Usta są moją zmorą. Wymagające, kapryśne, trudno je zadowolić. Wciąż wymagają nawilżenia i odżywienia, są suche, spierzchnięte i podrażnione. Na dzień dzisiejszy ratuję się jedynie maściami aptecznymi, najczęściej z witaminą A, sięgam też po witaminy z grupy B. Ale wciąż szukam i rzucam się na każda nowość, jaka jest w zasięgu mojego wzroku. I tak też rzuciłam się na masełko Cold Cream Avene.
Produkt zamknięty jest w sporym (dla tej kategorii kosmetyków) słoiczku o mlecznej barwie. Zamykany jest za pomocą białej plastikowej zakrętki, którą dekoruje jedynie charakterystyczny dla firmy pląsik w pomarańczowym kolorze. Nazwa produktu znajduje się na słoiczku, z tyłu wymienione są jego właściwości. Opakowanie jest solidne, trwałe, estetyczne i nie niszczy się nawet poniewierane gdzieś w czeluściach damskiej torebki. Mnie forma słoiczka nie przeszkadza, chociaż wiem, że ma wielu przeciwników ze względu na niehigieniczność. Ja nie narzekam.
Pod zakrętką znajduje się masełko o gęstej i tłustej konsystencji, podatne na zmiany temperatur, pod wpływem ciepła staje się nieco tłustsze w odczuciu. Po nałożeniu na skórę faktycznie, jak obiecuje producent, daje efekt opalizujący, który ładnie wygląda, ale dla mnie nie ma znaczenie. Liczy się pielęgnacja.
I tu przechodzę do sedna sprawy. Właściwości ochronne spełnia masełko w 100%. Chłód, mróz i wiatr mu nie straszne. Dzięki warstwie, jaka pozostaje na skórze moje usta są zabezpieczone przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi. Jednocześnie wspomniany film nie drażni mnie, nie jest przesadnie tłusty w odczuciu, nie spływa z ust w dół. Ale niestety kosmetyk wędruje do wnętrza ust, na język i podrażnia mi gardło. Trudno mi się tego później pozbyć. Z drugiej strony ochronna warstwa pozostaje na ustach naprawdę długo i nie znika pod wpływem np. wypijanego napoju.
Kolejna spełniona obietnica producenta to efekt kojący. Kosmetyk łagodzi podrażnienia, a jednocześnie zapobiega powstawaniu nowych.
Co do pozostałych właściwości masełko, będę bardzie krytyczna. Mając produkt zaaplikowany na usta mam wrażenie jedynie chwilowego nawilżenia. Uczucie ściągnięcia pojawia się już po kilkunastu minutach i chociaż jest delikatne, to jednak odczuwalne.
Trudno też przypisać mu właściwości odżywcze czy odbudowujące. Tego nie zauważyłam. Dla mnie jest to porządny produkt ochronny. Spisał się na jesiennych chłodach oraz przy zimowych mrozach.
I jeszcze jedno mi przeszkadza. Jeśli mam akurat na ustach jakąś skórkę, której nawet nie czuję, to po nałożeniu masełka Avene ujawnia się, a sam produkt nie niweluje takich ewentualnych mankamentów. A do tego nie posiada właściwości zmiękczającyh.
Nie jest to jednak mój stały produkt zabezpieczający moje usta, sięgam po niego wychodząc z domu, ale nie regularnie, dlatego też zużycie na dzień dzisiejszy, po kilku miesiącach stosowania jest minimalne. Kosmetyk i tak jest wydajny ze względu na konsystencję oraz pojemność. Może gdyby mnie tak nie drażnił w gardło, używałabym go za każdym razem, wychodząc z domu. Teraz staram się po prostu używać, bo jak już kupiłam, to nie wyrzucę. Gdyby jeszcze nie chronił tak dobrze skóry ust, to bym się go szybko pozbyła, albo starała się znaleźć inne zastosowanie.
W przyszłości jednak nie wrócę. Wykorzystam na ile mogę obecny słoiczek i podziękuję.
Zalety:
- świetnie chroni przed chłodem i mrozem
- łagodzi podrażnienia i zapobiega nowym
- ładnie wygląda na ustach
- lubię rozwiązanie w formie słoiczka
- opakowanie jest solidne
- przyjemny zapach, typowy serii Avene Cold Cream
Wady:
- nie nawilża
- brak właściwości odżywczych, zmiękczających i odbudowujących
- podkreśla suche skórki
- wędruje na język i podrażnia gardło
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie