Sukin Super Greens, Recovery Serum Serum regenerujące do twarzy

Szukając serum bez parawanów znalazłam w internecie Australijską firmę Sukin i zakupiłam kilka produktów w tym regenerujące serum. Serum znajduje się w szklanej, ciemnobrązowej buteleczce, przez którą widać ilość serum w jej wnętrzu. Atomizer ukryty jest pod plastikową nakrętką, która działa sprawnie aż do ostatniego użycia. Serum jest koloru białego, konsystencja przypomina rzadki, wodnisty krem i wystarczy wycisnąć dwie pompki aby delikatnie wklepać na całą twarz. Mimo to serum nie jest wydajne. Stosowałam dwa razy dziennie i po około 2,5 tygodnia miała już problem z wydobyciem go. Co prawda wewnątrz buteleczki na spodzie widziałam jeszcze trochę białego serum jednak nie mogłam go już wycisnąć. Zapach dosyć neutralny, delikatny a po wklepaniu w twarz dosyć szybko się wchłania pozostawiając cieniutka warstwę, która idealnie nadaje się pod makijaż stąd bez obaw używałam go rano. Wieczorna pielęgnacja również przyjemna gdyż lekkość serum pozwala na nałożenie kremu bez obciążenia skóry. Mam cerę mieszaną stąd łatwo o zapchanie wynikające z przesadzonej ilości nakładanych warstw bądź użycie zbyt bogatych kosmetyków. Serum nie posiada parabenów i pozostały skład ma również dobry. Po około tygodniu stosowania zauważyłam, że skóra twarzy jest nawilżona, elastyczna i przyjemna w dotyku. Można zauważyć delikatne rozjaśnienie poszarzałej twarzy. Produkt nie uczula i działa regeneracyjne. Zwróciłam uwagę, iż delikatne zmarszczki zostały spłycone. Makijaż utrzymuje się dobrze. Moja strefa T zazwyczaj bardzo szybko błyszczy pod wpływem wydzielania się sebum dzięki lekkiej konsystencji serum nie wpłynęło negatywnie na strefę T. Ogólnie jestem zadowolona z Serum Sukin. Mogę ponarzekać na wydajność, która w stosunku do ceny regularnej za 30 ml jest dosyć wysoka. Poza tym jak najbardziej na tak.