Jestem zwolenniczką raczej świeżych zapachów, jednak kiedy jakiś czas temu robiłam zakupy i mogłam wrzucić do koszyka za 1 grosz 30 ml dowolnego zapachu z linii OneCollection, stwierdziłam, że padnie na Plein Soleil - w końcu miał dobre opinie na Wizażu :) I nie zawiodłam się! Jest pełny, słodki, ale nie dusi. Tuberoza hipnotyzuje wręcz - po raz pierwszy ją niuchałam, ale od razu się zakochałam! To jest dość kontrowersyjna seria perfum wypuszczonych przez YR, ale jak na razie to jest trzeci próbowany przeze mnie zapach i jak dotąd wszystkie są dość dobre.
Opakowanie
Mam wersję 30 ml. To mały, niemal półkulkowy flakonik z przezroczystego szkła, opatrzony papierową, na dotyk bez folii etykietą. Moim zdaniem jest prześliczna, stawiam sobie flakon na parapecie jako ozdóbkę ;)
Flakon ma korek z czarnego plastiku, dyfuzor - tak samo. Sam dyfuzor jest dość hojny, moim zdaniem wystarczy jedno psiknięcie na włosy lub dwa na całe ciało i zapach jest wystarczający.
Flakon opakowany w kartonik, też prześliczny, aż żal wyrzucać. Co do ekologii opakowania - nie jest to dla mnie priorytet, zwłaszcza, że zwykłe szkło od butelek też się nadaje do recyklingu i moim zdaniem to jest takie żerowanie na nieświadomości ekologicznej mas. Ale plus za chęci.
Zapach
Jest moim zdaniem świetnie skomponowany, obłędny wręcz. Odczuwam go trochę inaczej, niż opisuje producent, ale najważniejsze nuty są :)
Tuż po aplikacji na skórę czuć mieszaninę tuberozy i kardamonu, z naciskiem na lekką pikanterię kardamonową. To korzenna, ale i świeższa nuta, ciekawie łączy się i ustępuje tuberozie. Ten jej zapach jest świetny, tajemniczy. Kategoria słodka, ale nie ulepkowa, choć dość pełna, zajmująca nos. Nie wywołuje jednak duszności czy zawrotów głowy, tylko po prostu... przyciąga uwagę. Wokół tego zapachu nie można przejść obojętnie! Tuberoza dość długo się utrzymuje, moim zdaniem to nie ona jest nutą głowy, tylko właśnie kardamon. Tuberoza w nucie serca doskonale się czuje i rozkwita, kusi, jest jednocześnie ożywcza i słodka. Trochę ma kobiecą naturę ;)
Drzewo sandałowe czuć odrobinkę, między kardamonem i tuberozą, oraz tuberozą a Ylang Ylang. W zasadzie sandał powinien być nutą bazy, jako utrwalacz. On podbija "kwiat kwiatów", który jest również słodki, ale na trochę inny sposób. Pod koniec koncertu tych perfum czuć cięższą słodycz, ale jest ona nie aż tak wyraźna. W kompozycji pierwsze skrzypce gra tuberoza, niezaprzeczalnie ;)
Trwałość
Perfumy są dość trwałe, tak jak na EDP przystało. Po aplikacji na włosy (bo robię to częściej, niż na skórę) zapach tuberozy jest wyczuwalny przez nawet 6 godzin, a "pozapach" - nawet po nocy. Jestem zadowolona z tej trwałości. Na skórze też wytrzymuje sporo czasu, jednak po 5 godzinach tuberoza jest na wykończeniu.
Polecam perfumy zarówno miłośniczkom słodkich zapachów, jak i świeższych - ta kompozycja, bardzo spójnie zrobiona, ładnie te dwa światy perfumiarskie łączy.
Zalety:
- dobra kompozycja
- wiarygodne nuty zapachowe
- opakowanie
- etykieta
Wady:
- cena
- producent opisuje trochę inny porządek nut, niż potrafię wyczuć