Dr. Sante Anti Hair Loss, Trichogen Complex Hair Lotion Balsam stymulujący wzrost włosów

Jest to kosmetyk z serii placebo, bo nie zauważyłam jego efektów działania, ale też włosy nie były w gorszym stanie. Ot, zwyczajna odzywka, która ułatwia rozczesywanie i wygładza włosy. Konsystencja: jest dosyć rzadka, ale nie spływa z włosów, to jak lotion. Działanie: trzymałam ją zawsze na włosach jak maseczkę, jakieś 5 minut. Podczas spłukiwania czuć było wygładzenie włosów i taką miękkość. Po wysuszeniu fryzura była wygładzona, włosy miękkie i pachnące, nie plątały się. I w sumie to tyle. Nie zauważyłam by były zregenerowane, mniej wypadały czy były mocniejsze. Jednak chyba tylko naiwni wierzą w takie głupoty, że odżywka zdziała cuda po kilku minutach. Zgodzę się, że balsam nadaje włosom miękkość elastyczność, gładkość i połysk. Z tym producent nie mylił się. Zapach: jest bardzo przyjemny, od razu kojarzy mi się z salonem fryzjerskim i profesjonalną pielęgnacją od nich. Opakowanie: miękka tuba, nie jest przezroczysta, więc ciężej dostrzec zużycie. Czytelna etykieta, całość wygląda estetycznie.

Kupiłam opakowanie 1000ml tego balsamu w butelce której nakrętka z dozowaniem była uszkodzona/ lub nie funkcjonująca. Przez cały okres użytkowania musiałam otwierać produkt i wylewać jak z butelki - masakra. Generalnie sam produkt bardzo fajnie działa na włosy miałam wrażenie wygładzenia i miękkości włosów ale też moje włosy po niej zaczęły się przetłuszczać. Moja opinia ogólna jest raczej średnia i niestety nie zużyłam całego opakowania ze względu na problem z aplikacją.

Jestem posiadaczką długich, lekko falowanych włosów. Nigdy nie miałam problemów z ich wypadaniem. Do czasu... Na początku jesieni zauważyłam że po myciu podczas czesania na szczotce zostaje ich dużo więcej niż zwykle, jednak nie przejęłam się tym za bardzo. Później było coraz gorzej- moje włosy były wszędzie, mąż znajdował je na swoich ubraniach, po każdej kąpieli odpływ w wannie był zapchany, podczas odkurzania szczotka od odkurzacza była cała "owinięta" kosmykami... Nawet kiedy przeczesywałam włosy palcami wyciągałam już nie dwa, trzy włosy jak dawniej tylko całe, cieniutkie pasemka. Byłam przerażona. Postanowiłam działać- kupiłam suplementy, zaczęłam zwracać uwagę na odpowiednie odżywianie, przeszukałam również internetowe drogerie w poszukiwaniu kosmetyków do włosów wypadających. Tak właśnie trafiłam na ten balsam. Zamówiłam w większej, litrowej pojemności żeby używać jak najdłużej- a muszę przyznać że używałam go na różne sposoby, czasem przed myciem na kilkadziesiąt minut, czasem zamiast szamponu myłam nim skórę głowy. Najczęściej jednak stosowałam go po umyciu, nakładając na skalp. Balsam ma całkiem dobry skład, mamy zarówno emolienty jak i proteiny oraz- co ważne w przypadku włosów wypadających- argininę. Dlatego właśnie uważam go za produkt uniwersalny który sprawdzi się i na długości włosów i na skórze głowy. Po zastosowaniu włosy były miękkie, gładkie, łatwiej się rozczesywały. Co do wypadania- po ponad trzech miesiącach stosowania nareszcie odetchnęłam, włosy nadal wypadają ale już nie w tak ogromnych ilościach, różnica jest naprawdę duża. Czy to zasługa tego balsamu? Ciężko stwierdzić ponieważ jak już wyżej napisałam- w tym samym czasie przejmowałam suplementy na wypadanie, zaczęłam zdrowo się odżywiać. Jednak myślę że warto wypróbować. Duże, litrowe opakowanie wystarcza na długi czas, cena jest przystępna. Plus za wygodny dozownik. Jeśli chodzi o sam produkt- konsystencja jest dość gęsta, w białym kolorze. Zapach ma nietypowy, słodki, troszkę "retro", mi osobiście kojarzy się z perfumami sprzed lat. Nie zostaje długo na włosach. Podsumowując- warto kupić, chociaż nie liczyłabym na to że ten balsam rzeczywiście pomoże na wypadanie włosów. Jednak w połączeniu z dietą i innymi "wspomagaczami" może pozytywnie zaskoczyć.

W teorii wiem, że to, że na kosmetyku pisze, że jest przeznaczony do tego i owego często nijak się ma do składu. w praktyce - chciałam coś dorzucić do zamówienia ze sklepu internetowego, bo brakowało mi trochę do darmowej dostawy, ten produkt wydawał się odpowiedni. W czasie gdy go kupiłam miałam przejściowy problem z wypadaniem włosów, zaczęłam swoją przygodę z wcierkami i w efekcie pobudzenia skóry głowy wzmogło się wypadanie słabszych włosków. Wzięłam na poważnie nazwę tego specyfiku i uznałam, że skoro stymuluje wzrost włosów i powstrzymuje ich wypadanie to najlepiej się sprawdzi nakładany na skalp i to pod czepek... Nie był to fortunny pomysł. Używany w ten sposób właściwie wzmógł wypadanie włosów, bo moja skóra głowy nie lubi trzymania na niej cięższych specyfików dłuższy czas. Sprawdza się natomiast świetnie w roli zwykłej odżywki. Skład ma wręcz stworzony dla mnie - hydrolizowane proteiny (!!), dużo olejów i składników odżywczych. Tego typu składniki chronią włosy przed zniszczeniami, łamaniem się i rozdwajaniem, dodatkowo ja uwielbiam hydrolizowane proteiny wypełniające ubytki w moich wysokoporowatych i zniszczonych włosach, ale ze stymulacją skalpu niewiele ma to wspólnego i nie wiem po co producent w ten sposób reklamuje produkt, kiedy sam w sobie jako zwyczajna odżywka się broni. Sprawdzi się na długość u osób z średnio+/wysokoporowatymi włosami, które lubią się z hydrolizowanymi proteinami, potrzebują ochrony przed łamaniem się włosów i rozdwajaniem końcówek.