Miałam ten krem, kiedy nazywał się jeszcze Body Art.
Teraz występuje w innym nowocześniejszym opakowaniu, ale jego gramatura, zapach i skład pozostały identyczne.
Ale do rzeczy: co mnie zachwyca w tym produkcie?
ZAPACH- bardziej owocowy niż kwiatowy, rześki, nienachalny. Mógłby być mniej intensywny jak dla mnie. Przypomina odrobinę Amor Amor Cacharel, ale nie jest tak wytrawny. Chociaż zapachy w kosmetykach pielęgnacyjnych na ogół mnie denerwują, to zapach tego kremu, chociaż ewidentnie sztuczny, nie odstręcza.
SKŁAD- zaskakująco dobry jak na firmę Kallos, która nie słynie z naturalnych kosmetyków. Olej kokosowy drugi w składzie. Ponadto dużo oliwy z oliwek i oleju z awokado. Co jeszcze tu mamy? Mocne nawilżacze: kwas stearynowy i hialuronowy oraz kolagen. Skład bardzo krótki, bogaty.
DZIAŁANIE- krem działa zupełnie inaczej niż wszystkie oleje, balsamy i kremy, które stosowałam do tej pory. Skóra jest po nim napięta, ekstremalnie nawilżona (mam wrażenie, że bardziej niż po aptecznym znakomitym Emotopicu) i gładka jak jedwab. Ten efekt utrzymuje się nawet po wielu godzinach i po kąpieli, co chyba świadczy o tym, że kosmetyk naprawdę dogłębnie odżywia. Teraz, kiedy piszę tę recenzję, dotykam swojej skóry. Tak gładka nie była nigdy, a używałam Kallosa jakieś 16 godzin temu, a 6 godzin temu brałam prysznic bez żadnego kremu czy balsamu po nim. Aż trudno uwierzyć, że jakiś kosmetyk daje taką gładkość bez żadnych silikonów!!!
Wchłania się szybko, pozostawiając na skórze taką dziwną warstwę okluzyjną, która nie jest tłusta ani mokra. Sprawia wrażenie suchej, ale jednocześnie skóra jest fantastycznie nawilżona, dlatego nazywam to "dziwną" warstwą. Z czymś takim nie spotkałam się w żadnym kosmetyku.
CZY JEST TO KREM DO MASAŻU?
Producent opisuje tek krem jako kosmetyk do masażu. Według mnie się do tego nie nadaje. Produkt do masażu powinien sunąc po skórze długo i mieć wydłużone wchłanianie. Kallos Spa takiego efektu nie daje. To dziwne, bo ma w sobie wiele olejów, ale jednak na skórze rozprowadza się dosyć tępo. Nie tak opornie jak np. klasyczny krem Nivea, ale efektu poślizgu nie ma. Jeszcze dopóki krem jest rozsmarowywany, jest w miarę plastyczny i oleisty, ale wystarczy sięgnąć dłonią po kolejną porcję, a w międzyczasie zdąży się wchłonąć i nie da się już nim pracować (np. robić masaż). Ta cecha kremu sprawia również, że nie jest on tak wydajny, jak można by się spodziewać.
CIEKAWOSTKA
Oprócz kremu do masażu Kallos Spa, producent wypuścił na rynek także krem do rąk i stóp w półlitrowym opakowaniu (KALLOS SPA HAND AND FOOT MASSAGE CREAM). Okazuje się, że jest to ten sam produkt, tylko w mniejszym opakowaniu i pod inną nazwą ;-) A swoją drogą Kallos Spa rzeczywiście doskonale pielęgnuje pięty...
Zalety:
- wyjątkowe działanie pielęgnacyjne
- praktyczne i estetyczne opakowanie
- prosty, ale bogaty skład
Wady:
- dostępność (w zasadzie tylko internet)
- kłamstewko producenta: produkt nie nadaje się do masażu, a identyczny produkt w półlitrowym opakowaniu jest sprzedawany jako krem do rąk i stóp
- produkt mógłby być bardziej wydajny
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie