Lancome Energie de Vie, The Smoothing and Glow Boosting Liquid Care Wygładzająco-rozświetlające serum do twarzy

Mam skórę mieszaną, która potrafi strefowo również się przesuszać (głównie w sezonie jesienno-zimowym). Kompletnie nie przypasowała mi konsystencja kosmetyku, a to głównie ze względu na fakt, że zostawiał na skórze jakby lepką powłokę. Po jego aplikacji i w ciągu dnia czułam się jakbym miała spoconą, klejącą się twarz. Tragedia! Za takie pieniądze kompletnie się zawiodłam. Co prawda nie mam ziemistej szarej cery, wiec może gdyby było inaczej to zauważyłabym chociaż efekt rozpromienienia. Ale plus za to, że utrzymuje nawilżenie oraz nie spowodował żadnego podrażnienia czy zatkania porów.

Jest to jeden z moich ulubionych kosmetyków, który dodaje poszarzałej, matowej, suchej cerze niezwykłego blasku, odświeżenia, witalności i subtelnego wygładzenia. Wchłania się całkowicie, pozostawiając wyjątkowo promienny, zdrowy wygląd. Dobrze nawilża, nie lepi się i nie pozostawia filmu na twarzy. Nie powoduje jakichkolwiek podrażnień, oczywiście nie jest też komodogenny. Nadaje się do stosowania zarówno pod makijaż jak i w te dni, kiedy chce się bez makijażu uzyskać efekt wypoczętej, odpowiednio zadbanej, zdrowo wyglądającej cery. Jest wydajny i ma przepiękny zapach. Posiadam obecnie kolejną już buteleczkę 30 ml jak i dodatki w postaci próbek (krem pod oczy Energie de Vie, oraz krem na noc) wszystkie wyżej wymienione produkty tej serii działają w podobny sposób. Uważam, że działa w 100% tak jak deklaruje producent. Mnie się sprawdził i jestem bardzo zadowolona.

Emulsję od Lancome stosowałam ponad rok w zestawieniu z podkładem tej samej marki. Sprawdziła się bardzo dobrze, skóra zaraz po nałożeniu wyglądała zdrowo, na produkt idealnie nakładało się podkład, chociaż po pierwszym zastosowaniu miałam wątpliwości, ponieważ emulsja przez pewien czas po zastosowaniu pozostawia na skórze lekko "klejącą się" warstwę, która jednak zanika po kilku minutach. Produkt jest bardzo wydajny, stosując go zarówno rano jak i wieczorem jedno opakowanie wystarczyło mi na około pół roku.

Miałam miniwersję tego kosmetyku. Spodobała mi się lekka konsystencja, stwierdziłam, że może być idealna dla mojej mieszanej cery. Niestety trochę się zawiodłam. Po pierwsze trzeba go nałożyć bardzo dużo, aby odczuć jakikolwiek efekt, przez co nie jest zbyt wydajny. Mimo cery mieszanej w kierunku tłustej czułam niedosyt jeśli chodzi o nawilżenie. Być może formuła byłaby bardziej odpowiednia na lato, używałam go jesienią. Na ten moment na pewno nie zdecydowałabym się na zakup pełnej wersji, nie w tej cenie.

Wedlug producenta jest to produkt, który ma sprawiać, że nasza skóra będzie pełna energii, będzie miała wygładzoną strukturę, zdrowy blask i sprężystość. Ma działać na wszystkie negatywne skutki naszego dnia codziennego, czyli stres, zmęczenie, niewystarczającą ilość snu, zanieczyszczenie środowiska. Jest to krem o płynnej konsystencji wzbogacony kompozycją olejków z owoców goji i ekstraktu z melisy dla efektu pobudzonej, zdrowszej i intensywnie nawilżonej cery. Flakon jest przepiękny i zielona zawartość w nim również prezentuje się bardzo ładnie. Przyznam szczerze, że od kiedy zobaczyłam tą serię to miałam ochotę ją przetestować i wiedziałam, że to tylko kwestia czasu, aż na coś się skuszę. Wracając jednak do opakowania to mamy tu szklaną dość prostą butelkę bez udziwnień. Zauważyłam, że na moim egzemplarzu jest napisane tylko 'the liquid care', natomiast spotkałam się w internetach, że na niektórych jest napisane 'the smoothing & glow boosting liquid care', ale jestem w 99,9% pewna, że to jest ten sam produkt. Mamy tu też zatyczkę, w sumie nic specjalnego - zwyczajny plastik, a pod nią pompka, na którą nie mogę narzekać, bo działa bez zarzutu. Jeśli chodzi o konsystencję, to za wiele pisać tu nie muszę - jest płynna rzecz jasna i nieco żelkowa, na pokrycie całej twarzy wystarczają mi dwie nie dociśnięte do końca pompki. Tutaj od razu wzmianka o wydajności - używam tego produktu od 2 miesięcy i dopiero zużyłam połowę, także liczę, że 30 ml opakowanie które posiadam starcza na jakieś 4 miesiące aplikowane dwa razy dziennie. Zapach nie jest jakiś specjalnie zachwycający, spodziewałam się czegoś cytrusowego, a niczego takiego tu nie ma, po prostu jest dziwny zapach, może tam trochę cytrusa jakiegoś ma, ale nawet jeśli, to ja tam go nie czuję. Po aplikacji skóra jest przyjemna w dotyku, miękka i taka jakby atłasowa. Dodatkowo też zauważyłam, że Energie De Vie całkiem nieźle nawilża, chociaż nie do końca wiem, czy to zasługa tylko jego, czy może też innych składowych mojej pielęgnacji. Nie wiem też, czy powinnam stosować ten produkt jako krem, czy jako serum pod krem, ale dla bezpieczeństwa i dobrego nawilżenia skóry nakladam na niego jeszcze lekki krem nawilżający. No i rzeczywiście cera wygląda na dobrze nawilżoną. Ale niestety nie zauważyłam absolutnie nic więcej. Po prostu niczego. Ani poprawienia kolorytu skóry, ani ujednolicenia, rozjaśnienia, no czegokolwiek. Pogorszenia stanu skóry też nie ma, więc to plus, jednak to trochę za mało, żeby się nim wielce zachwycać. Także dla mnie to jest taki przyjemny żelek nawilżający za duże pieniądze. I chociaż nie uważam, że jest słaby, czy że jest bublem, to nie kupiłabym ponownie, bo jest najzwyczajniej w świecie przeciętny i nie spełniający obietnic producenta (które oczywiście i tak zawsze są na wyrost).

Najbardziej w tym kremie podoba mi się konsystencja. Samego kremu używam podczas wakacji w ciepłych krajach i nawet spełnia swoją rolę tzn nawilża odpowiednio. Jednak dla mnie nie jest to wystarczające dlatego dołączam ten krem do kremu przeciwzmarszczkowego i stosuje na noc. Stosując na dzień skóra może się świecić troszkę i staje się lepka. Jako baza pod makijaż bardzo fajny .

Bez szału... Jak na tak drogi produkt to ocena bardzo średnia. W skali od 1 do 5 daje 3+. Dobrze, że kupiłam tester na necie a nie kosmetyk w np. Douglasie. Pełnowartościowy kosmetyk o poj. 50 ml zakupiłam za 130 zł z przesyłką na Allegro. Ceny w Douglasie sami zobaczcie. Kosmetyk zakupiłam ponieważ bardzo spodobała mi się kampania reklamowa i zdjęcia na Instagram - ie i ten cudny zielony kolor. Ogólnie kosmetyk nie jest zły. Ale rewelacyjny też nie jest. Dobrze nawilża. Ładnie wygląda w łazience. Średnio wydajny. Za tą cenę liczyłam na coś znacznie lepszego a nie tylko dobre nawilżenie. Konsystencja mi nie pasuje - utrudnia aplikację. Po nałożeniu przez jakiś czas skóra jest "lepka" - nie lubię tego uczucia. Bardzo kocham markę Lancome ale tego już nie kupię.

Kupiłam w Sephorze zaraz po tym jak się pokazały. Byłam zaciekawiony, bo nowość, a opis producenta był bardzo obiecujący. Mogę o nim powiedzieć, że dobry krem nawilżający choć w płynnej konsystencji. Mam skórę normalną z tendencja do przesuszania ale czasem się świece. Emulsja nawilzal, rozswietlala i wygladzala skórę. Nie spowodowała żadnego podrażnienia czy wysypu. Zapach przyjemny choć trochę alkoholowy. Raczej nie kupię ponownie bo to taki trochę zbędny gadżet. Średnio wydajny..

Kupiłam opakowanie 30ml akurat trafiłam na przecenę tego produktu w Douglasie niestety kosmetyk jak dla mnie to zbędna zielona buteleczka w mojej kosmetyczce. Nie robi nic...mam skore mieszana i nie nadaje nawet pod makijaż po godzinie swieci sie cała buzia. Zapach jak dla mnie jest drażniący. Poza ładnym opakowaniem nie mogę napisać nic pozytywnego. Dodam tylko ze bardzo lubię kremy z Lancome ten niestety sie nie spisał na medal

Rzadko kiedy pisze recenzje, ogólnie wole je przegladac. Ale jak czytam bzdury to muszę je sprostować. Któraś Pani napisała ze do skory tłustej sie nie nadaje. Skoro nakłada Pani krem na krem to nic dziwnego, ze skóra na policzkach sie swieci. Bo tak drogie Panie jest to płynny krem skoncentrowany jak serum nawilżający jak krem. W moim odczuciu samodzielnie idealny dla skory tłustej, mieszanej, normalnej. Sucha będzie potrzebować toniku mocno nawilżającego. Moja cera jest tłusta, skłonna do niedoskonałości. Przy tym produkcie ilość niespodzianek zmniejszyła sie do minimum. Nawilżenie jest natychmiastowe, cera rozświetlona- nie przetłuszczona. Mam kilka podkładów, różnych marek, z każdym współpracuje idealnie. Ważne jest żeby nie przesadzić z ilością, konsultantka Lancome powiedziała mi max.2 pompki, ja dozuje 1,5. Zanim coś negatywnie zrecenzujemy, sprawdzajmy czy dobrze używamy danego produktu.

Bardzo lubię Lancome, więc jak tylko pokazała się ta seria, przy najbliższej okazji kupiłam zauroczona energizującymi opakowaniami :) Serum/emulsja jest wydajne, przyjemnie pachnie ale czy działa cuda..? Nie sądzę niestety. Buzia była delikatnie wygładzona, rozświetlona i niestety odrobinę klejąca - czego nienawidzę :( Myślę, że to seria dla młodszych klientek marki - ja mam za chwilę 32lata i czułam niedosyt, trochę jakbym używała po prostu dobrego nawilżającego produktu, a moja cera już potrzebuje ujędrnienia/innych cudów. Seria wydaje się idealna na wiosnę/wczesne lato - i wtedy spróbuję jej ponownie a na chwilę obecną wracam do bardziej odżywczych i treściwszych formuł.

Kupiłam ten produkt pod wpływem chwili. Rzadko mi się to zdarza, bo przed zakupem sprawdzam opinie na temat danego kosmetyku, ale tym razem była to nowość i recenzji w internecie było jak na lekarstwo. Akurat miałam ochotę wypróbować jakiś nowy kosmetyk i padło na ten. Zakup popełniłam w Sephorze płacąc kartą podarunkową w wysokości 100 zł i resztę dopłaciłam z własnej kieszeni. Kosmetyk nie należy do tanich, miałam wersję 30 ml, która kosztuje 169 zł. Emulsja czy też po prostu serum jest zamknięta w ładnym szklanym opakowaniu z pompką. Ma intensywny zapach, chyba typowy dla marki Lancome. Nie przepadam za tak pachnącymi kosmetykami, ale jest on wyczuwalny tylko podczas aplikacji. Podczas każdej nakładałam zawartość dwóch pompek. Serum ładnie rozświetla buzię. Po zużyciu +/- połowy butelki zauważyłam poprawę kolorytu cery. Jednak trudno mi powiedzieć na ile jest to efekt serum a na ile również innych produktów, które stosuję. Tak czy siak serum dodaje cerze blasku i nieco zdejmuje z twarzy zmęczenie. Nie oczekiwałabym efektu "wow" przy prowadzeniu kiepskiego dla cery trybu życia (papierosy, imprezy, częste niedosypianie, zła dieta). Na pewno nie zauważyłam efektu wygładzenia, do tego celu używam peelingu. Produkt szybko się wchłania, nie powoduje rolowania się kremu czy też podkładu (przetestowałam na kilku kremach i dwóch lub trzech podkładach). Nałożony solo nie dawał mi wystarczającego nawilżenia. Jego największym minusem było to, że powodował u mnie nadmierny połysk na policzkach. Mam cerę tłustą z przebarwieniami. Nie zrozumcie mnie źle, nie szukam martwego matu na buzi i nie używam (za wyjątkiem pudru) żadnych kosmetyków o działaniu matującym. Uważam, że moja cera prezentuje się świetnie przy a'la satynowym wykończeniu. Używam rozświetlającego podkładu, miałam już sera rozświetlające, ale żadne nie zachowywało się jak to. Kilka razy testowałam jak wygląda mój makijaż wykonany tymi samymi kosmetykami z serum i bez niego. Za każdym razem, kiedy wcześniej użyłam serum pojawiał się błysk. Dlatego też zaczęłam je później stosować wyłącznie na noc, także solo. Wówczas działo się to samo, jeśli nie nałożyłam go tuż przed snem to po dwóch godzinach widziałam w lustrze nadmiernie błyszczące policzki. Jego dużo tańszym odpowiednikiem, jeżeli mogę tak to nazwać, jest serum z witaminą C z Sephory. Różnica jest taka, że tamto wchłania się dosłownie błyskawicznie i daje jeszcze mniejszy efekt nawilżenia, ale cera nie błyszczała mi się po nim nadmiernie. Poza tym jest ponad trzy razy tańsze. Spotkałam się z opiniami, że produkt jest fantastyczny dla posiadaczek cery tłustej, że wręcz leczy niedoskonałości i w ogóle cud, miód i orzeszki. Takich efektów u siebie nie zauważyłam. Poza tym minusem, który jednak sprawia, że więcej tego produktu nie kupię, uważam, że to całkiem niezły kosmetyk. Dodatkowo całkiem wydajny, by uzyskać pożądany efekt nie trzeba go dużo. Skończyłam go używać wczoraj, więc butelka starczyła mi na ok. 5 miesięcy. Na pewno przyda się cerom suchym i mieszanym, które nie mają przetłuszczających się policzków. Najchętniej dałabym mu 3,5 gwiazdki, ale w nowej odsłonie strony jest to już niemożliwe. Wahałam się między trzema a czterema i zdecydowałam się na czwórkę. Trójka byłaby krzywdząca (pisząc to czuję się jak nauczycielka przy ocenie pracy pisemnej z polskiego), bo nie jest to średni kosmetyk. Czuć, że coś robi, nie spełnia wszystkich obietnic producenta, ale wiadomo, że PR należy brać zawsze z przymrużeniem oka.