Dermofuture Precision Intensive Wrinkle Filler Intensywny wypełniacz zmarszczek

Produkt zostawia brzydkie, białe ślady niczym maseczka z białej glinki..Myślałam,że coś źle nakładam ale czytając tyle negatywnych opinii już wiem ,iż to nie wina nakładania a kosmetyku -niewypału.

Zakupiłam ten produkt wiedziona obietnicami producenta, dotyczącymi jego rzekomo skutecznego działania. Zalężało mi głównie na zmniejszeniu widoczności zmarszczek na czole, które wraz z wiekiem zaczęły się pogłębiać. Planowałam jego stosowanie przed nakładaniem makijażu, by wygładzić skórę w tym właśnie miejscu. Już po pierwszej aplikacji, doszłam do wniosku, iż chyba coś tu się nie zgadza, albowiem wypełniacz w miejscu nałożenia pozostawiał białą warstwę, która po nałożeniu podkładu po prostu rolowała się, więc zrezygnowałam z tej opcji, wykorzystując go wieczorem zamiast kremu. Nie uczynił jednak nic, więc obietnice ujednolicenia kolorytu, wygładzenia zmarszczek, zwiększenia elastyczności i gęstości, w najmniejszym nawet stopniu, zupełnie nie pokrywają się z rzeczywistością. Jak dla mnie to jeden z najgorszych kosmetyków, zakupionych w ostatnim czasie .

Użyłam zgodnie z poleceniem producenta i zauważyłam efekt WOW!! Jakże wielkie było moje zadowolenie, kiedy worki pod moimi oczami w kilkadziesiąt sekund niemal zniknęły. Skóra wokół oka była delikatnie napięta i jakby wypełniona. Byłam zachwycona do czasu. Pierwsze rozczarowanie pojawiło się, kiedy chciałam nałożyć makijaż. Podkład ani korektor w ogóle się na tym produkcie nie trzymały. Tworzyły się porozchodzone plamy- nawet nie wiem jak to określić, ale wyglądało to okropnie. Drugie rozczarowanie, to czas trwania efektu WOW, bo prawdę mówiąc zniknął on po ok. 30 minutach. Na skórze pozostała mi również w niektórych miejscach biała skorupka jakby po paście. A szkoda, bo już myślałam, że wpadł mi w ręce mój KWC :(

W zasadzie nie wiem do czego miałaby służyć tak opracowana formuła. Nic tu nie zgadza się z deklaracjami producenta: 1) "wypełniacz ma formę kremu dzięki temu może być stosowany pod makijaż" - nie ma takiej formy. Przez alginian sodu (to niby ten ekstrakt z alg brunatnych), krzemian magnezu i uwodnioną krzemionkę ma formę zastygającego filmu, który nie wchłania się w ogóle w skórę, tylko tworzy na jej powierzchni suchą błonkę, na którą nic nie daje się już nałożyć, bo złuszcza się nie tylko pod kremem i/lub podkładem, ale nawet przy najmniejszym grymasie twarzy. Nawet jeśli błonka zastygając naciągnie i "wyprasuje" skórę, nawet najdrobniejszy mimiczny grymas, każde zmarszczenie czoła, ruch brwi, uśmiech itp. natychmiast wydobywają, i co gorsza utrwalają, zmarszczki, również te, których normalnie nie widać. 2) "błyskawicznie i skutecznie odmładza skórę (...) preparat zwiększa elastyczność skóry i spłyca zmarszczki od wewnątrz (...) Botox Effect został oparty na peptydzie nowej generacji Acetyl Hexapeptide-8, który delikatnie rozluźnia i wygładza mięśnie twarzy powodujące powstawanie zmarszczek" - taaaaak, zaklęcia są piękne, ale poza uniwersum Harrego Pottera, to tylko puste słowa. Produkt zawiera acetyl hexapeptide-3/acetyl hexapeptide-8 (szerzej znany pod nazwą handlową Argireline), jeden z biomimetycznych peptydów, być może nawet w uważanym za skuteczne stężeniu +/-10%. Jednak pozostałe deklaracje, to już bajki: wg badań in vivo (zaledwie) 30% redukcja wielkości zmarszczek jest możliwa dopiero po 4 tygodniach regularnego stosowania kosmetyku z 10% argireliną 2x/dziennie. Ale są też już wyniki testów klinicznych, które negują skuteczność tego peptydu i wykazują że nawet po kilku godzinach nie przenika poza najwyższe warstwy skóry ("uppermost layers of skin"), czyli nie może wpływać na czynniki, prowadzące do tworzenia zmarszczek mimicznych. Emulsje z wysoką zawartością wody nieco zwiększają tę penetrację, ale nawet wtedy argirelina nie wykazywała efektów choćby zbliżonych do zmniejszających oznaki starzenia procedur gabinetowych (a tak przecież jest reklamowana: "botox effect"). Mimo to, podobnie jak wszystkie peptydy, acetyl hexapeptide-3/acetyl hexapeptide-8 ma pewne właściwości rewitalizujące skórę i wiążące wodę w naskórku, więc skoro kosmetyk okazał się bezużyteczny jako doraźny wygładzacz, postanowiłam go zużyć w inny sposób - tj. jako codzienne peptydowe serum i tak dotrwaliśmy wspólnie do końca tego dziwacznego, niewygodnego opakowania. Czy coś się przez ten czas zmieniło w kwestii wygładzenia zmarszczek? Żadnej zmiany na lepsze lub na gorsze nie zauważyłam.

Wypełniacz zmarszczek – już sama nazwa mnie skusiła, więc bez wahania zaczęłam go stosować. Cóż, nie do końca jest prawdą, że wypełnia zmarszczki (wypełnia, ale robi coś jeszcze co go dyskwalifikuje). Na zmarszczki się nie sprawdza, ale za to w innym aspekcie działa lepiej, ale mimo to nie jest dla mnie. OPAKOWANIE Produkt zapakowany jest w kartonik, który jest ofoliowany i przed pierwszym otwarciem zrywamy z niego tą otoczkę mając gwarancję nowości produktu. Lubię takie rozwiązania, bo odkąd kilka razy zdarzyło mi się kupić otwarty kosmetyk bardzo tego pilnuję. Szata graficzna jest prosta i składa się głównie z logo marki i napisów, a jedynym urozmaiceniem jest grafika przedstawiająca wizualizacje produktu i obszary stosowania. Każda ścianka zawiera inne informacje: opis produktu, skład, ilustrację opakowania właściwego. W kartoniku znajdujemy opakowanie przypominające strzykawkę, które skojarzyło mi się z botoksem. Na początku ciężko było to ustrojstwo uruchomić – trzeba wyjąć strzykawkę, ponownie włożyć i próbować nacisnąć. W końcu się udało i mogłam korzystać z produktu. Design naprawdę godny podziwu, nietypowy i zwracający uwagę, ale na początku trudny w obsłudze. Pomimo tego to dla mnie higieniczne, które pozwala na precyzyjną aplikację produktu i sprawdza się świetnie podczas rytuałów pielęgnacyjnych. Dozuje odpowiednią ilość produktu, choć musimy to kontrolować. WYPEŁNIACZ Wypełniacz przypomina lekki krem do twarzy. Ma neutralny zapach i białą barwę. Nakładamy go na obszary, które chcemy wygładzić. Producent zaleca stosowanie na oczyszczona skórę twarzy i tak też go używałam. Po aplikacji należy poczekać kilka minut i podobno można nakładać makijaż (tak deklaruje producent). Produkt nakładałam na czoło oraz zmarszczki pomiędzy nosem a ustami – mam tendencje do zmarszczek mimicznych w tych miejscach, niestety takie geny. Po nałożeniu i wchłonięciu czujemy lekkie napięcie w tych miejscach i zmarszczki rzeczywiście optycznie są mniej widoczne. Niestety nie cieszmy się zawczasu – przy nakładaniu czegokolwiek na ten produkt, okropnie się roluje i zbija w grudki. Nałożenie na niego podkładu czy czegokolwiek innego graniczy z cudem. Można go stosować solo, tylko jeśli nie nakładamy makijażu. Wypełnienie zmarszczek? Zbyt piękne żeby było prawdziwe. Postanowiłam jednak spróbować drugiego sposobu, który poleca producent – nakładanie na skórę pod oczami, Tutaj sprawdza się o wiele lepiej – działa jak dobrze nawilżający krem o działaniu napinającym i lekko rozjaśnia cienie pod oczami. Niestety również w tych miesiącach się roluje przy nakładaniu czegokolwiek, więc makijaż odpada. Poza tym produkt całkiem dobrze nawilża. Jest mega wydajny, trzeba odrobinkę na 1 aplikację, nie warto przesadzać, bo wtedy bardziej się roluje. Niestety jak dla mnie produkt mimo że spełnia w jakiś sposób obietnice producenta, to nie sprawdza się w codziennym używaniu. Miałam do niego kilka podejść przez kilka miesięcy, ale w końcu oddałam go mamie, która się nie maluje i jest z niego zadowolona – nie roluje się, utrzymuje się w miejscu aplikacji i faktycznie wygładza zmarszczki. PLUSY: lekka konsystencja wypełnia optycznie zmarszczki wygładza i niweluje cienie wydajny MINUSY okropnie się roluje nie nadaje się pod makijaż tylko do stosowania solo, z żadnym innym produktem wysoka cena

Warto wiedzieć co się kupuje, żeby się nie zawieść. Argirelina zawarta w składzie tego kosmetyku rozluźnia mięśnie mimiczne. W ten sposób natychmiastowo (ale też tylko TYMCZASOWO) spłyca zmarszczki (mimiczne, oczywiście). Powtarzam, produkt nie cofnie wam magicznie zmarszczek ale jest w stanie poprawić wygląd na jakieś wyjście. Regularne stosowanie zapewne by ten efekt podtrzymało dając stałą poprawę (która jednak nadal przeminie, kiedy zaprzestaniecie stosowania rozkurczających peptydów). Tak, produkt się roluje. Polecam pamiętać, że należy stosować MALEŃKĄ ILOŚĆ (to nie jest krem do twarzy) bezpośrednio na czystą skórę. Daj mu wyschnąć/wchłonąć się. Jak się roluje, to 'zroluj' to co zaschło i możesz śmiało jechać dalej z makijażem a zarazem cieszyć się spłyceniem zmarszczek. Jak dla mnie bomba (testowane na mamie oraz na moim dość młodym, ale jednak troszkę już zmarszczonym czole). Teoretycznie produkt powinien też zapobiegać zmarszczkom.