Masło utrwalające opaleniznę marki Dermedic otrzymałam w nagrodę za zdobycie tytułu recenzentki miesiąca. Co prawda było to dokładnie rok temu, więc akurat to masełko postanowiłam zostawić sobie na mijający okres letni.
Nie jestem wielką fanką wylegiwania na słońcu, ale nie z racji zdrowotnych, a bardziej hmm... psychicznych. Nie jestem w stanie leżeć dłużej niż 15 minut, moje urlopy to zwiedzanie i wędrowanie. Ale mam dziecko, więc plażowania również nie jestem w stanie uniknąć ;-). Także masło poszło w ruch już w czerwcu przy pierwszych większych upałach.
Masło ma biały kolor i bardzo przyjemny, kojący zapach, a przy tym naturalny, bo to mieszanka zapachu naturalnych maseł - kakaowego oraz shea. Przyjemnie kremowy i otulający. Niby nic szczególnego, a jednak pokochałam go od pierwszego otwarcia.
Konsystencja, to kolejny zachwyt. Masło kojarzy się z czymś gęstym i ciężkim, a tutaj mamy smarowidło tłuste, treściwe, ale jednocześnie napowietrzone i puszyste niczym mus. Dzięki temu łatwo się nabiera, ale także rozciera na skórze. Gładko sunie po ciele, nie bieli nawet w minimalnym stopniu i sprawnie się wchłania. Chociaż trzeba mieć na uwadze, że to produkt od początku składu napakowany naturalnymi olejami i masłami, więc zostawia tłustą warstewkę. Którą w sumie też polubiłam. Muśnięta słońcem skóra połyskująca takim zdrowym blaskiem, a do tego letnia, kobieca sukienka - brzmi fantastycznie, prawda?
Jeśli chodzi zaś o działanie na skórę, to również mam zamiar piać z zachwytu. Mam wybitnie suchą i atopową skórę, a to masło poza działaniem utrwalającym opaleniznę w 100% koi i chroni. Już od pierwszego użycia odżywia i nawilża skórę. Natłuszcza, więc chroni przed utratą wilgoci przez naskórek. Sprawia, że znika wszelkie napięcie, a skóra staje się gładka, sprężysta i elastyczna.
Zazwyczaj po opalaniu już po kilku dniach mój naskórek zaczynał się brzydko złuszczać, a w tym roku przez całe lato mogłam cieszyć się ładną i równomierną opalenizną, ponieważ skóra była w dobrej formie. Chociaż nie stosowałam masła codziennie. To jego kolejna zaleta - efekt utrzymuje się dłuższy czas.
Teraz została mi końcówka, którą z przyjemnością zużyję w najbliższym czasie, bo to świetny kosmetyk pielęgnacyjny, a jesienią i zimą atopowcy cierpią najmocniej.
Skład naturalny nie jest, to fakt, ale jest bardzo treściwy i konkretny. Już zaraz po wodzie jest olej kokosowy, gliceryna, masło kakaowe, masło shea. Trochę dalej lanolina, pantenol, wyciąg z owoców pomarańczy, olej lniany, wit. E. Konserwowany jest fenoksyetanolem.
Opakowanie, to prosty, plastikowy słoik. Wykonany z matowego tworzywa. O sporej pojemności. Trwały. Graficznie prosto i bez zbędnych ozdobników.
Cena może najniższa nie jest, ale za jakość trzeba zapłacić. To nie jest tania parafinowa bomba, tylko realnie działający kosmetyk pełen substancji aktywnych. A przy tym wydajny.
Dostępność również nie jest rewelacyjna, bo w grę wchodzą głownie apteki i sklepy internetowe, ale dla mnie to żaden problem.
I chociaż zazwyczaj lubię testować nowe produkty, tak w przypadku letniej pielęgnacji właśnie to masełko zostaje ze mną na stałe dopóki będzie produkowane. Amen.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie