Cafe Mimi Maska do twarzy z migdałem i białą herbatą `Głębokie nawilżenie` 

Kupiłam tę maseczkę w mojej ulubionej Drogerii Pigment. Najbardziej do zakupu zachęciła mnie cena, dość duża pojemność i to, że jest nawilżająca. Jestem posiadaczką cery tłustej ze skłonnością do niedoskonałości. Taka cera też potrzebuje nawilżenia, zwłaszcza, gdy traktuje się ją produktami antytrądzikowymi. Nie spodziewałam się wiele po tej maseczce, bardziej zależało mi na wspomożeniu działania kremu nawilżającego. Maseczkę nakładałam zawsze po oczyszczeniu skóry, ale przed stonizowaniem cery. Niewielką ilość nakładałam na twarz i trzymałam na skórze ok. 10 min. Czasem, gdy skóra była bardziej "spragniona" to wręcz piła tę maseczkę, a gdy dochodziło do jej zmycia to praktycznie nie było co zmyć. Po zmyciu buzia była odczuwalnie o wiele bardziej nawilżona. Skóra wręcz gładka i miła w dotyku. Miałam też wrażenie, że łagodzi stany zapalne na buzi, zaczerwienione krosty lub podrażnienia. Pozytywnie mnie to zaskoczyło. Używałam jej ok. 2 razy w tygodniu i jedno opakowanie wystarczyło mi na 3 miesiące, więc myślę, że jest wydajna. Kiedy stosuje się ją regularnie to widoczna jest poprawa nawilżenia cery. Doskonale wspomaga działanie kremów nawilżających i nawadniających. Konsystencję ma taką jak lekki krem. Zapach jest delikatnie wyczuwalny, trochę przypomina zapach białej herbaty. Opakowanie to zakręcany, plastikowy słoiczek. Zdecydowanie jest warta swojej ceny. Nie wiem, czy da się kupić tańszą i równie świetną maseczkę nawilżającą jak ta. Serdecznie polecam i sama na pewno kupę kolejne opakowanie.

Zazwyczaj kupując maseczki szukam tych oczyszczających, ostatnio coś mnie tknęło żeby oprócz oczyszczania zacząć mocniej nawilżać moją skórę (30+, normalna w kierunku suchej, z tendencją do szarzenia i rozszerzonych porów) i zaczęłam od maseczki od cafe mimi. Po prostu uwielbiam herbatę i lubię Kafe Krasoty, więc nie było innej opcji. Nie wiem czemu, spodziewałam się maseczki glinkowej i po rozpakowaniu zaskoczyła mnie konsystencja- raczej tłustawa, budyniowa i aksamitna. Kolor ma mleczny, zapachu brak, może przez chwilę czuć taki tłustawy, mi się kojarzy z farbami olejnymi, ale to tylko przez chwilkę. Maseczka mimo swojej, raczej rzadkiej, konsystencji doskonale trzyma się skóry i nie spływa przez cały czas działania. Po zmyciu nie zostawia żadnego filmu, za to skóra jest mocno odżywiona i nawilżona. Jest napięta, ale w pozytywny sposób, płynący z nawilżenia. Zyskuje zdrowy koloryt i wygląd, a dzięki temu napięciu nawet pory są zmniejszone. Jest gładka, aksamitna w dotyku. Miałam okazję testować ją też w ekstremalnych warunkach, ponieważ moja zazwyczaj normalna i zadbana cera jest właśnie w opłakanym stanie. Zniszczyłam ją i podrażniłam paskudną glinką, przez co porobiły mi się bolesne, czerwone podskórne gule i uczuleniowe swędzące krosty. Dodatkowo jestem przeziębiona i pod nosem mam od kataru swędząco- piekącą kaszkę i obtarte skrzydełka nosa. Skóra w pozostałych miejscach jest przesuszona i podrażniona (glinka). Staram się nakładać na twarz jak najmniej żeby nie pogorszyć jej stanu i żeby się zregenerowała w swoim tempie, jednak te przesuszone miejsca wymagają pomocy. Padło na tę maseczkę. Pierwszy plus był taki, że po nałożeniu piekło tylko trochę, pod nosem, reszta podrażnionych obszarów przyjęła ją dobrze. Po zmyciu nie było śladu po przesuszeniach, kondycja skóry była uratowana, przynajmniej doraźnie- stosowałam ją wieczorem, ale jeszcze następnego ranka było ok. Krosty i gule nie zmalały, ale stały się mniej czerwone, a to, co strasznie swędziało, już nie swędzi. Skrzydełka nosa nie były tak wściekle czerwone, ale to akurat efekt tymczasowy- do kolejnego smarkania ;-). W ciągu tego tragicznego tygodnia nakładałam ją trzy razy i za każdym razem poprawiała stan skóry. Ta maseczka zostaje ze mną na stałe i oprócz dobrego nawilżacza będzie moim kołem ratunkowym w sytuacjach kryzysowych.