Rzadko kiedy kupuję perfumy pod wpływem impulsu, zwykle zaczynam od testu nadgarstkowego w perfumerii, następnie zaopatruję się w próbkę i dopiero wtedy zapada decyzja o ewentualnym zakupie całego flakonu. Z tym zapachem było zupełnie inaczej. Natknęłam się na nie w dużej Sephorze w moim mieście wojewódzkim i z ciekawości psiknęłam najpierw na papierek, później na nadgarstek, odczekałam kilka minut, w międzyczasie podglądałam asortyment, powąchałam ponownie i... już straciłam dla nich głowę! Gdyby były dostępne w pojemności 100ml. to pewnie od razu bym się szarpnęła na duży flakon. Te perfumy trafiają idealne w mój gust.
Opakowanie trochę w stylu retro. Wadą jest niestabilność buteleczki - lubi się wywracać. Ogólnie design jest spoko. Atomizer wspaniały; rozpyla idealną chmurkę zapachu. Kolorystyka granatowa. Kartonik nawiązuje klimatem do Indii; mamy słonie, pawie i pałac Taj Mahal.
Jedyna dostępną pojemnością jest 50ml.
Nie jestem dobra w rozbieraniu zapachów na czynniki pierwsze, ale pokrótce postaram się opisać to niewątpliwe dzieło sztuki perfumeryjnej:
Otwarcie: dość mocne, czuć cytrusy. Jak dla mnie pojawia się tu wręcz taki retro charakter, bo na tym etapie Souffle Intense lekko uderza w podobne nuty zapachowe co jego podstawowa wersja, czyli Shalimar EDP. Zapach ociera się momentami nawet o jakiś męski pierwiastek, ale nie jest to wrażenie dominujące, bo praktycznie od samego początku w tle zaczyna wybrzmiewać wanilia.
Kilka minut później: czuję jaśmin, czuję coraz mocniej wanilię. Znika to ostre cytrusowe otwarcie. Zapach robi się coraz bardziej otulający i kobiecy.
Po kilku godzinach: jej wysokość wanilia, w swoim najlepszym wydaniu, rządzi tutaj niepodzielnie. To jest waniliowy obłęd. Jest słodko, zmysłowo, bardzo kobieco. W tle pobrzmiewają inne nuty, ale nie potrafię ich nawet scharakteryzować, bo wanilia rozpycha się łokciami i wszystko inne jest tylko tłem dla jej popisu (tak jak paczula w Angelu od Muglera).
Te perfumy wyjątkowo lubią się z moją skórą. Leżą bardzo dobrze. Czuć że składniki są dobrej jakości, że jest to drogie pachnidło.
Są raczej bliskoskórne. Parę razy zostałam skomplementowana, ale dopiero przy bliższym kontakcie (np. przy całusku w policzek na powitanie, czy wspólnym oglądaniu zdjęć). Uważam że przez to zapach nadaje się idealnie do pracy, bo zaaplikowany z umiarem, nie będzie naruszał przestrzeni innych osób.
Trwałość jest fenomenalna. U mnie na skórze zawsze powyżej 12 godzin! I to tak normalnie je czuję, nie muszę wciskać nosa w nadgarstek. Nawet po upływie doby od aplikacji nadal czuję lekką wanilię gdy zbliżę nos do skóry w miejscu gdzie aplikowałam te perfumy. Gdy popsikam włosy na karku, to następnego dnia budzę się otulona zmysłowym zapachem wanilii. Na ubraniach trzyma się do kilku dni.
Wydajność oceniam jako bardzo dobrą. Jednorazowo wystarczy zaaplikować 3-4 psiknięcia i to w zupełności wystarczy, żeby cieszyć się zapachem przez cały dzień. W ogóle nie polecam używać ich w nadmiarze, bo są dość intensywne - raz nierozważnie poszalałam i spryskałam się obficie z góry na dół i myślałam że padnę, bo brakowało mi tlenu ;-)
Uważam że to wspaniały zapach na sezon jesień-zima. Otulająca wanilia pasuje idealnie do zimnych temperatur.
Zapach nadaje się zarówno na dzień jak i na wieczór, czy na elegancką imprezę okazjonalną.
Nie sięgam po niego codziennie, ale od czasu do czasu. Jest wyjątkowy, dość drogi - zostawiam go sobie na specjalne okazje, albo na dni gdy akurat mam ochotę otulić się w tę najpiękniejszą wanilię, z jaką spotkałam się w perfumach.
Jest to w mojej ocenie zapach całkowicie inny niż podstawowa wersja Shalimar EDP (dla mnie zbyt retro), ale także inny od Shalimar Souffle Perfume (te są bardzo delikatne i nie wyróżniają się z tłumu jak dla mnie).
Souffle Intense to naprawdę świetny zapach, który warto przetestować.
Wady:
- Dostępność: stacjonarnie widziałam tylko w jednej Sephorze.
- Cena jest dość wysoka, ale... i tak uważam że warto je mieć ;-)