Nawilżającym krem do twarzy na dzień Aloesove znalazłam w ubiegłorocznym kalendarzu adwentowym. Miałam już wcześniej do czynienia z kilkoma jego próbkami, jednak to było za mało, żeby wyrobić sobie opinię. Jednocześnie byłam tej marki ciekawa, bo fanką aloesu wciąż nie jestem, ale tyle osób zachwala jego dobroczynny wpływ na skórę, że cały czas próbuję się do tego składnika przekonać. Moja cera jest mieszana, z mocno przetłuszczającą się strefą T i obecnie przesuszonymi bokami. Jest wrażliwa, niestety od kilku miesięcy walczę też z trądzikiem. No i mamy końcówkę zimy i początek wiosny, a więc tego nawilżenia potrzeba mi więcej, niż zwykle.
W związku z tym, że był to produkt z kalendarza adwentowego, to nie jestem w stanie wypowiedzieć się o standardowym opakowaniu. Moje ma aż 30 mililitrów, to bardzo dużo jak na próbkę. Jest to szklany, przezroczysty słoiczek z czarną, aluminiową zakrętką. Bardzo oszczędna szata graficzna, znajdziemy na niej naprawdę tylko najważniejsze informacje, skład już się nie zmieścił (ale był dodany do kalendarza w formie ulotki, więc nie ma problemu). Jednym słowem jest przyjemne dla oka i spełniające swoją rolę.
Produkt ma postać białą o lekkim, po prostu kremowym, może odrobinę owocowym zapachu. Jest dość przyjemny, delikatny, szybko się też ulatnia, nie ciągnąc się za nami ogonem. Konsystencja jest leciutka, rzadka, ale nie wodnista. Nie spada z palców, z łatwością się rozprowadza na skórze. Szybko się wchłania, nawet, kiedy nałożymy go hojnie. A niestety musiałam go nakładać dość sporo, ponieważ niedostatecznie nawilża (ale o tym później). W związku z tym wydajność nie jest najlepsza. Ma dość krótki termin ważności, jedynie 3 miesiące, jednak jest to dla mnie do przyjęcia, ponieważ ma naturalny skład. Głównie są to oleje i ekstrakty roślinne. Dostępność jak najbardziej na plus, markę tę znajdziemy w wielu drogeriach stacjonarnie oraz online. Cena jest przystępna. Cieszę się również, że jest to polska firma – lubię wspierać nasze rodzime przedsiębiorczości.
Jest to krem na dzień, ale ze względu na to, że nie chciałam w swojej pielęgnacji wprowadzać zbyt wiele nowych zmiennych, to używałam go również na noc. Przede wszystkim muszę zaznaczyć, że mam cerę mieszaną, a i tak nawilżenie było niedostateczne. Zaraz po użyciu wydawało mi się, że jest ok, ale mijało kilkanaście minut i zaczynałam czuć lekkie ściągnięcie, dyskomfort na twarzy. Nie jest tragiczny, poza tym używałam go pod koniec zimy, a więc miał dość trudne warunki, zimno, wiatr, rozgrzane kaloryfery… Jednak oczekiwałam więcej. Jest dedykowany do każdego rodzaju cery, a sądzę, że suche nie byłyby z niego zadowolone. Poza tym producent obiecuje nam jeszcze rozjaśnienie i odświeżenie – nie zauważyłam tego. Ma też łagodzić podrażnienia, z czym również nie do końca się zgadzam. Za to plusem niewątpliwie jest fakt, że jest bardzo łagodny, nie podrażnia sam z siebie, nie powoduje wyprysków ani nie zapycha. Może nie jest to bardzo zły krem, ma wiele plusów, jako dzienny, lekki kremik, nie robi szkody. Jednak ja chyba już go nie kupię ponownie. Bardzo ważne jest dla mnie nawilżenie, a to, które on daje po prostu mnie nie satysfakcjonuje.
Zalety:
- lekka formuła
- szybko się wchłania
- nie lepi się
- nadaje się pod makijaż
- dobry, naturalny skład
- delikatny, nie podrażnia
- polska marka
Wady:
- niedostatecznie nawilża
- słabo wydajny
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie