Niuqi Black Bubble, Maska bąbelkująca na tkaninie intensywnie oczyszczająca 

Maska ma czarną, dobrze dosyć skrojoną płachtę, która tak naprawdę zaraz po otwarciu opakowania zaczyna tworzyć bąbelki, dlatego trzeba bardzo szybko działać. W zapachu maska jest bardzo nieprzyjemna dla mnie, pachnie bardzo cierpko, trochę taki ziołowy ferment, który z biegiem minut jest mniej intensywny. Produkt podczas bąbelkowania zamienia się w delikatną piankę, która przy okazji masuje naszą skórę w bardzo przyjemny, odprężający sposób. Po 15 minutach pianki jest prawie tyle co nic. Esencja, która zostaje na twarzy jest lepiącą i tak jak producent radzi ja ją zmyłam letnią wodą. No i jakie efekty dała maska? Na pewno delikatne wygładzenie, odświeżenie. W kwestii intensywnego oczyszczenia nie widzę kompletnie nic, tak samo jak w zmniejszeniu wydzielania sebum (fakt, zaraz po aż tak twarz się nie świeciła, ale to nie znaczy, że zmniejsza na dłuższą metę wydzielanie). Czy polecam? Dla efektu bąbelkowania tylko tak, dla całej reszty nie, bo nie ma tu nic wow, nic specjalnego. Odświeżyć może zwykły żel oczyszczający, a tylko z tego w 100% jestem zadowolona.

Maskę tę kupiłam w Biedronce podczas spożywczych zakupów. Zachęciła mnie przede wszystkim forma płachty, która należy do moich ulubionych, gdyż nie trzeba się męczyć z mozolnym zmywaniem produktu ze skóry. Kosztowała około 3 złotych, więc cena przyzwoita. Maseczka jest zapakowana w saszetkę, z której wygodnie można wyciągnąć płachtę dość dobrze nasączoną płynem. Płat dopasowuje się do kształtu twarzy, aczkolwiek wycięcia na oczy mogłyby być większe. Szybko po nałożeniu na płachcie zaczynają pojawiać się bąbelki powietrza, których ilość zwiększa się z każdą minutą. Jest to przyjemne - bąbelki doskonale masują twarz, tym samym zwiększając jej ukrwienie oraz oczyszczają. Trzeba jednak uważać, by bąbelkowa masa nie wpłynęła do oczu, gdyż może to generować ich podrażnienie i pieczenie. Co do efektów... Po około 20 minutach, gdy zdjęłam maskę z buzi, poczułam dość lepką warstewkę, więc postanowiłam ją zmyć. Po umyciu cera zyskała lekkie oczyszczenie i nawilżenie, jednak były to efekty bardzo subtelne. Nie zauważyłam, by zmniejszyła się ilość wydzielanego sebum. Reasumując: maska jest ok, jednak nie każdemu może przypaść do gustu ilość piany, jaka zostaje wytworzona podczas trzymania produktu na twarzy - zwłaszcza, że może spływać. A i efekty nie były jakieś bardzo spektakularne - znam lepsze maski w podobnej cenie działające korzystniej na skórę. Ta jest przeciętna.

Maseczkę zakupiłam w Biedronce, w promocyjnej cenie 2,49 zł. Producent zapewnia, że jest to maseczka intensywnie oczyszczająca przeznaczona dla cery problematycznej + mieszanej, zawiera węgiel aktywny oraz ekstrakt z czarnej herbaty. Może zacznę od zalet. Na pewno na plus że jest to maseczka na tkaninie, bezproblemowa, łatwa aplikacja. Maseczka bardzo przyjemnie pachnie. Jest niedroga nawet w cenie regularnej (4.99 zł). Jest łatwo dostępna. Po aplikacji skóra jest nawilżona, miękka i promienna. Minusy. Maseczka zaczyna babelkowac zaraz po otwarciu opakowania, nie wiem czemu te bąbelki mają służyć, ale mnie strasznie irytowały. Bąbelki odrywają tkaninę od twarzy przez co kilkakrotnie musiałam ponownie ją dociskać i nici z relaksu. Największy minus tego produktu jest jednak taki że w żaden sposób nie oczyszcza twarzy, ani nie zmniejsza wydzielania sebum, o czym wyraźnie zapewnia producent na opakowaniu. Jest to zwykła nawilżająca maseczka do codziennej pielęgnacji dla skóry normalnej i mieszanej. Reasumując, nie kupię jej ponownie. Nie sprawdziło się nic z tego co obiecuje producent na opakowaniu.

Nie jest tajemnicą, że uwielbiam maseczki na płacie. Szczególnie do zakupu zachęciła mnie obietnica intensywnego oczyszczenia, którego w tej chwili bardzo potrzebuję. OPAKOWANIE: -> wygodna forma płatu, jest niezwykle atrakcyjnym rozwiązaniem. Płat jest na tyle gruby, by się nie rozrywać, dość dobrze można go dopasować do kształtu twarzy. Płat niestety w niektórych miejscach odchodzi od skóry i nie wiem od czego to zależy. KONSYSTENCJA I ZAPACH: -> Zapach przyjemny, delikatny, bez drażniących aromatów. Tkanina jest bardzo dobrze nasączona preparatem, ale nie na tyle, że po nałożeniu na skórę tkaniny spływał i kapał. DZIAŁANIE: -> Po nałożeniu maseczki na twarz czułam delikatny chłód, ale jednocześnie z początku bąbelki tylko delikatnie się pojawiały, ale z każdą sekundą były one coraz intensywniejsze. Cudowne uczucie masowanej skóry bardzo mi odpowiadało. Jednocześnie czułam dużą dozę nawilżenia mojej skóry. Po zdjęciu maseczki z twarzy pozostałości produktu wmasowałam w skórę. Po wchłonięciu się produktu zauważyłam, że na skórze pozostał tłusty film, który niezbyt przyjemne wrażenie sprawiał. Zauważyłam, że skóra nie została odpowiednio oczyszczona, pory delikatnie były zapchane ( a miałam uzyskać odmienny efekt). Skóra jest miękka i gładka. Generalnie nie jest to jakiś produkt, który utkwi mi na długo w pamięci. Na pewno nie z powodu tego, że ma zachwycające działanie. ...

Maska jest dostępna w Biedronce. Grafika opakowania bardzo zachęcająca jak również główne składniki węgiel aktywny + ekstrakt z czarnej herbaty. Dodatkowo byłam ciekawa połączenia maski bąbelkującej i tkaniny. W środku znajduje się 1 maska w kolorze czarnym, niestety od razu po otwarciu...czas start! maska zaczyna się pienić. Podoba mi się "dzwięk" musujących bąbelków. Jednak szybko maseczka przestaje się pienić. Ładnie pachnie. Może wycięcie maski nie jest na 100% idealne, ale bywają gorsze ;) Czytając poprzednie recenzje, pomyślałam "o rany po co to kupiłam, źle wycięta, niestandardowa, podrażnia oczy, skóra piecze i bąbelki pryskają w oczy". No i nic takiego się nie wydarzyło. Bąbelki nie pryskały mi do oczu. Nic mnie nie piekło. Maska całkiem nieźle przylega, a zwykle mam z tym problem.

Maseczkę zakupiłam w sieci sklepów Biedronka za 4,99. Maseczka była w dwóch wariantach: intensywnie oczyszczająca (czarna) oraz oczyszczająco - nawilżająca (żółta). Zakupiłam obie by od razu porównać działanie ale skupię się pierwszej. Maseczka w ilości 1 szt. jest zapakowana w plastikową saszetkę. W wyciętym miejscu należy rozerwać aby ją otworzyć. Maseczka od razu po wyciągnięciu zaczyna musować co jest dość problematyczne ze względu na to że jest złożona na kilka razy i ciężką ją rozprostować. Gdy już się z tym uporałam i udało mi się położyć ja na twarzy i natrafiłam na kolejny problem. Zdaje sobie sprawę że nie ma rozmiarówki i jest tylko uniwersalny ale ona jest ogromna. Nie wiem, może ja mam małą twarz ale musiałam się trochę nagimnastykować aby ją w niektórych miejscach zrolować a w innych poskładać aby w miarę pasowała. Tkanina od razu zaczyna pracować więc nic tylko wygodnie usiąść i się relaksować. Gdy maseczka pracuje daje bardzo przyjemne uczucie delikatnego masażu. Jedyny minus to gdy bąbelki wybuchają w okół oczu, nieprzyjemne oraz należy uważać żeby nic nie dostało się do oczu, więc zamiast się relaksować siedziałam spięta. Produkt bąbelkuje cały czas, po 15 minutach ściągnęłam maseczkę i zgodnie z instrukcją wmasowałam w skórę okrężnymi ruchami, odczekałam chwilę i następnie zmyłam letnią wodą. Węgiel aktywny miał za zadanie wniknąć w pory i intensywnie je oczyścić a ekstrakt z czarnej herbaty wygładzić, odświeżyć oraz zmniejszyć sebum. Po pierwszym użyciu zauważyłam odświeżenie i nawilżenie. Moja skóra była bardziej promienna i gładka w dotyku ale niestety nie zauważyłam intensywnego oczyszczenia, w ogóle go nie zauważyłam. Maseczka jest dobra z kilkoma wadami jak większość produktów. Do podstawowej pielęgnacji się nadaje choć ja nie wiem czy jeszcze do niej wrócę.

Oprócz fajnego efektu, jakim jest bąbelkowanie - nie robi nic. Producent obiecuje, że głęboko oczyszcza. Mnie zbytnio nie oczyściła twarzy. Bardziej nawilżyła. Nie sądzę, by miała pomóc skórze problematycznej, jak to też obiecuje producent. Sama maseczka jest dobrze wycięta, nie jest za duża. Ja mam niskie czoło więc dla mnie zawsze maseczki będą miały za długie czoło. Jeśli kupić to dla zabawy, relaksu z pianką.

Maseczka zaczęła musować od razu po wyjęciu z opakowania, co utrudniło jej aplikację. Musowanie było przyjemne do czasu, aż bąbelki zaczęły pryskać w pobliżu oczu, podrażniając je i wszędzie na boki zostawiając brzydkie czarne plamy na ubraniach i pościeli. Po zdjęciu płachty resztę pianki i esencji wmasowałam w twarz, po chwili zmyłam i nie zauważyłam zbyt wielkich efektów. Skóra była wygładzona, oczyszczona i odświeżona.

Tę maseczkę zakupiłam jakiś czas temu w Biedronce. Byłam bardzo ciekawa tej maseczki, ponieważ nigdy dotąd bąbelkowej na twarzy nie miałam. Płat jest bardzo mocno nasączony składnikami aktywnymi, a jego kształt jest dość duży, ale jakoś udało mi się dopasować do mojej twarzy. Już po samym otwarciu maseczka zaczęłam się pienić. Mi osobiście maseczka pieniąca się nie przypadła do gustu. Dziwne uczucie, takie musujące, piana robi się coraz większa, zaczyna pryskać po oczach. A pod sam koniec zaczęła mnie lekko piec w okolicach nosa. Maseczka oczyszcza z sebum, matuje, wygładza cerę, daje gładkość, miękkość w dotyku oraz nawilżenie.

Kupiłam z czystej ciekawości, po otwarciu i rozkaldaniu maska zaczęła odrazu się pienić, niestety nie jest najlepiej skrojona lecz udało mi się jakoś ja dopasować do twarzy już po minucie była na tyle spieniona że zaczęła dostawać a pękające bąbelki pryskaly w oczy. Dość przyjemne uczucie laskotania podczas tworzenia się piany i nawet przyjemny zapach.. Pod koniec aplikacji lekko zaczęła szczypał mnie skóra. Efekt końcowy praktycznie żaden, może tyle że skóra jast lekko nawilżona, oczyszczający h efektów niezauwazyłam,. Można lepiej zainwestować pieniążki zamiast kupować tą właśnie maskę

,,Maska z biedronki - to nie może być nic dobrego" - powiedziałoby wielu. Po dzisiejszym przetestowaniu mogę wydać już wstępną opinię, a jest ona całkiem przyzwoita. Maska zamknięta jest w schludnym, czarnym opakowaniu ze zgrabną grafiką. Do jej przetestowania skłania cena i funkcja jaką ma pełnić - oczyszczenie. W przypadku mojej cery trądzikowej i skłonnościami do wyprysków oczekuje na prawdę wiele od maski oczyszczającej. Maseczka od razu po wyjęciu z opakowania zaczyna się intensywnie pienić. Minusem jest niestandardowe wykrojenie, które dosyć trudno dopasować do twarzy. Intensywne pienienie się sprawia, że odczuwane jest przyjemne mrowienie na skórze, jednak silnie odpryskujące bąbelki potrafią trafić do oka, co już jest mniej przyjemne. Po ściągnięciu maseczki i zmyciu klejącej się warstwy pozostałej po niej skóra jest widocznie gładsza, odżywiona i oczyszczona. Podsumowując - z drobnymi mankamentami, ale spełnia swoją rolę!

Widziałam już wcześniej takie cuda, jak maseczka bąbelkująca w płachcie, jednak z trudnością przychodziło mi wyobrażenie sobie takiego specyfiku. Kiedy natrafiłam w Biedronce na coś w tym stylu, kupiłam, zwyczajnie z ciekawości. Jeśli mam być szczera, nie zachęciło mnie to jednak do dalszego korzystania z produktów tego typu. Opakowanie może nie jest bardzo gustowne, ale nawet zwróciło moją uwagę. Do tego dochodzi całkiem niska cena, oczywiście jak na maskę w płachcie, i trafiła na babski wieczór przy winie z moją współlokatorką. Pierwsze, co zwróciło moją uwagę to fakt, że cała płachta niesamowicie się lepi, więc rozłożenie jej graniczy z cudem. Od razu widać, że jest źle skrojona. Jak to stwierdziła moja koleżanka, jakby ją wycinał jakiś pijany Chińczyk spod Białegostoku. Nijak nie można tego ułożyć na twarzy, żeby się nie zsuwało i jednocześnie nie podwijało. Z chęcią bym poznała tego Chińczyka i trunek, jakim się raczył. Musiał mieć niezłego volta, żeby takie cudo poczynić. Nie róbmy dramatu, może jednak relaksuje i działa? Otóż nie, i jeszcze raz nie. Musowanie i bąbelkowanie tej maski jest tak intensywne, że bąble spektakularnie pękają na twarzy i rozpryskują się gdziebądź. Ślad po jednym takim wybuchu został mi nawet na ramieniu i w sumie modliłam się tylko, żeby mi ta piana nie wpadła do oka. Średnio komfortowa sytuacja. Po wyczekiwanym ściągnięciu dowiedziałam się tylko tyle, że zostawia okropny tłusty osad na skórze, jednocześnie niespecjalnie ją oczyszczają, więc wychodzi na to, że to produkt praktycznie po nic. Niestety lub stety mam jeszcze jedną opcję tego produktu, nawilżająco- oczyszczającą. Póki co boję się po nią sięgnąć, bo może okazać się takim samym niewypałem jak to dzieło tutaj. Zdecydowanie odradzam. Była tania, ale i tak żałuję pieniędzy, które na nią wydawałam.

Z reguły nie kupuję maseczek w płachcie, bo nigdy nie widzę po nich żadnych efektów. Tym razem stwierdziłam, ze spróbuje, bo byłam ciekawa jak wygląda maseczka na tkaninie z której pojawiają się bąbelki :D w sumie sam efekt bąbelków to nic specjalnego. Wytwarza się po prostu piana, która musuje co może sprawiać wrażenie bąbelków. Jednak jest to pierwsza maseczka po której naprawdę widzę efekty. Twarz rzeczywiście jest wyraźnie oczyszczona, gładka, uspokojona i widocznie zmniejszyła pory, co jest mnie ogromnym plusem, bo ciężko u mnie o produkt, który by to robił. Dla niektórych minusem może być fakt, ze piana cały czas musuje i czasami 'strzela’ co uciążliwe jest w okolicach oczu bo piana może się do nich dostawać. Szczególnie uczulam osoby które mają wrażliwe oczy, bo maseczka może bardzo zaszkodzić takim osobom. Ja nigdy nie miałam problemu z tym, że coś wleci do oka, a tutaj oko trochę szczypało.