Wylansowany w roku 1984, reklamowany jako `zapach dla tysiąca kobiet w jednej`.
Aromat egzotyczny, ale delikatny, kwiatowy, przetykany pół-orientalnymi akordami. Poszczególne nuty nie tyle rozkładają się na klasyczne: `głowę, serce i bazę`, co współbrzmią harmonijnie, a każda nuta to pojawia się, to znika, z różną siłą i w różnym tempie.
Twórcą zapachu jest Dominique Ropion, a projektantem inspirowanej stylistyką art-deco buteleczki - Pierre Dinand.
Swoim ciepłym urokiem Ysatis podbił serca kobiet i zapoczątkował nowy trend w perfumiartswie. Do dziś jest jednym z najlepiej sprzedających się zapachów. Bardzo wszechstronny, sprawdza się przez cały dzień: od porannych oficjalnych spotkań, aż po wieczorne swobodne okazje.
Typ zapachu: kwiatowo-chyprowo-zwierzęcy
Nuta głowy: mandarynka, bergamotka, ylang-ylang, żywica, kwiat pomarańczy, kokos, drzewo różane, nuty zielone i aldehydowe.
Nuta serca: róża egipska, jaśmin, irys, tuberoza, ylang-ylang, goździk, narcyz.
Nuta bazy: rum, wetiwer, paczuli, mech dębowy, drzewo sandałowe, olejek goździkowy, wanilia, ambra, piżmo, miód, civet, castoreum (tzw.strój bobrowy).
Dokładamy starań, aby recenzje zamieszczone w katalogu były rzetelne i wiarygodne. Przed dodaniem recenzji każdy/a użytkownik/czka musi podać informację, jak długo stosował/a recenzowany produkt oraz gdzie go nabył/a.
Średnia ocena:
3,9 na 5
Trwałość:
Zapach:
Flakon:
Kupi ponownie: 40% osób
Nasi użytkownicy zostawili 15 opinii dla tego produktu. Przygotowaliśmy dla Ciebie krótkie podsumowanie na ich podstawie:
Będzie to krótka recenzja, bo zapach miałam dawno temu. Bardzo ciężki i kobiecy, ale nie powodujący bólu głowy. Fragrantica podaje, że najbardziej czuć aldehydy, ylang-ylang, jakąś kunę i miód. Jest bardzo drzewny i pudrowy, ale przeplatany kwiatami. Trwałość i projekcja powyżej średniej. Mi się udało go kupić dość tanio, bo chyba 80zł za 50ml. Ogólnie wszystko poprawnie, jeśli lubimy eleganckie, poważne zapachy, ale mi głowy nie urwał.
Długo przymierzałam się do recenzji tego zapachu, aż w końcu ostatnio, dzięki wspólnym zakupom stałam się szczęśliwą posiadaczką odlewki. Dla wielbicielek karmelowych, cukrowych klimatów to będzie raczej zapach nie do przejścia. Jeśli ktoś jednak lubi Amarige lub Boucheron edp to Ysatis przypadnie mu do gustu. Zapach jest trwały, ale to nie jest straszliwy killer straszący otoczenie. Intensywny początek, w którym na plan pierwszy wysuwa się ylang ylang i delikatny jaśmin, ustępuje z czasem dość subtelnie układającej się na skórze woni. Wyczuwalnej bardzo wyraźnie ale nie duszącej. To bardzo intrygujące, oryginalne perfumy. Czy staroświeckie? Raczej delikatnie retro, noszalne w sumie bez problemu i dziś. Żadnej nuty starzyzny. W jego przypadku kwiatowość mi nie przeszkadza, bo to nie jest typowy banalny kwieciuch. Zapach bardzo sexy w dawnym, dobrym stylu, zdolny zawrócić w głowie wyrafinowanemu mężczyźnie. Fizjologicznej nutki absolutnie nie czuję. Bardzo mi się z nim kojarzy młoda Frida Lygstadt z Abby. Polecam niebanalnym!
Używam tego produktu od: kilku dni
Ilość zużytych opakowań: 10 ml odlewka, ale za kilka dni kupuję flakonik
Na ten zapach natrafiłam zupełnie przypadkiem,testując rózne perfumy w drogerii.Wyjątkowo zapadł mi w pamięci i ilekroć byłam w bootsie psikałam się tym oto zapachem.Zachwycił mnie absolutnie.Jest w nim coś wyjątkowego,lekko retro,zupełnie innego niż to co można znaleść w perfumeriach.Jest to zapach bardzo orientalny,kojarzy mi się z kadzidłami,z indiami,z egzotyką,pachnie naprawdę intensywnie! Jest w nim też coś fizjologicznego,pachnie troszkę jak miejsca w których przesiaduje mnóstwo ludzi,troszkę dworcem,ale i podróżami,przygodą,coś wspaniałego,takie zapachy lubię.Nieoczywiste.Czuć go przez cały dzień,powiem więcej-kiedyś zrobiłam test nadgarstkowy i jakież było moje zdziwienie gdy na trzeci dzień po jego użyciu po powąchaniu nadgarstka nadal go (słabo,ale jednak) wyczuwałam.Po trzech prysznicach i po spryskiwaniu się innymi perfumami on dalej gdzieś tam był.Zalecam naprawdę się upewnić że ten zapach nam lezy,gdyż on jakby wżera się w skórę i nie chce jej opuścić.Buteleczka bardzo ładna,również ponadczasowa.Polecam!!!
Używam tego produktu od: znam od kilku mcy
Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego
Nie palę się do recenzowania zapachów, których nie lubię. Zdecydowanie wolę dzielić się zachwytem nad tymi, które zapadają w węchową pamięć.Tak jest z Ysatisem. Po prostu je uwielbiam! Brak mi odwagi by włączyć je do pierwszej dziesiątki, ale kto wie czy się do niej kiedyś nie przebiją !
Przyznam, że są nieco staroświeckie, nie odbiera im to jednak nic z wrodzonego wdzięku. Rozpływają się na skórze w eleganckim koktailu. Czego tu nie ma - skład przyprawia o zawrót głowy! Udało się jednak uniknąć barokowego przepychu, na korzyść zwartej, energetycznej i ultrakobiecej kompozycji. Są nutki retro, szyprowo-aldehydowe, ale subtelne.
Apeluję- nie wrzucajmy Ysatis do perfumeryjnego lamusa! Wiecej życzliwości dla porządnych receptur.
Jak mam dobry dzień, to mężnie skrapiam się nimi- " na ulicę". A co, czyżby miał ktoś obiekcje?!
Czy wszyscy muszą być trendy i pachnieć Saabem czy Bottegą?
Flakon śliczny!
Ysatis to stary zapach - stary, ale za to jaki!!
Ma w sobie wielowymiarowość i trwałość jakiej brakuje dzisiejszym perfumom. To zapach z górnej półki i do tego MEGA KOBIECY. Ma w sobie orgię kwiatków, ale te kwiaty rozbrzmiewają godzinami. Dzisiaj nie ma już takiego perfumiarstwa:(
To perfumy dla kobiet, które w zalewie zapachów typu: mięta, cytryna, ozon itp stają się wyjatkowe. Zapewne nie spodobą się wielbicielkom zapachów typu unisex i light. Ich magia polega na subtelnej kompozycji w bardzo intensywnym wydaniu. Jak dla mnie wspaniałe:)
Używam tego produktu od: od dawna
Ilość zużytych opakowań: kilka miniejszych i większych
Ladny, delikatnie szyprowy, nieco staroswiecki w klimacie zapach. Kobiecy, dosc ciezki, zmyslowy. Pieknie roztapia sie na skorze w pozniejszych fazach (pierwsza jest dosc kontrowersyjna ;-)) ).
Dla mnie nieco zbyt staroswiecki, w sposob, w jakim nie gustuje - ale uwazam, ze to perfumiarskie dzielo z wyzszej polki i naprawde moze sie podobac.
Generalnie polecam (przynajmniej przetestowanie! :-) ).
Używam tego produktu od: testy
Ilość zużytych opakowań: probki
Klasyczny, kobiecy floriental. Rozbrzmiewa bogatą harmonią nut, czuję aldehydy, owoce, kwiaty (głównie tuberozę i ylang ylang) i ciepłymi nutami bazy (drzewo sandałowe i ambra przeważają na mój nos ;) ) Bardzo trwały, z ogonkiem - kolezanka dziś mnie spytała, czym pachnę. Ładny, doceniam, ale niezupełnie mój. Po całym dniu czuję w nim brzydką fizjologiczną nutke.
Buteleczka piękna!
Używam tego produktu od:kilku dni
Ilość zużytych opakowań:miniaturka od przemiłej Wizażanki :cmok:
Zapach starszej epoki, jakby wszystkie te żywe nuty przysypane zostały warstwą kurzu, zestarzałego mocno pudru. Może nie tak straszne ale w pierwszej fazie,a nawet dłużej takie jak Mystere, ale bliskie Femme od Rochasa, podobne również takie nieco fizjologiczne nutki wyczuwała w Bijan klasycznym. Baza jest miodowa, staje się łagodniejsza, bardziej dzisiejsza, trochę jak Margaretha Ley. Byłaby niezłą zimową pozycją gdyby nie ten długi dla mnie zbyt koszmarny początek (choć może zwalczę niechęć do takiej tuberozy). W zasadzie kupiłam małą pojemność, aby poznać klasyk i móc porównać z wersją Irys, która choć już nie produkowana, dopiero teraz jednak pojawiła się w naszych sklepach internetowych... I ta limitowanka jest o niebo lepsza, ciepła, zdecydowanie współczesna, świetna propozycja na specjalne okazje wiosną i letnimi wieczorami.
Natomiast klasyczne Ysatis mogłoby postarzyć staruszkę, udźwigną go jednak mocne wyrafinowane niezależne charaktery. To nie jest też szypr Cabochard-owy, ani Chanelowy, bardziej Rochas-owy, taki de mode.
Używam tego produktu od: paru dni jakieś ~25ml
Ilość zużytych opakowań:
Z szyprowymi zapachami nie za bardzo jest mi po drodze, jednak jeszcze gorzej jest w przypadku pewnego składnika, z którym to kompletnie się nie lubimy, a jest w tych perfumach...
Mowa oczywiście o tuberozie, bardzo niewiele jest zapachów, w których obecność tego kwiatu mi nie przeszkadza.
Tutaj jednak mnie drażni...
W dodatku irys, jaśmin, aldehydy, trochę pomarańczy i miód, wszystko razem zebrane w całość, która ewidentnie nie jest moja bajką i wiem, że po dłuższym czasie głowa z całą pewnością odmówiłaby mi posłuszeństwa - za dużo tych wszystkich "dobroci".
Zapach doceniam, ale nie byłabym w stanie go nosić - kojarzy mi się z minioną epoką, czuję, że jest w nim nutka z przeszłości, owszem jest też elegancja, ale to dla mnie zbyt poważne klimaty.
Mogłabym powidzieć, że to perfumy wyjęte ze starej szafy, tej samej w której leżakuje chociażby Samsara, która również podobnie mi sie kojarzy.
Poza tym im dłużej go czuję, tym większe mam wrażenie, że na domiar złego jest z gatunku mdłych i duszących.
Nie przekonał mnie.
Muszę przyznać, że mieszanka która wchodzi w skład tych perfum robi wrażenie i w sumie to czuć ten efekt, ale dopiero po dłuższym czasie. Bardzo piękny, bogaty, wielotonowy. Ale pierwsze wrażenie jest okrutne: nuta szyprowa gryzie po nosie i ten ciężar orientu. To zdecydowanie zapach nie dla mnie, nie noszę aż tak mocnych. Wydaje się być nie z tej epoki( i rzeczywiście jest) i przeznaczony dla osób bardzo przywiązanych do tych perfum, które kiedyś poznały ich zapach i są im wierne. Zresztą mi także przypominają jakąś dawną zapomnianą nutę z przeszłości. Zgadzam się z opinią, że jest dla kobiet, a nie dziewcząt. Po raz kolejny testuję ten rodzaj zapachu u znajomej, która jest fanką takich własnie perfum. Szyprowych, o miodowej barwie i w buteleczkach z ciosanego szkła. Można powiedzieć, że kolekcjonuje klejnoty bo każde z tych perfum z powodzeniem mogłaby używać jakaś wielka dama. Interesujące, ale nie dla każdego.
Używam tego produktu od:
Ilość zużytych opakowań: testy u znajomej
Ysatis to zapach... no właśnie- cisnie się słowo "staroświecko" uroczy.
Czasami bardzo chcę nim sie skropić, poczuć kobiecość w wydaniu z poprzednich dziesięcioleci.
Czy jest stereotypowy- na pewno w jakimś stopniu tak.
Słodki, promienisty, pociągający, zawiera dużo kwiatów i delikatny szypr, bardziej podobają mi sie późniejsze fazy, a nie pierwsza- dość zimna i przesłodzona. Później natomiast jest lepiej, zapach co i raz impulsowo dobiega do mojego nosa, jest jasny i właśnie-promienisty.
Jest jakby, jak pisały poprzednie recenzentki- lżejszą forma Organzy. Lżejszą, ale to nie znaczy, że jest ulotny. Sprawia wrażenie dość zwiewnego, koronkowego, ale jest bardzo trwały.
Używam tego produktu od: ok. miesiąc
Ilość zużytych opakowań: 1 w trakcie
Przed chwilką pierwszy raz powąchałam Ysatis i pozytywnie się zaskoczyłam. Dawno temu, oceniając po samych nutach ,przekresliłam zapach. Nie taki diabeł jednak straszny. Ysatis to zapach bardzo kobiecy,dla kobiety pewnej siebie, eleganckiej, kojarzy mi się z wystawnym przyjęciem i moim zdaniem zdecydowanie lepiej będzie rozkwitał wieczorem niż w dzień. Składniki zlewają się w harmonijną, kwiatowo- orientalną całość przypominając mi trochę Escadę Margarethę Ley. Faktycznie czuć kokos w towarzystwie pełnego bukietu nasyconych róż , czuję też kwiat irysa. Wart przetestowania. Sama chyba nie kupię, choc jakaś mała ilość ( z 15 ml) mogłaby stać na toaletce-nie pogniewałabym się.
Dnia 07.02.2007 zakupiłam własny flakon- jednak coś mnie przyciągało do tego zapachu:))
Używam tego produktu od:testy
Ilość zużytych opakowań:30 ml
Kiedy uznałam, że to mój zapach, nie wiedziałam jeszcze, że był reklamowany jako "zapach dla tysiąca kobiet w jednej". Uważam teraz , że lepiej nie można go określić. Jest bardzo charakterystyczny, a równocześnie niesamowicie zmienny. Co w nim czuuję? Na pewno patchouli, czasem mandarynkę. Ale nigdy do konca nie jestem pewna. Zapach nie dla "młodzieży", nie dla wielbicieli nowości, nie dla fanów świeżości. Raczej dla pewnych siebie, niezależnych, potrafiących postawić na swoim. Zapach silny siłą spokoju i zdecydowania. Nie narzuca się, jak zapachy orientalne, ale jednak jest obecny. Wg mnie nie ma w nim nic z uległej kobiecości. Jest raczej kobiecość znająca swoją wartość, nie zaprzeczająca pięknym cechom swojej płci. Gdyby ta marka była kobietą, byłaby Condolezzą Rice (tylko trochę młodszą ;-)).
Używam tego kosmetyku od/ ilość zużytych opakowań: łącznie 175 ml.
Recenzja: ...
Klasyczny zapach, trochę może staroświecki. Ysatis jest bardzo Givenchy ;) to skrzyżowanie Organzy z Amarige, bliżej mu jednak do Organzy. Ma w sobie coś kwaśnego, ten kwaśno-owocowy aromat trochę przypomina mi Romę, nie na każdym ładnie się taki "kwasek" rozwija. Zapach jest bardzo elegancki, zdecydowany, moim zdaniem codzienny - na każdą porę i okazję, raczej dla dojrzałych kobiet. Na pewno jest to zapach stosowny do pracy i różne oficjalne okazje. Mnie zapach bardzo odpowiada, chętnie go używam, ale cieszę się, że mam flakon tylko 25 ml ;) Zapach jest tak klasyczny i tak poprawny, że aż nudny, raczej do niego nie wrócę, chociaż wspominać będę go miło.
"Zapach dla tysiąca kobiet w jednej"... Czyli dla jednej kobiety w tysiącu. Dla wszystkich, na każdą okazję. Czyli dla nikogo...
Rzeczywiście, to zapach bardzo stereotypowo kobiecy (nie dziewczęcy!), zwłaszcza w ujęciu sprzed 20 lat. Jest ciepły, drapieżny i łagodny jednocześnie, wiele w nim nut wykluczających się nawzajem (jak to w kobiecie ;) ). Początkowo jest dość mdlący, tą żywicą i ylang-ylang, chyba, żeby w kilka minut rozwinąć się w przystępną, słodko-zmysłową miksturę, w której faktycznie daje się wyczuć kokos i coś zwierzęcego, nie wiem, ale mnie się z mokrą wełną kojarzy :) Końcowe akordy wybrzmiewają coraz łagodniej, ciszej, oddalając się bezszelestnie niczym gejsza o świcie. ;)
Ładny zapach, trudno mu odmówić wdzięku, ale brak mu też pazura, niespodziewanej nuty, która mogłaby zburzyć tą idealną harmonię, jak zapewne wyobrażał sobie twórca "kobiecość" ;)
Troszkę staromodny, na pewno, ale elegancki.
Podejrzewam, że bardzo młodym fankom ogórkowo-trawiasto-konwaliowych popularnych ostatnio zapachów zupełnie nie przypadnie do gustu.
Ja też wątpię bym go nosiła, jednak. Nie reprezentuję tego typu cieplutkiej, eleganckiej, uległej kobiecości.