Fluff Superfood, Sleeping Overnight Body Mask Lavender & Rose Maska do ciała na noc `Lawenda i Róża`

W skrócie: produkt jest poprawny. Jest to gęsty krem do ciała o zapachu lawendowo- różanym, w tym nie ma żadnego kłamstwa. Opakowanie jest ładne, matowe i całkiem wygodne. Nakładałam go na noc, zgodnie z instrukcją w porządnej ilości takiej, że był widoczny na skórze. Nawilża i odżywia, pachnie kilka minut. Ogólnie spełnia swoje zadanie, wszystko cacy, ale jakoś nie jestem zachwycona. Może dlatego, że nie mam szczególnie suchej skóry

Maskę kupiłam w Rossmanie zachęcona promocją z kalendarza adwentowego. Nie mialam wcześniej styczności z tą firmą, więc stwierdziłam, że jest to dobra okazja do zapoznania się z produktem. Tuba w której zamknięty jest kosmetyk prezentuję się całkiem ładnie, przyjemnie dla oka...ale: minus za zakrętkę, bardziej praktyczne byłoby zamknięcie na klik oraz minus za pojemność - w ten tubce spokojnie zmieściło by się 200 ml produktu, więc producent robi nas trochę w bambuko, gdyż produktu jest 150 ml. Taka optyczna zmyłka... Na opakowaniu nie znajdziemy informacji jak długo od otwarcia można używać maskę. Mamy tylko termin ważności/najlepiej zużyć przed. I ikonkę, że produkt nie jest przeznaczony do jedzenia. Sama maska jest treściwa w konsystencji i nie wchłania się całkowicie po rozprowadzeniu - ale tutaj zgodnie z instrukcją użycia - tak ma właśnie być. Aby uzyskać efekt obiecany przez producenta trzeba zostawić grubszą warstwę na noc. Więc nie ma się do czego przyczepić z wchłanianiem, trzeba po prostu przeczytać co pisze na opakowaniu. Co za tym idzie- produkt nie należy do zbyt wydajnych. Przy regularnym stosowaniu można się z nim szybko pożegnać. Zapach - no cóż. Mnie rozczarował. Naczytałam się o olejkach kwiatowych i o tym jak to balsam będzie mi umilał noc i spełniał się w aromaterapii...pod tym względem dla mnie jest to bubel, zapach jest słaby, bliżej nieokreślony (albo moj nos odbiera go w ten sposób), miałam nadzieję na intensywny zapach lawendy i róży, niestety przeliczyłam się. Natomiast działanie maski oceniam bardzo pozytywnie. Produkt odżywia, rewitalizuje, pozostawia skórę ukojoną i gładką. Jest naprawdę w porządku. Reasumując - połowa obietnic producenta została spełniona. Ale biorąc pod uwagę standardową cenę, jestem lekko rozczarowana całokształtem. Wydajność, "oszukana" pojemność opakowania oraz niezbyt wyczuwalne olejki zapachowe to główne wady produktu. Raczej nie sięgnę po niego ponownie.

Bardzo lubię. Gdyby nie fakt, że w tej serii masek Fluff Kombucha zdobyła do reszty moje serduszko, Róża-lawenda dostałaby tytuł ulubieńca. Pachnie konfiturą różaną, taką porządnie ukręconą domowym sposobem z płatków i cukru. Zapach dość długo utrzymuje się jeszcze po kąpieli w łazience (to protip dla olkaforycznych wrażliwców -ja też nim jestem, ale zapach na tyle mi się podoba, że nie przeszkadza). Tuba jest niewielka jak na kosmetyk do ciała, ale to dlatego, że odpowiednio stosowany, wystarcza na naprawdę długo -maska ma konsystencję pomiędzy masłem a balsamem do ciała, więc ważne, by nakładać ja bezpośrednio po kąpieli, na rozgrzane ciało. Najlepiej nałożyć na dłonie i potem oklepać nimi ciało, i dopiero potem rozsmarować. To solidny kosmetyk, porządnie odżywiający skórę zimą. Polecam

Do tego balsamu na pewno nie wrócę. Nie był zły, ale jakoś mi nie podpasował. Zapach według mnie jest średni. Nie porwał mnie. Konsystencja jest gęsta, treściwa. Fatalnie się rozsmarowuje. Trzeba go wręcz wklepywać w skórę, bo inaczej mamy ciało pokryte białym nalotem. Nie znoszę takich balsamów. Nawilżenie jest super. Produkt nie do końca się wchłania. Pozostawia tłusty filtr. Balsam nie należy do wydajnych. Nie wrócę do niego, choć nie był tragiczny.

Jestem na prawdę bardzo pozytywnie zaskoczona tym kosmetykiem. Zgadzam się z producentem, że jest to coś mocno regenerującego i odżywczego, a jednocześnie w konsystencji wcale nie jest zbyt gęsty czy tłusty. Szybko się wchłania i pozostawia na skórze mocno nawilżającą warstewkę, skóra jest wygładzona i bardzo miła w dotyku. Efekt nie znika po kilkunastu minutach, rano nadal czuć ten efekt. Myślę, że na okres zimowy gdy zazwyczaj skóra potrzebuje więcej odżywienia ten kosmetyk będzie idealny jako coś właśnie mocno odżywczego. Jestem zwolenniczką aromatu różanego także zapach jak najbardziej przypadł mi do gustu. Podoba mi się też wygodna, miękka tubka, naturalny skład i całkiem niska cena. Na minus jedynie oceniam wydajność - 150 ml przy regularnym, codziennym stosowaniu szybko się wykańcza. Polecam ten balsam, wlatuje na listę moich sprawdzonych balsamów. Chętnie sprawdzę inne wersje zapachowe.

Pierwsze co przykuło moją uwagę to oczywiście urocze opakowanie! Druga sprawa - zapach. Nareszcie coś od tej marki co pachnie w fajny sposób. Balsam ma idealną konsystencję, nie jest za gęsty ani za rzadki. Ponadto na plus oceniam wchłanianie się, jest ono bardzo szybkie, a mimo wszystko czułam, że balsam tworzy warstwę na mojej skórze. Mialam wrażenie ze koi spierzchnietą, odwodnioną skórę w bardzo krotkim czasie. Nie podrażnia skóry po goleniu

Muszę przyznać, że czego nie spróbuję z Fluff, to wszystko mi się sprawdza. Z tą maską/ balsamem jest nie inaczej. Konsystencja: zbita, bardzo gęsta, zostawia na skórze białe ślady, które jednak szybko się wchłaniają. Skład: bardzo dobry! Bez zbędnej chemii i świństw. Zapach: ewidentnie kwiatowy, choć nie powiem by był to zapach róży lub lawendy. Niemniej, bardzo przyjemny. Cena i dostępność: Rossmann lub strona www. W Rossku często jest promocja i maska kosztuje wtedy ok. 15 zł, co jest naprawdę niewygórowaną ceną jak na taką jakość. Działanie: znakomite! Skóra jest nawilżona, odżywiona, miękka i przyjemna w dotyku również na drugi dzień. Polecam :)

W przeciwieństwie do wersji jabłecznikowej, ten zapach mnie zachwycił. Jest delikatny, kwiatowy i nie męczy. Produkt jest bardzo gęsty, ale nie ma problemu z jego wydobyciem z opakowania. Plus dla producenta za zabezpieczenie produktu foliową zawleczką. Wydajność też spoko. Po rozsmarowaniu pozostawia na skórze białe smugi, które potrzebują czasu, aby się wchłonąć. No ale hej, to jest MASKA do stosowania na noc, więc jak dla mnie to nie może być traktowane jako minus, bardziej cecha. Działanie jest fajne, skóra nawet zimą była mięciutka przez długi czas po zastosowaniu tego produktu. Cena regularna jest według mnie trochę za wysoka.

Maskę dostałam w prezencie już dawno temu i używałam jej raz na czas do momentu kiedy stwierdziłam, że czas się ogarnąć, i zanim coś nowego kupię wykorzystać wszystkie balsamy, masła, kremy itp. trochę tego mam. Tak więc jestem już na końcówce i co nieco mogę napisać o produkcie. Jakie jest opakowanie to każdy widzi w sumie, taka tubka z zakrętka. Miękka, bez problemowa w używaniu. Pierwsze na co się zwraca uwagę po wyciśnięciu produktu to nie zapach a konsystencja. Wydaje się taka trochę tylko bardziej gęsta niż zwykły balsam, więc to dla mnie osobiście było zaskoczenie ponieważ spodziewałam się raczej gęstej i konkretnej konsystencji a tu zwyczajna,normalna... Ale jak rozsmarowuje produkt na skórze to już czuć że jest to bardziej konkretna konsystencja. Nie wchłania się całkowicie tylko zostawia taką warstewkę na powierzchni skóry czyli w zasadzie zachowuje się jak maska, ma działanie okluzyjne. I to to jest na Plus z jednej strony choć z drugiej chyba wolałabym aby bardziej się wchłaniała, chociaż co by nie powiedzieć to jednak jest to maska, a nie balsam więc spełniła swoje zadanie. Podczas rozsmarowywania czuć bardzo intensywny zapach taki słodki bardziej różany niż lawendowy. Ale nie jest to taka chemiczna róża typowa, jednak ta lawenda przełamuje ten taki specyficzny zapach różany. Jest przyjemny, choć na prawdę intensywny. I teraz najważniejsze. Rano skóra jest miękka, nawilżona, wygląda zdrowo. W miejscach gdzie mam rogowacenie mieszkowe (są to ramiona) nie używałam produktu ze względu na skład jaki ma, więc nie wiem czy by podrażniała ale wolałam nie ryzykować, tym bardziej, że mam produktu które mi łagodzą te zmiany więc nie chce kusic losu. Ale efektu regeneracji nie dostrzegam. Po porannym prysznicu dalej jest moja skóra tak samo sucha jak dzień wcześniej, przed użyciem maski... Skład niby nie jest taki zły, jego początek to same nawilżające składniki aczkolwiek potem jest cała masa różnych innych, więc to na pewno nie jest produkt dla skóry atopowej albo bardzo wrażliwej. Sprawdzi się raczej dla suchej ale normalnej skóry, nie będącej wrażliwą. Początkowo produkt zostawia biały filtr na skórze ale po rozsmarowaniu dłonią znika osad i zostaje tylko bezbarwna powłoczka. Nie wiem czy kupię ponownie, raczej nie. Mimo wszystko nie jest to zbyt dobry składowo produkt dla mojej problematycznej skóry ale fajnie było moc sprawdzić jak działa. I na pewno dużym plusem jest to, że produkt został wyprodukowany w Polsce, przez polską firmę. Więc dla kogoś kto nie ma atopowej skóry to polecam spróbowac, działa jak powinna, pięknie pachnie, i wspieramy nasze przy okazji :)

W okresie jesienno-zimowym mam przesuszoną i łuszczącą skóre w szczególności na nogach. Skóra jest też zaczerwieniona i piecze. Skuszona pozytywnymi opiniami kupiłam całonocną maskę z Fluff. Maseczka zamknięta jest w przepięknym opakowaniu. Ma gęstą ,kremową konsystencję i jest lekko fioletowa. Pachnie słodko, intensywnie. Zapach lawendy jest słabo wyczuwalny. Maseczkę nałożyłam wieczorem przed snem, grubszą warstwę, odczekałam parę minut i nałożyłam piżamę. Ogólnie zawsze szukam kosmetyków do ciała, które będą się szybko wchłaniać i nie będą wyczuwalne na skórze. W przypadku tej maski to mi jednak nie przeszkadzało. Po całej nocy skóra była mięciutka, gładka, pachnąca. Piżamka i pościel również pachniały maseczką. Maseczkę można nałożyć też cienką warstwą jako balsam do ciała. Maska ma też bogaty skład

produkt kupiłam prawie przypadkiem, brakowało mi jednej rzeczy w tej cenie do promocji w rossmannie. nie jestem fanką kosmetyków o zapachu róży, zwykle pachną dla mnie za słodko i babcinie. w tym przypadku jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. nie dość że zapach róży jest bardzo zbliżony do naturalnego, to jeszcze lawenda dodaje mu ostrości i tworzy naprawdę udane połączenie. smarowanie się tym balsamem zawsze kojarzy mi się z nocnym spacerem po ogrodzie różanym. co do działania - mega. skóra po użyciu jest mięciutka, nawilżona i pachnąca. w stosowaniu faktycznie taka bardziej maska niż typowy balsam do ciała - nałożona przez chwilę zostawia białą warstwę na skórze. można wmasować albo wklepać jak ja i wchłania się wtedy szybko. ten efekt i dość tępa konsystencja najbardziej kojarzą mi się z balsamem do opalania, na szczęście jednak bez zostawiania tłustej warstwy. jest wydajny, wystarczy zaskakująco nieduża ilość na całe ciało. nałożony na wilgotną skórę po kąpieli jeszcze bardziej. skład, cena, dostępność - wszystko na plus. opakowanie jest śliczne i wygodne w stosowaniu, oprócz znienawidzonej przeze mnie zakrętki która nie wiedzieć czemu jest w ostatnich latach jakimś super hitem w kosmetykach typu kremy do rąk. gorszego zamknięcia nie ma. ale to tak na marginesie.

Ta maska do ciała jest genialna nie dość że cudownie pachnie lawenda i różna, a jej zapach utrzymuje się do rana to też dobrze nawilża i regeneruje skórę. Takie małe spa, skóra regeneruje się w nocy. Polecam

Kupiłam zachęcona zapachem lawendy, który uwielbiam no i cóż... Jakoś tak ani lawenda ani róża chociaż bardziej to drugie. Nie mogę powiedzieć, że brzydko pachnie ale liczyłam na bardziej lawendowy zapach co do produkt przyjemny, szybko się wchłania, skóra po użyciu gładka, nawilżona. Opakowanie jest bardzo ładne, matowe.

Bardzo lubię tą markę. Ta maska pozostawia skórę bardzo przyjemnie gładką i miękką tak jak inne produkty do ciała tej marki. Zapach nie jest lawendowy, ale całkiem przyjemny i nie zmienia tak zapachu po aplikacji na ciało jak inne balsamy. Konsystencja jest lekko tłusta i trzeba chwilę ją masować. Będę testować inne produkty.

Muszę przyznać, że mam mieszane uczucia co do tej marki, sama rzadko wybieram kosmetyki Fluff choć krem na noc bardzo mi podpasował, to reszta produktów jakoś do mnie nie przemawia i naprawdę trudną mi tą awersję wytłumaczyć. Maskę do ciała dostałam w prezencie, więc żal było nie spróbować. Kosmetyk jest zamknięty w fioletowo-beżowej tubie, ma przyjemną szatę graficzną, lawenda i róża sugerują zapach kosmetyku, estetyka opakowania przemawia do mnie. Opakowanie to tuba o pojemności 150 ml jest praktyczne i wygodne, nic nie wycieka jak się postawi i łatwo dozuje odpowiednie porcje kosmetyku. Zapach jest kwiatowy, bardzo ładny, ciężko wyczuć lawendę, według mnie pachnie raczej różą. Niestety nie jest zbyt trwały. Na opakowaniu przeczytamy, że maska jest regenerująco-kojąca zawiera ekstrakt z kamienia księżycowego oraz sporo olejków kwiatowych ( z róży, peonii, jaśminu, lawendy, kwiatu wiśni i kwiatu pomarańczy). W składzie produktu znajduje się dużo dobrych składników, ale są tam też takie, które mogą powodować uczulenia (benzyl alcohol). Producent zaleca nałożyć grubszą warstwę kosmetyku i pozostawić na noc. Z mojego punktu widzenia jest to mało praktyczne, bo wiadomo, że większość balsamu zostanie na piżamie lub pościeli, więc ja stosowałam "normalną" warstwę i czekałam, aż się wchłonie, a wchłania się dość szybko zostawiając bardzo delikatną warstwę na skórze, lecz w moim odczuciu nie jest to nieprzyjemne. Produkt jest średnio wydajny, ma małą pojemność, a przy prawie codziennym stosowaniu, szybko "ucieka". Maska bieli i trzeba się troszkę napracować, żeby rozprowadzić ją na skórze. Jeśli chodzi o działanie, to nie ma się do czego przyczepić, przy regularnym stosowaniu, skóra jest nawilżona i mięciutka, efekt nawilżenia utrzymuje się przez cały następny dzień. Miłym zaskoczeniem było to, że skóra nabrała ładnego, zdrowego blasku. Duży plus jednak daję za to, że skóra na nogach została dobrze nawilżona i odżywiona, nie swędzi i nie piecze. Reasumując poprawny kosmetyk i na pewno warto spróbować, choć osobiście uważam, że są lepsze.

Działanie było całkiem przyzwoite - balsam zostawiał miękką, gładką skórę, początkowo sprawdził się nawet nieźle na bardzo suchych atopowych miejscach, nie podrażniał (potem skóra trochę się przyzwyczaiła i już nie robił większej różnicy przy zmienionych miejscach). Zapach bez szału, ale też nie przeszkadzał mi, mimo że jest dość intensywny. Opakowanie polecam na końcu rozciąć, bo dużo produktu zostaje w środku.

Lubię kosmetyki Fluff i kocham lawendę, dlatego gdy tylko pojawiła się w sprzedaży ta maska, od razu się na nią rzuciłam... Opakowanie prezentuje się bardzo ładnie, tuba na stabilnej zakrętce (nie przewraca się stojąc w pionie) w ładnej szacie graficznej i ciekawej kolorystyce. Konsystencja jest bardzo gęsta, przy rozsmarowywaniu na skórze zostają białe ślady, dlatego na smarowanko trzeba poświęcić nieco czasu. zapach mnie bardzo rozczarował, nie, że jest nieładny, jest przyjemny, kwiatowy, lekki, ale lawendy w nim ani śladu, a na to najbardziej liczyłam. Aromat nie ma działania relaksacyjnego, szybko się ulatnia. Nie zauważyłam też mocnego odżywienia, czy nawilżenia. Na szczęście skóra po nim się nie lepi, a skład jest bardzo poprawny.