Make Me Bio No. 171 Formuła dla Odżywienia

Po świetnym kremie również Make Me Bio No. 172 formuła dla wzmocnienia przyszedł czas na testowanie przeze mnie kolejnego produktu. Tym razem jest to Krem No. 171 Formuła dla odżywienia. Znowu dość tajemnicza nazwa zachęca do zaglądnięcia w skład tego produktu. Przyznam szczerze, że po świetnym starcie krytyczniej podeszłam do tej recenzji nieco porównując oba kremy miedzą sobą. Produkty z tej serii to minimalistyczne szklane słoiczki zapakowane w kartonowe pudełko. Niezwykle estetyczny i minimalistyczny wygląd to coś co od razu przyciąga uwagę. Nie są to produkty, po które sięgamy ze względu na rzucające się w oczy opakowania czy wypisane obietnice producenta. W tym przypadku z chęcią wzięłam ten krem do ręki i zaczęłam szukać więcej informacji na jego temat. Krem posiada świetny skład, bazuje na olejach m.in. olej z pestek moreli, olej z pestek malin. Oleje są dość delikatnie wyczuwalne, zapach jest przyjemny, niezbyt drażniący. Ze względu na ich zawartość sam krem jest dość tresciwy, lekko tlusty, nie wiem jakby się sprawdził przy cerach bardziej problematycznych niż moja. Krem stosowałam zarówno rano jak i wieczorem. Potrzebował chwili żeby się wchłonąć na skórze, jednak po czasie uzyskiwało się niemal efekt matu. Dlatego chętnie stosowałam go na codzień pod makijaż. Na pewno mogę stwierdzić, że skóra po regularnym używaniu jest miękka i gładka. Krem ten dość dobrze nawilża i odżywia. Sprawdzając co jakiś czas zauważyłam, że produkt można często znaleźć na promocji w drogeriach internetowych. Wówczas można go kupić za cenę 50zł/50ml. Skończyłam właśnie opakowanie po niemal dwóch miesiącach i już zaglądam za promocjami, żeby kupić kolejny. Mogę śmiało polecić w szczególności osobom z suchą skórą, potrzebującym intensywnego odżywienia.

Krem dość gęsty, ale nie treściwy. Moja bardzo sucha skóra szybko go wypiła i w ciągu kilku chwil musiałam go dokładać kilka razy, a i tak to nie wystarczyło. Tak więc nie jest to krem do suchej skóry . Możliwe ze do skóry normalnej będzie ok. Niestety analizując skład , który na początku jest bardzo zachęcający - na końcu odkrywamy niefajne kwiatki, które mogą mocno uczulać. I moje wrażliwe powieki zaraz to zweryfikowały - reagując po nocy opuchlizną i swędzeniem. Może to przyczyna bardzo dziwnego, mocnego zapachu, który dla niektórych może być bardzo denerwujący. Jest to zapach niby terpentyny? starego oleju lnianego? Jest dość mocny i niekosmetyczny - raczej zapach z pracowni malarskiej. Nie mogę nic powiedzieć o skuteczności, bo mnie podrażnił już po pierwszym zastosowaniu, a więc uczula dość mocno. Firma, która ma w nazwie Make me bio - powinna się trochę bardziej postarać. Moja zmęczona skóra, stała się po nim jeszcze bardziej zmęczona. Alergiczki zatem -UWAGA!

Najlepszy krem jaki stosowałam dotychczas. Podczas zimy stosuję na dzień i na noc, w lecie jest troszkę za cięzki na dzień. Bardzo dobrze nawliża i odżywia. Bardzo zaskoczył mnie tym, że zmniejszył zdecydowanie nadreaktywność moich naczynek na twarzy - po zastosowaniu go na noc, rano mam jednolity kolor na niej, bez zbędnych popękanych naczynek. Krem superancko odżywia. Przy dłuższym stosowaniu zauważyłam, że moja buzia rzeczywiście lepiej wygląda (nie widzę szarej, zmęczonej buzi). Mam też zdecydowanie mniejsze problemy z wypryskami :)

Poszłam do sklepu po krem kolejny sloiczek featherlite ale nie było. Wzięłam ten. Make me bio kupuje w ciemno bo u mnie te kremy są niezawodne na jesień i zimę. Mam cerę mieszana która zima nieco się przesusza ale wciąż potrafi się błyszczeć i zaskoczyć pryszczem. Liczyłam na to że ten krem ja dodatkowo nawilzy i sprawi że będzie bardziej wypoczęta, gładsza i odświeżona. Faktycznie tak się dzieje. Nakładam go na noc jako ostatni kosmetyk przed snem a rano skóra jest miękka nawodniona taka przyjemna w dotyku. Na rezultat trzeba poczekać z kilka dni (u mnie nocy), ale bardzo dobry wpływ tego kremu na moją cerę przy regularnym stosowaniu. Skóra jest dzięki niemu delikatniejsza, bardziej sprężysta. Pory? Nie zapycha a mam skórę skłonna do zapychania. Zmarszczki - nie wiem mimo 30 lat nadal się nie zrobiły - może ten krem działa ;). Sama konsystencja jest bardziej gęsta, myślę ze skóry normalnej i suchej mogą stosować na dzień, przy mojej należałoby odczekać z 5 minut aż się wchłonie i dopiero dalej się malować. Ja zwykle rano nie mam czasu więc wybieram inny lżejszy krem a ten stosuje na noc. Choć...ogólnie wszystkie kremy makemebio w moim przypadku bardziej nadają się na noc, więc to może kwestia indywidualna. Bardzo dobry krem, kupowałabym mamie na prezent a sobie na kolejną zime /jesień/po wakacjach gdy cera potrzebuje więcej nawodnienia. Edit: 3 lata pozniej nadal wspominam ten krem dobrze chociaz wybieram juz troche inne np zawierajace ceramidy. Niemniej gdybym dostala w prezencie pewnie zuzylabym :).

Kupiłam ten krem z myślą o pielęgnacji zimowej (brak słońca). Krem jest dość ciężki i w moim odczuciu tłusty. Dość długo zajęło mi umiejętne korzystanie z tego kremu (np żeby nie za dużo nałożyć). Pozostawia dość lepką warstwę, twarz się błyszczy. Ale plus że dobrze nawilża i odżywia, także może raczej się sprawdzi na noc . Trochę mnie zapychał i musiałam trochę zmienić pielęgnację przed i częstotliwość oczyszczania. Może dla cery suchej będzie lepszy. Jednak jest to produkt dość wyjdany przy cerze mieszanej. Jednakże oczekiwanego blasku/zmniejszenia widocznego zmęczenia nie zauważyłam.