Oskia Renaissance Cleansing Gel Żel do oczyszczania twarzy

Za pierwszym razem byłam zachwycona. Delikatny olejek, który pięknie emulguje, a po myciu skóra jest idealnie gładka. Czego chcieć więcej? Za tę cenę jednak można trochę ponarzekać. Pierwsze opakowanie było miniaturą kupioną w zestawie, więc cena aż tak nie bolała. Za drugim dokonałam świadomego zakupu i okazało się, że żel znika zdecydowanie za szybko. Myję twarz pod prysznicem, więc nawet opcja „rozmasuj na suchej skórze” zaczęła mi przeszkadzać. Do demakijażu oczu też się nie nadaje, więc muszę mieć do tego oddzielny produkt. Skóra po umyciu jest gładka i przyjemna w dotyku, to na pewno na plus, ale ostatecznie wyszło mi, że za tę cenę dostaję niewydajny i nie do końca dopasowany do moich potrzeb produkt, dlatego powrotu nie będzie.

Zakochałam się w tym produkcie!! ma idealną konsystencję, pięknie pachnie różami i bardzo dobrze rozpuszcza i usuwa makijaż. Skóra po nim jest delikatna i miękka. Jedynie cena jest bardzo wysoka.

Od początku - czy to jest dobry produkt do oczyszczania twarzy? No... nie. Do kosmetyków mam proste podejście, im wyższa cena i bardziej wygórowane obietnice producenta, tym bardziej chcę go rozliczyć z kiełbasy wyborczej. Tu obietnic nie ma żadnych, natomiast cena niska jednak nie jest. Żel pachnie przyjemnie, nadzionkiem z pączka, i tu jego właściwości się kończą. Jest tępy na skórze, trzeba zużyć go dużo, oczyszcza tak, że trzeba po nim użyć jeszcze czegoś, a w okolice oczu nie można go nałożyć, bo szczypie. Makijażu nie zmywa. Strata pieniędzy i czasu, nie polecam nikomu, już lepiej kupić pączka za trzy złote i napawać się zapachem wspomnianego nadzienia.

Tubkę o pojemności 35ml znalazłam w jednym z tegorocznych kalendarzy adwentowych. Myślę, że nie ma sensu się rozpisywać o opakowaniu, gdyż pełnowymiarowe jest zupełnie inne, więc przejdę od razu do konkretów ;) Zapach przyjemny, jakby różany. Nie traci na intensywności wraz z kolejnymi etapami używania, przez cały zabieg oczyszczania jest tak samo wyczuwalny. Konsystencja to pomarańczowy żel. Nakłada się go na suchą twarz i masuje, a on zmienia swoją konsystencję na przezroczysty olejek... Dodajemy trochę wody i dalej masujemy, a on zmienia się w emulsję o białym zabarwieniu... Teraz wystarczy spłukać wodą i gotowe. Brzmi magicznie? Dla mnie też! 1 produkt, a w sumie 3 doznania :D Szczerze, to pewnie by jeszcze długo leżał i czekał na swoją kolej, bo fanką olejków nie jestem - ta tłustość mnie odpycha, ale tak sobie przesuszyłam cerę, wręcz koncertowo, że musiałam szybko coś z tym zrobić i chwyciłam miedzy innymi ten olejek. Przygotowałam się psychicznie na zmywanie go jakimś żelem do mycia twarzy, a tu niespodzianka - wystarczyła woda! :) Dobrze zmywał makijaż, mimo, że nie jest rekomendowany do oczu to i tak go tam nakładałam i żadnych nieprzyjemności z tego tytułu nie napotkałam ;) Cera po użyciu była czysta, miękka i pulchna, a suche skórki zdecydowanie szybciej zniknęły. Nie uczulił, nie podrażnił, nie wywołał łez podczas zmywania oczu, jedynie pozytywy - dobrze zmywa makijaż pozostawiając twarz cudowną w dotyku i wyglądzie, bo praktycznie po tygodniu stosowania wyglądała na bardziej zdrową, rozświetloną. Jedyny mankament to jego wydajność, tani nie jest, a tubka wystarczyła na ok. 2 tygodnie, więc w tym tempie pełnowymiarowe opakowanie powinno wystarczyć na jakieś 2 miesiące, czyli 80zł za miesiąc, a mówimy o żelu do mycia twarzy... No kurcze, rewelacja! Ale cena przeraża, dlatego powędruje na listę preferowanych prezentów, bo z chęcią się z nim jeszcze pobawię, ale wewnętrzna Grażyna nie powoli wydać własnej gotówki ;)

Produkt ten kupiłam w kalendarzu adwentowym. Bardzo zaskoczył mnie ten produkt. Był jak olejek w żelu. Używałam go jako pierwsza faza demakijażu i sprawdzał się w tej roli bardzo dobrze. Rozpuszczał makijaż a płyn micelarny to była tylko formalność. Jednak z wydajnością było u niego bardzo krucho. Nie takie małe opakowanie które dostałam z kalendarza wystarczyło mi może na 4 czy 5 użyć co jest według mnie nie do przyjęcia. Produkt z tego co wiem sam w sobie nie jest tani a więc to jakby pieniądze wyrzucone w błoto. Zapach nie był drażniący, taki typowo olejowy. Opakowanie ładne i wygodne.

Nie jestem wielką fanką niepieniących się kosmetyków do mycia twarzy, przy których często mam wrażenie niedomycia, jednak postanowiłam dać szansę temu olejkowi, wszak tyle dostał nagród... ;-) I tak: produkt ma postać gęstego, pomarańczowego kremu, aplikowanego na suchą skórę, który pod wpływem ciepła i krótkiego masażu staje się otulającym, mlecznym olejkiem. Produkt zapewnia delikatne (choć nie dogłębne) oczyszczenie cery, koi, pozostawia ją miękką, nie ściąga i nie wysusza. Nie podoba mi się, że nie może być stosowany również do demakijażu oczu. Wolę, gdy tego typu kosmetyki są wielofunkcyjne. Mam wrażenie, że nie zmywa się całkowicie, pozostawia po sobie delikatny lipidowy film, przez co cera nie jest dokładnie oczyszczona. Mamy zimę, a więc czas, gdy moja buzia często jest ściągnięta i przesuszona, toteż na pewno go zużyję, jednak latem czułabym się niekomfortowo z tłustą warstwą na skórze. Warto też wspomnieć o sporym potencjale do zapychania (skład, konsystencja), dlatego nie poleciłabym olejkowego oczyszczania każdemu, a już na pewno nie cerom tłustym, z niedoskonałościami. Zapach co najwyżej akceptowalny. W opakowaniu nawet przyjemny, jednak obficiej nałożony trąci mdłym, chemicznym smarem, czyli czymś, czego zdecydowanie nie powinniśmy czuć w kosmetyku z tej półki cenowej. Wydajność dużo słabsza niż w przypadku zwykłego żelu do mycia twarzy. Reasumując: dużo z nim zachodu, co prawda koi i nie wysusza skóry, jednak oczyszcza powierzchownie i nie zapewnia 100% komfortu.

Produkt bardzo niewydajny. Opakowanie starczyło mi na 4-5 myć. Jak za cenę 65 zł to bardzo mało. Jest przyjemny, posiada delikatny zapach i dobrze oczyszcza skórę. Niestety jak za taką cenę produkt nie jet wart kupna.

Muszę nieco zmienić recenzję. Minęło dość sporo czasu i po kilku miesiącach minął moj zachwyt. Zainteresowalam sie tym olejkiem po rekomendacji Katosu i innych zagranicznych youtuberek. Postanowilam dać mu szanse, bo czułam, że to coś dla mnie. Mam wrażliwą skórę skłonną do zapychania. Produkt kupiłam na Allegro za 160 zł. Cena jest bardzo wysoka, na niemieckich stronach widziałam kwotę w wysokości 40 euro. Natomiast kosmetyk jest wydajny i moim zdaniem warto zainwestować w porządną pielęgnację. Opakowanie jest proste, dość duże. Pompka sprawnie wydobywa potrzebną ilość produktu. Olejek jest różowy, po zetknięciu że skórą robi się przezroczysty. Zapach jest delikatny i przyjemny. Niedawno zainteresowałam się koreańską metodą pielegnacji twarzy. Mam na myśli wiele kroków. Tego olejku używam wieczorem jako drugi krok, przy demakijażu. Wcześniej uwielbiałam robić nim masaż twarzy. Potem wycierałam skórę gąbką celulozową, z czasem wdrożyłam w pielęgnację także gąbkę konjac. Po czasie widziałam rezultaty, cera była odżywiona, gładka i pozbawiona niedoskonałości. Niestety miesiąc temu dostałam mocnego podrażnienia przez tonik kiehl's (ostrzegam przed nim) i ten olejek dodatkowo zaczął podrażniać cerę. Coś okropnego. Pomijając to, to myślę, że wcześniejszy pozytywny wygląd skóry mogę zawdzięczać tylko innym kosmetykom. Od każdego kosmetyku oczekuję, że będzie koił skórę. Ten nie jest uniwersalny i jak juz się skończy nie wrócę szybko do tego rodzaju zmywaczy :-) Ogólnie olejek rzucił mnie na kolana, ale podniosłam się i szukam dalej.