Charakterystyka mojej skóry – Określiłabym ją mianem normalnej. Nie mam tendencji do poważniejszych alergii czy podrażnień na ciele (twarz to totalnie inna historia), nie mam też problemów do przesuszania się takich newralgicznych miejsc jak kolana, czy łokcie. Jedyne co jej szkodzi to duże ilości parafiny. Od tego składnika często dostaję prawdziwego wysypu trądziku na dekolcie, zatem staram się używać balsamów, maseł, które mają jej znikome ilości w swoim składzie.
Czego oczekuję od masła/balsamu – Musi sprawić, że moja skóra będzie nawilżona i przyjemna w dotyku. Do tego wymagam szybkiego, choć niekoniecznie błyskawicznego wchłaniania się oraz przyjemnego dla mojego nosa zapachu, który nie zmienia się pod wpływem pH skóry.
Analiza składu – Tak nielubiana przeze mnie parafina jest na trzecim miejscu, a wyprzedzają ją tylko woda i tłusty emolient w postaci masła shea, który może powodować zaskórniki. Czyli już początek składu jest straszny. Dalej mamy eter dwuoktylowy (nawilża i wygładza, ale również może sprzyjać powstawaniu zaskórników) i alkohol. Dalej kolejny emolient w postaci bielonego wosku pszczelego. Wazelina, poliakrylan sodu (wiąże wodę, działa ochronnie i wygładzająco), cyklopentasiloksan (emolient). W dalszej części składu mamy glikol propylenowy, zapach, aldehyd cynamonowy. Ogólnie, jeżeli Wasza skóra nie ma tendencji do pryszczy na skórze – czy to dekoltu, ramion, brzucha etc. - to możecie śmiało kupować ten krem, bowiem w przeciwieństwie do wielu innych drogeryjnych kosmetyków ten naprawdę nie jest aż tak bardzo zły. Pamiętajcie tylko, że wysoko w składzie jest parafina.
Opakowanie, konsystencja, zapach – Słoiczek o pojemności 250g. Nie wyróżnia się niczym niezwykłym. Masło ma zbitą konsystencję, ale nie jest bardzo mocno gęste, jak na przykład masło kakaowe z Avonu. Bardzo łatwo aplikuje się na skórę i szybko się wchłania. Zapach idealny na zimę, świąteczny. Spod ciepłej wanilii wyraźnie przebijają korzenne zapachy. Zdecydowanie coś dla koneserów otulania, a nie orzeźwienia.
Działanie – Z racji mojej tendencji do wyprysków na dekolcie, czasem też brzuchu, używam tego masła do rąk i nóg. Nie ukrywam, że kupiłam go zachęcona obietnicą korzennego zapachu, który absolutnie jest moim faworytem wśród kosmetyków. Używałam go przez całe święta, teraz z przyjemnością zużywam podczas ataku zimy i nie mogę na ten kosmetyk narzekać.
Jego piękny zapach utrzymuje się na skórze, choć nie na długo. Miałam kiedyś masła, których zapachem przesiąkała piżama i wyraźnie czułam go jeszcze rano, tutaj aromat wanilii i przypraw korzennych tuli mnie do snu.
Masło wchłania się bardzo szybko, jest łatwe w aplikacji i nie zostawia białych smug oraz nie brudzi (o ile oczywiście używacie go w normalnych ilościach). Jest bardzo wydajne, co przy atrakcyjnej cenie jest niczym innym jak sporym plusem.
Moją normalną skórę nawilża bardzo dobrze. Pomimo zimy moja skóra jest gładka, przyjemna w dotyku, w ogóle się nie przesusza. Ciężko mi powiedzieć jak kosmetyk ten sprawdzałby się na bardziej problematycznej skórze.
Zachęcam Was do wypróbowania, dając poprawkę na przeanalizowanie sobie składu, bowiem ten – choć nie jest bardzo zły – na pewno nie każdemu będzie pasował ze względu na sporą ilość składników komedogennych.
Zalety:
- czarujący, otulający zapach wanilii z wyraźną domieszką przypraw korzennych
- konsystencja, która jest łatwa w aplikacji i dobrze się wchłania
- zapewnia odpowiedni poziom nawilżenia
- cena i wydajność
Wady:
- spora ilość składników komedogennych
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie