Organic Shop Body Desserts, Hot Chocolate, Warming Body Scrub Rozgrzewający scrub do ciała 'Gorąca czekolada'

Na wstępie zaznaczę - peeling zawiera w składzie ekstrakt z papryczki chilli i naturalnym skutkiem jest mocno zaczerwieniona skóra, efekt jest taki sam jak po profesjonalnych kosmetykach z kapsaicyną stosowanych w gabinetach kosmetologicznych. Jedna skóra będzie czerwona mniej i krócej, druga o wiele dłużej i intensywniej. Jeśli nie ma uczulenia na kapsaicynę, ten efekt jest w pełni normalny. Nie zalecam stosować go na obszar ud przy cerze naczynkowej i skłonności do "pajączków". (ale to jakiekolwiek rozgrzewające kosmetyki należy odpuścić) Peeling ma tępą konsystencję, trzeba go chwilę rozpuścić w dłoniach, mnie dzięki temu nie "odpada" od skóry tylko na niej zostaje i ją peelinguje. Zapach chemiczny, dla mnie z czekoladą nie ma nic wspólnego. Skóra po peelingu (po zejściu zaczerwienienia i "dojściu" do siebie - u mnie to trwa ok 15 minut) jest ujędrniona i gładziutka. Jeśli ktoś ma wprawę z kosmetykami zawierającymi kapsaicynę i wie czego się spodziewać to jak najbardziej polecam ten peeling. Jest niesamowicie wydajny. Natomiast jeśli ktoś nigdy wcześniej nie miał kontaktu z papryką chilli w kosmetykach i nie ma pojęcia czego się spodziewać, może mieć negatywne przeżycie z tym peelingiem i mocne zaczerwienienie i rozgrzanie skóry może go przerazić. Opakowanie mi się podoba, do tego jest wygodne w użytkowaniu.

Zwykle czytam recenzje na wizaz wszystkich produktów, które mam zamiar kupić. Jak kupowałam ten peeling, wpisałam tylko organic shop deserts i widziałam pozytywne opinie tych owocowych, więc wzięłam czekoladowy myśląc,że też będzie super. Zwykle lubię owocowe zapachy, ale tym razem chciałam jakiejś odmiany. I niestety się rozczarowałam. Po 1 - zapach - myślałam, że to będzie taki przyjemny czekoladowy zapach podobny do tych różnych kokosowych, migdałowych itp peelingów, ale niestety, ten zapach jest taki mocny, chemiczny, faktycznie przypomina mi gorącą czekoladę z proszku, ale jest nieprzyjemny, jakiś taki drażniący. po 2 - mega zdziwiła mnie konsystencja, myślałam, że będzie taki gruboziarnisty, ale on jest jak olej kokosowy albo taka odżywka do włosów castor oil. Twarda, stała konsystencja, która w dłoniach po tarciu się rozpuszcza. Ciężko to wydobyć bez jakiejś szpatułki, zawsze mam to pod paznokciami. Faktycznie, jak piszą dziewczyny, rozpada się na kawałki i spadają mi one najczęściej do brodzika, cała łazienka staje się brudna przy używaniu tego peelingu, kawałeczki peelingu są wszędzie. po 3-działanie - skóra jest czerwona, nawet zauważyłam, że jak dłużej się nim smarowałam i miałam ręce pokryte peelingiem, to zaczynały mnie mocno piec, że musiałam zmyć peeling chłodną wodą jak najszybciej. Nigdy tak nie miałam z żadnym peelingiem. Rozumiem, że to ma być działanie rozgrzewające, więc skóra ma prawo być zaczerwieniona itd, ale dziwne, że pieką mnie przy tym dłonie nie do wytrzymania w połączeniu z gorącą wodą. Jeśli chodzi o efekt, ja u siebie zaobserwowałam faktycznie jakby milszą w dotyku skórę, gładszą, ale ten zapach jest wyczuwalny nawet po zmyciu i mi on osobiście przeszkadza. Pudełko jest duże i szczerze mówiąc niechętnie używam tego peelingu, żeby tylko jak najszybciej się pozbyć. Na pewno nie kupiłabym więcej i żałuję zakupu.

Na wstępie zaznaczę, że nie jestem typem alergika, nigdy nie uczulił mnie żaden kosmetyk, więc ta reakcja mnie mocno zaskoczyła. Cieszę się, że po raz pierwszy użyłam go tylko na nogach. Wszędzie, gdzie peeling wszedł w reakcję ze skórą (również na dłoniach) pozostawił po sobie wściekle czerwone ślady, które piekły i potwornie swędziały. Dodatkowo spuchły mi kolana, z czym nigdy wcześniej się nie spotkałam. Na ciele miałam dziwne plamy, dlatego zaraz po pierwszym użyciu wyrzuciłam bez namysłu. Nie polecam.

Niestety produkt pomimo swojego dobrego składu, pięknego zapachu strasznie uczula. Użyłam jedynie dwa razy i oddalam mamie, którą niestety też podrażnił i uczulił. Po uzyciu skóra piecze i pojawiają sie czerwone plamy.

Pomimo cudownego zapachu i calkiem fajnego skladu produkt mnie zaskoczyl, szkoda ze nie na plus :( młoda głupia jestem myslalam ze jak nigdy nic mnie nie uczulilo to peeling tego tez nie zrobi, do czasu... Po nałożeniu go na skórę i zmyciu nawet po paru sekundach produkt zamienia mnie w swinke ????

Nie wiem skąd tak niska ocena, nie jest to typowy bubel. OPAKOWANIE: solidne, plastikowe pudełko, niewiele większe od małego opakowania lodów. KONSYSTENCJA I ZAPACH: produkt jest bardzo zbity i gęsty, jak zastygnięty olej kokosowy, jednak bardziej twardy. Wynika to pewnie z masła shea wysoko w składzie. Pod palcami wyraźnie czuć drobinki. Peeling ciężko wydobyć z opakowania. Trzeba albo poczekać chwilkę, aż zacznie się topić pod palcami, albo wydłubywać 'na siłę', np. paznokciami. Mi taka konsystencja nie przeszkadza, wręcz nie lubię lejących peelingów z tuby. Co do zapachu, dla mnie nie jest sztuczny i chemiczny. Pachnie mi tanimi lodami czekoladowymi. DZIAŁANIE: nie zgodzę się z poprzednimi opiniami, że nie da się go użyć albo spada do wody. Owszem, jeśli nie umie się go używać. Działa jak peeling enzymatyczny z Sylveco, topi się pod palcami, więc trzeba wydłubać JAK NAJMNIEJ produktu, rozgrzać w dłoniach albo przyłożyć do skóry, poczekać chwilę i delikatnie rozprowadzać. Wtedy sunie, jak masełko, nigdzie nie spada :D Dla mnie się sprawdza. Delikatnie peellinguje, nawilża, zmiękcza i rozgrzewa (choć osobiście nie lubię tego efektu, myślę, że ten cynamon, odpowiedzialny za takie działanie, świetnie przygotuje skórę do dalszej pielęgnacji). Obawiałam się, że będzie tłusty, jednak nie muszę go dodatkowo zmywać żelem. Drobinki nie są 'nachalne', aczkolwiek jak nałoży się go na wilgotną, nieociekającą skórę, nieźle trze (ale dalej nie robi krzywdy).

To jest chyba jeden z gorszych produktów, jakie kiedykolwiek miałam w swojej łazience. Rozczarowuje na każdej płaszczyźnie, o czym przekonałam się na własnej skórze. Zacznijmy jednak od początku. Produkt został umieszczony w dużym, plastikowym pudełku z zakrętką, przypominającym kształtem niewielkich rozmiarów wiaderko. Tak mi się skojarzył. Jest go sporo i wystarczy na pewno na długi czas stosowania. Co ważne, posiada dobry skład. Posiada dziwny, chemiczny zapach połączony z mocnym kakao. Wprawdzie nie jest on drażniący, lecz na pewno mało komu przypadnie do gustu. Produkty do kąpieli zazwyczaj pachną słodko, orzeźwiająco lub odprężająco. Ten zapach nie wpisuje się jednak w żadne z tych określeń. Konsystencja produktu jest fatalna - niespójna, krucha, rozwarstwiająca się. Okropnie rozprowadza się na skórze, a spore kawałki spadają ze skóry do wody. Lekko (na chwilę) podrażniał moją wrażliwą skórę, odczuwałam pieczenie, zapewne ze względu na działanie rozgrzewające. Nie zauważyłam, aby wygładził moją skórę czy też pozbył się martwego naskórka. Nie ma większego działania pielęgnacyjnego.

Srub ma naturalny i odżywczy skład. Na tym koniec zalet. Nie da sie go użyć. Jest za suchy, nie da sie go rozprowadzic po ciele. W dodatku brzydko pachnie, tak mdło. Nie da sie go w żaden sensowny sposób wykorzystać.