Bell HYPOAllergenic, Highlighter Powder by Marcelina Hypoalergiczny rozświetlacz w pudrze

Rozświetlacz kupiłam na promocji wybierając odcień 02, który wydawał mi się delikatnie złotawy, cieplejszy. Rozśietlacz jest dość suchy i nie daje takiego mokrego blasku, jednak wygląda dość ładnie jak za swoją cenę. Niestety jak dla mnie ma zbyt mocną bazę kolorystyczną, przez co robi na policzkach plamy, ale za to jest cudowny do malowania dekoltu czy ramion. W tych miejscach zostawia piękną, gładką taflę. Do dekoltu jak najbardziej polecam, do twarzy niekoniecznie.

Bell ma niektóre swoje kosmetyki na tyle dobre, że kupuję je kolejny i kolejny raz. M.in. jest tak w przypadku tego rozświetlacza. Jest on całkiem jasnawy i dobrze pasuje do cery jasnej. Wygląda on całkiem ładnie, a drobinki nie są jakoś super duże, a to dla mnie jest dość duży plus, bo nie lubię takiego efektu. Jeżeli z kolei chodzi o wydajność i cenę? Super. Dla mnie elegancko. Opakowanie jest takie sobie, ale jednak kto co lubi. Efekt rozświetlenia jest całkiem przyjemny, ale jednak nie uznałabym, że jest to coś co jest "przesadą". Zależy też w jaki sposób nakładamy i ile.

Rozświetlacz kupiłam w ciemno, niedługo po tym gdy w Rossmanach pojawiły się szafy Bell Hypoallergenic. Upolowałam go na przecenie -50% więc nie zastanawiałam się długo nad zakupem. Rozświetlaczy posiadam już kilka, ten jest moim 2 ulubieńcem zaraz po LouManizer The Balm. Różną się one kolorem. Produkt Bell daje taki efekt, jaki kolor ma w opakowaniu, czyli biały z lekką srebrną, zimną poświatą. Wygląda to naprawdę dobrze zarówno na skórze bladej jak i opalonej (stosowałam go też na mamie). Zdjęcie przy opisie nieco przekłamuje kolor tego produktu, wygląda jakby wpadał w lekki róż a tak zupełnie nie jest. W rzeczywistości jest to czysty, biały perłowy kolor. Produkt jest niesamowicie wydajny, stosuję go już 2 miesiące, a nadal nawet nie starłam napisów wytłoczonych na produkcie to świadczy o rewelacyjnej wydajności. Drobinki są malutkie, bez żadnego brokatu, tworzą na twarzy efekt tafli. Rozświetlacz wytrzymuje na mojej buzi praktycznie cały dzień, czasami pod wieczór robię bardzo lekkie poprawki. Ja nakładam rozświetlacz standardowo na szczyt kości policzkowych, obok oczu, tuż nad brwiami oraz na czubek nosa. Dzięki temu moja twarz wygląda na świeżą i wypoczętą jednak efekt rozświetlenia nie jest oczywisty i rzucający się w oczy. Jest to na pewno produkt porządny zasługujący na mocną 4 lub nawet 4+. Nie mogę przyczepić się do jakości jednak nie dam mu 5 gwiazdek ponieważ mam innego ulubieńca jakim jest produkt the Balm. Nie zmienia to faktu, ze produktu Bell używam codziennie i jestem z niego bardzo zadowolona. Na pewno dużym plusem jest również to, że pochodzi z kategorii kosmetyków hipoalergicznych więc dla alergików może okazać się strzałem w 10.

Seria Hypoallergenic to moja ulubiona jeśli chodzi o markę Bell, jej produkty często znajdują się w mojej kosmetyczce i chyba jeszcze żaden mnie nie zawiódł. Podobnie jest z limitowanym rozświetlaczem stworzonym przez markę, który jak dla mnie idealnie łączy róż z rozświetlaczem. Rozświetlacze są stosunkową nowością w moim makijażu, wcześniej stroniłam od nich przez dłuższy czas. Używam ich oszczędnie, bo przy mojej mieszanej cerze nadmierny blask nie jest zbytnio wskazany. Natomiast sprawdza się jako ostatni, finalny akcent w makijażu. Produkt ten używam od kilku miesięcy i bardzo polubiłam to maleństwo. OPAKOWANIE Bardzo podoba mi się forma opakowania tego kosmetyku. Po pierwsze, opakowanie jest małe, więc zmieści się praktycznie wszędzie – w kosmetyczce, w walizce czy w torebce, można mieć je zawsze przy sobie. Opakowanie wykonano z trwałego plastiku – dolna część jest biała, natomiast wieczko przezroczyste. Na wieczku mamy logo marki, nazwę produktu pisaną srebrną, ozdobną czcionką oraz właściwą nazwę. Kolorystyka opakowania jest bardzo prosta. Z tyłu znajdziemy informacje na temat koloru i składu. Numerek jest dość duży i wypisany w widocznym miejscu, co ułatwia sprawę przy ponownym kupnie produktu. Pudełeczko zamykane jest na zatrzask, dzięki czemu nie otwiera się zbyt łatwo. ROZŚWIETLACZ Posiadam kolor Rose Proseco – jest to jasny, naturalny lekko pastelowy róż, kolor uniwersalny i naturalny pasujący do większości karnacji, nawet takiego bladziocha jak ja. Produkt jest bardzo drobno zmielony, dzięki czemu drobinki są praktycznie niewidoczne i możemy nim uzyskać piękny efekt tafli. Na powierzchni rozświetlacza mamy wypisaną nazwę serii, które pięknie komponują się z opakowaniem i wyglądają naprawdę słodko. Nie znikają tak szybko jak mogłoby się wydawać i ciągle je widzę mimo dość długiego czasu używania produktu. Podoba mi się to, że produkt ma dobrą pigmentację i daje widoczny blask. Nakładam go pędzlem, a mimo to nie pyli i nie osypuje się jak inne tego typu produkty. Dobrze współgra z podkładami, nie ściera się i nie migruje w ciągu dnia. Efekt połyskliwej, zdrowej i pełnej blasku cery utrzymuje się cały dzień. Dzięki swojej barwie idealnie łączy w sobie róż i rozświetlacz, nadaje cerze zdrowy rumieniec z połyskliwym wykończeniem.Produkt jest wart uwagi, szczególnie, że kosztuje niewiele i ma wysoką jakość. PLUSY: + piękny, uniwersalny kolor + dobra pigmentacja + świetna trwałość + prześliczne opakowanie + niska cena + dobra dostępność

Rozświetlacz Fresh Glow Illuminating Powder to na pierwszy rzut oka klasyczny, szampański rozświetlacz, jednak przy bliższym kontakcie zaskakuje odcieniami, które w sobie zawiera. Rozświetlacz w naturalnym świetle zawiera w sobie delikatne, nienachalne drobinki mieniące się na złoto i różowo tworząc piękny efekt rose gold na policzku. Bardzo podobają mi się te odcienie, ponieważ są nietypowe, a jednocześnie pasują do wielu makijaży. Rozświetlacz Fresh Glow Illuminating Powder jest z jednej strony klasycznym, szampański z drugiej nietypowy różowo-złoty. Lubię go również używać jako cienia do powiek. Pięknie podkreśla makijaż, utrzymuje się na twardzy dość długo.

Highlighter Powder (Hypoalergiczny rozświetlacz w pudrze) o numerku 02 ( ROSE PROSECCO). Produkt sprawia, że skóra wygląda na optycznie wygładzoną i pełną blasku. Formuła o dużej zawartości pigmentów perłowych, pozwala uzyskać wymarzony połysk już przy pierwszej aplikacji. Zapewnia długotrwały, unikalny efekt tafli w modnym, szampańskim odcieniu. Dzięki specjalnie opracowanej formule, produkt nie podkreśla niedoskonałości skóry, dobrze się na niej rozprowadza. Nie pyli się i nie osypuje podczas nakładania.

Kupiłam go ze względu na moją sympatię do kosmetyków, które marka Bell tworzy ze współpracą z Marceliną. Czy się zawiodłam?- NIE!!!! Śmiało mogę stwierdzić, że jest to najlepszy z rozświetlaczy jakie mam. Jego szampański kolor idealnie pasuje z moim kolorem cery. Tworzy piękną taflę na moim policzku, często stosuję go również do rozświetlenia dekoltu. Nie pyli się oraz nie kruszy. Szkoda, że to produkt limitowany :[ Polecam całym sercem!

Normalnie, aż mnie boli, że o tym rozświetlaczu nic się nie mówi! Dotychczas Mary-Lou była dla mnie (prawie) ideałem, ale ten rozświetlacz jak dla mnie jest jeszcze lepszy, lepszy też od ABH. Konstystencja jest idealnie zbita, niestety Mary-Lou skruszyła mi się parę razy przez swoją miękkość, a ABH mocno się pyli. Odcień również perfekcyjny, idealnie wyważone chłodno-ciepłe złoto. Nic ewidetnie zółtego, albo zbyt chłodnego (co u mnie zawsze wyglada sino). Coś szampańskiego, bardzo eleganckiego, no na prawdę klasyka i eleganca! Rzadko kiedy spotykam tak dobrze wyważony odcień. Zero drobinek, przepiękna tafla. Nie jest ani zbyt pudrowy i napigmentowany, na policzku wygląda fenomenalnie, nie odcina się, po prostu pieknie się dopasowuje. Wiem, tyle ochów i achów, ale zasługuje na to! Bo jest to dopiero 2 (sic!) recenzja, a rozświetlacz najlepszy z jakim miałam doczynienia! Produkt bodajże limitowany, więc spieszyłabym się z kupnem, a że jak widać popytu przez brak reklamy nie ma, to obawiam się wycofania :c

Kupiłam rozświetlacz przypadkiem , będąc w Rossmanie. Cena ok.26 zł. Nałożyłam go na rękę i oniemiałam. Zachwyt trwa do dziś. Ukazała mi się piękna szampańska tafla. Cieplejsza niż Princess Dream z mySecret , Mary Lou Manizer z theBalm a minimalnie chłodniejsza od CPop z Becca. Baza jest cieplejsza a błysk chłodno-ciepły. Cały widz polega na tym czym i jak go nałożymy. Każdy pędzel daje inne wykończenie . Mi najlepiej odpowiada włosie naturalne , Zoeva, do blendowania cieni . Po nałożeniu wycieram go jakby, wpracowuje w skore. O mamo... metaliczna tafla. Mam sporo rozswietlaczy... m.in. Dior, Becca ( trzy kolory), MUFE ( trzy kolory), theBalm, Inglot ( dwa kolory), mySecret, Mac, clinique, Smashbox...porównałam je i żaden nie daje tak spektakularnego efektu. Szczerze? Jestem w szoku. Jeden z tańszych a tak pięknych, jak za miliony monet. Opakowanie liche bardzo. Tani , lekki plastik. Napisy się ścierają i to szybko, opakowanie rysuje. Trudno. Przeżyje. Polecam z ręka na sercu i proponuje wypróbować metodę aplikacji. Od lekkiego połysku ( pędzel syntetyczny) do metalicznej tafli ( zbity, naturalne włosie).