W sumie nie wiem, czemu dopiero teraz zdecydowałam się użyć plasterki. Nie wiem, gdzie byłam wcześniej, gdy mówiono, że mogę nimi zakryć tzw. wulkan pryszczowy, miejsce turbo zaczerwienione i nierzadko strasznie bolące. Kupiłam je w Hebe, akurat na promocji, nie potrzebowałam aż 24. sztuk, ale ostatecznie zdecydowałam się na nie ze względu na opinie. Na twarzy posiadałam wówczas podskórną, mega dokuczliwą gulę i nie mogłam na nią patrzeć + chciałam szybciej się jej pozbyć niż zwykle - tj. ukrócić sobie męki. Z tymi plasterkami poszło szybciej, przyznaję, ale musiałam zużyć ich kilka na noc, żeby odczuć efekt działania. Po pierwszym razie efekt był raczej znikomy.
Opakowanie
Plasterki kupujemy w białej, plastikowej torebce na zatrzask. W środku opakowania znajdziemy 24 sztuki plasterków różnej wielkości, od najmniejszych na drobne niedoskonałości, na największych (do guli, bynajmniej nie tych z Wiedźmina) kończąc. Są one dodatkowo owinięte w kolejną plastikową torebkę, tak, żeby zapewnić 100% higienę. Za to mega plus. Etykieta plasterków jest czytelna, dostarczono spolszczenie, bo to koreański produkt. Producent włożył w torebkę również krótką instrukcję obsługi w formie papierowej... czy jest to potrzebne? No nie wiem, raczej sposób ich użycia jest intuicyjny.
Same plasterki i działanie
Jak widać na załączonym zdjęciu zużyłam po każdym rodzaju plastrów. Największy poszedł wtedy, gdy pryszcz był bardzo widoczny, czyli na pierwszą noc. Całkiem ładnie pokrywał wtedy zaczerwienione miejsce i maskował niedoskonałość. Po obudzeniu się nie zauważyłam wyciągnięcia płynu z pryszcza, możliwe, że po prostu stan zapalny jeszcze nie osiągnął takiego meritum. W ciągu dnia (bez makijażu) stosowałam średniej wielkości plastry, bardzo fajnie odseparowały moje ręce od pryszcza. Niestety należę do osób, które kochają "kopać" sobie przy buzi.
Kolejna rzecz - nie odklejały się, mimo potu (byłam w nich na siłowni).
Po drugiej/trzeciej nocy odnotowałam już białą końcówkę na plastrach, więc ewidentnie zaczęły wyciągać płyn. Moja radość była ogromna, bo to mój pierwszy kontakt z tego typu produktem i naprawdę fajnie było się zdziwić, że one jednak serio pomagają na takie problemy. Gdy pryszcz był już nieco mniejszy, wówczas wlatywały najmniejsze plasterki i one już w sumie dokończyły robotę. Co ciekawe - nie wysuszyły mojej skóry ani razu.
Nałożyłam je raz przy okazji makijażu i powiem Wam, że efekt nie był jakiś mega koszmarny. Owszem, dało się dojrzeć, że coś na tej buzi się znajduje, ale chyba wolę matowy kawałek materiału, niż czerwoną diodę.
Jak na pierwszy raz jestem zadowolona z działania tych plastrów. Co prawda cena mogłaby być ciutkę niższa i może miałam zbyt duże oczekiwania na efekty po pierwszej aplikacji, ale ogólnie jest gut. Na pewno kupiłabym je ponownie.
Zalety:
- plastry są zamknięte w plastikowe torebce (opakowanie zewnętrzne z czytelną etykietą) + jednej dodatkowej, tak aby zapewnić 100% higienę
- dostępne różne wielkości
- nie wysuszają skóry
- jest ich dużo w różnych wielkościach
- dostępne stacjonarnie w Hebe
- nie odklejają się nawet na siłowni i spoconej twarzy
- z makijażem nie odznaczają się tak ultra tragicznie
- bardzo fajnie maskują zaczerwieniony naskórek
Wady:
- liczyłam, że po pierwszym nałożeniu plasterka i przespaniu nim nocy pryszcz zmaleje, ale chyba miałam zbyt silnego zawodnika, po kilku dniach i regularnym nakładaniu plasterków problem minął (na pewno było to szybciej niż gdybym ich nie używała)
- cena może niektórych przestraszyć
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie