kartoniku znajduje się buteleczka kształtem nawiązująca do "czapki Napoleona"... Może to być wariacja na ten temat (w końcu Napoleon był z Walewską w zażyłych... hm, stosunkach... heh... ;]), ale dla mnie to po prostu kształt retro flaszeczki perfum! :D Na żywo prezentuje się znacznie ładniej, niż na zdjęciach. Czuć ten roztkliwiający czar Belle Epoque, do którego od zawsze było mi 'tęskno' (bo to nawet PRL nie jest!). Ta wersja została zdecydowanie uwspółcześniona, gdyż te prlowskie miały jeszcze tę 'nóżkę' w podstawie, były też dostępne w większych pojemnościach; dziś dostępne są prawdopodobnie tylko 30-militrówki. Flakonik naprawdę urokliwy! Taki niedzisiejszy, staromodny, a ja bardzo lubię ten styl! :) Pudrowo-różowy, opalizujący, gładki, błyszczący - zupełnie jak flaszeczka perfum królewny. Złote dodatki tylko jeszcze wzmacniają ten księżniczkowy styl! Kojarzy mi się z estetyką Barbie-księżczniczek (szczególnie z Roszpunką lub Księżniczką Anną Luizą przez ten jasny odcień różu uzupełniony złotymi elementami). Kamea Walewskiej i jej 'charakter pisma'... Wygląda to naprawdę intymnie, z dużym oddaniem i romantycznym westchnięciem, jakąś tęsknotą i nostalgią... Bardzo udany zabieg, gratuluję! Jest to naklejka, a nie tłoczenie, ale mi to nie przeszkadza. Wielu też uskarża się na zbyt cienki, blaszany koreczek, ale przypominam, że za ten flakonik zapłacimy góra 25 zł. a nie 250. Po co dokładać niepotrzebne koszta w celu upiększenia flakonika? Naklejka jest przezroczysta, a jej brzegi nie rzucają się w oczy. Według mnie jest estetycznie. Jasne, że mogłoby być bardziej - ale po co? Przecież i tak jest pięknie i w zupełności wystarczająco! Atomizer działa sprawnie, więc naprawdę nie ma co się czepiać. A dla mnie i tak najważniejszy jest zapach.
Jak się w nim odnajduję i co ja w ogóle o nim myślę?
Komentarze, w których pojawiają się takie słowa, jak "niewinność", "dziewczęcość", "wiosna", "kwiaty", "świeżość", "lekkość", albo że jest jest to bardziej panienka, niż pani, w ogóle mnie nie dziwią, bo te perfumy właśnie takie są! Odwiedzając fragranticę, dowiedziałam się, że jest to najbardziej bogata i rozbudowana kompozycja ze wszystkich Pań Walewskich (nawet dziesięcioskładnikowa "Chic" zawiera mniej elementów). Tak jak w przypadku np. "White" opisane zostały trzy elementy (bukiet białych kwiatów, wanilia i ambra), tak tutaj znajdujemy... pokaźną gromadkę składników: grejpfrut, mandarynkę, pomarańczę, gruszkę, brzoskwinię, orchideę, jaśmin, wanilię, fasolkę tonkę, migdały i drzewo sandałowe. Spotkałam się ze stwierdzeniem, jakoby "Sweet Romance" było tańszym zamiennikiem "Amor Amor" Cacharela. Hm. Podobieństwo jest niezaprzeczalne... Naprawdę mniej doświadczone nosy mogą się pomylić, bo oba zapachy charakteryzują się owocową (ze szczególnym uwzględnieniem cytrusów!) głową, tak samo wyrazistym jaśminem w sercu i prawie identyczną bazą. Rdzeń mają ten sam. Ze "Sweet Romance", możecie z powodzeniem oszukiwać otoczenie, że to "Amor Amor" ;) więc kojarzycie klasykę Cacharela, toooo... To różowa Walewska pachnie podobnie! :) Ale wiecie co? O wiele bardziej mi się podoba! O.o za to, że Miraculum postanowiło ugłaskać tego niesfornego "Amorka" - jaśmin stał się mniej metaliczny (za co nisko się kłaniam, bo pozbawić go tej drażniącej metalowej nuty to prawdziwa Sztuka i tylko niektórym perfumiarzom się to udaje!), a i zniknęło to paczulowo-sandałowo-czerwonoróżane przykurzenie... I tak powstała różowa Walewska! :)
A jeśli zapach "Amorka" nie jest wam znany, to nie szkodzi! Spróbuję opisać różową Walewską i przy okazji nie zamieszać wam w głowie.
Spsikałam nimi nadgarstek, który wącham z uwagą... I co czuję?
Niesamowicie optymistyczny, energetyzujący, świeży zapach owoców i kwiatów. Jest coś, co przypomina lilię... ale nią nie jest... To frezja! TAK! Wyraźnie czuję cudowną FREZJĘ... <3 której tu nie ma. (dla mnie jest). Mam też nieodparte wrażenie, że gdzieś tam kwitnie krzew róży majowej... Nuty zielone zwilżone deszczem. Słodka pomarańcza, mandarynka, a przede wszystkim i nade wszystko PRZERAŹLIWIE EWIDENTNA BRZOSKWINIA. Bardzo wdzięczna, ujmująca, naturalna, niekłamana, soczysta słodka brzoskwinka. <3 Jeśli lubicie zapach brzoskwini, to nie ma siły, żeby otwarcie "Panienki Walewskiej" wam się nie spodobało. Perfumy pozbawione są tej metalicznej chropowatości jaśminu, który cudnie splata się z... 'urojoną' frezją, orchideą/magnolią (jakimś wiosennym różowym kwieciem) i dominującą brzoskwinią. Jest słodko, musująco... Oranżadkowo. I oczywiście bardzo, ale to BARDZO MOCNO kwiatowo! Choć poznałam ten zapach tydzień temu, to i tak mam z nim mnóstwo bardzo osobistych skojarzeń - po prostu działa na mnie nostalgicznie, podobnie jak jej biała siostra. Wersja "White" jest spokojniejsza i bardziej stonowana, zaś "Pink" ;) bardziej figlarna, kokieteryjna, radośniejsza, mimo specyficznego rodzaju melancholii, jaki generuje... To beztroska esencja wiosny i lata, do której czasem mi tęskno. Wiem, że świetnie uzupełni letnie stylizacje, kwieciste sukienki, czy dżinsowe spodenki. Według mnie te perfumy są sexy - co może być zaskakujące, bo utarło się, że seksowne zapachy to przede wszystkim orient, oud, czy gourmandziaki, ale nie taki kwiatowo-owocowy świeżak! A jednak! Jest jak piknik z ukochaną osobą - na dzikiej wilgotnej przyleśnej łące podczas zachodu wiosennego lub letniego słońca. Beztroska, spokojna, cicha i szczęśliwa.
To mój osobisty odbiór, ale mogę się nim z wami podzielić (oczywiście w telegraficznym skrócie i bez zbędnej abstrakcji), otóż... Zauważyłam jak genialnie współgra z piosenką "Message in a bottle" Police i pracuje we mnie na podobnej zasadzie. Przypadkiem zaczęłam wąchać nadgarstek spryskany "Słodkim romansem", słuchając przy tym "Wiadomości w butelce" i - ku mojemu zaskoczeniu - doszłam do wniosku, że PASUJE! Pasuje jak ulał. Uwielbiam zarówno ten zapach, jak i piosenkę. Jedno i drugie łączy ze sobą radość i tęsknotę, więc pewnie to daje ten efekt. Spróbuję posłuchać muzyki, wąchając inne zapachy - jestem bardzo ciekawa, co z czym się połączy.
Tak samo jak "Biała dama" - "Panna Walewska" mnie wzruszyła. I tak jak tamta, ta też jest równie MOJA! Stanowczo, te perfumki zostaną ze mną na dłużej. Znalazłam swój HIT na co dzień i od kaprysu za NIECAŁE DWIE DYCHY!!!!! O.o ♥️