Ten balsam dostałam od mamy, gdy skarżyłam się na spierzchnięte w sezonie zimowym usta. Ona sama dostała go w aptece gratis przy jakichś zakupach, czy za złotówkę, coś takiego, w każdym razie bardzo okazyjnie i przypadkowo, bo nie zamierzała go kupować. Zalegał jej, więc dała go mnie, sama nie użyła ani razu wcześniej.
Owszem, przy pierwszym użyciu wypłynęło mi za dużo tej emulsji, ale przy drugim i kolejnym było już ok, może dlatego, że już o tym pamiętałam i używałam ostrożnie aplikując.
Kosmetyk nie ma zapachu, co nawet jest napisane na opakowaniu, więc nie bardzo rozumiem, jak niektóre osoby mogą czuć coś, czego nie ma, ale to nie pierwszy taki przypadek.
Konsystencja jest rzeczywiście rzadka, lejąca. Ma to wady i zalety.
Jeśli chodzi o używanie na zewnątrz, w celu ochrony przed mrozem, to moim zdaniem produkt się kompletnie nie nadaje. Ja musiałabym nałożyć go troszeczkę grubszą warstwą, ale on bieli usta, więc cos takiego nie wchodzi w ogóle w grę. Co prawda biała warstwa natychmiast się wchłania, ale i tak to dla mnie byłoby niekomfortowe.
Za to na noc, nie w celu ochrony przed mrozem, ale w celu nocnej regeneracji nawet popękanych od mrozu ust, to on się bardzo nadaje. Można nałożyć grubszą warstwą, bo nikt nas nie ogląda, a usta będą sobie piły balsam. Co prawda i tak trzeba go dokładać, jeśli ktoś się w nocy budzi, bo nie zostawia takiej okluzji jak balsamy na wazelinie, ale też nie robią się białe krechy na ustach dzięki temu, choć nocą to ma drugorzędne znaczenie.
Nie jest to kosmetyk, który się do niczego nie nadaje, ja znalazłam dla niego zastosowanie, nie lubię zresztą marnować produktów, ale po 2 tubkę nie sięgnę.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie