Make Me Bio Pro-Age Blend, Krem pod oczy z marakują i zieloną herbatą 

Kremu używałam na noc i sprawdził mi się idealnie. Ma bogatą, treściwą konsystencję, ale jednocześnie dobrze się wchłania. Pozostawia skórę nawilżoną, wygładzoną i zregenerowaną. Przyjemnie pachnie i jest bardzo wydajny. Nie podoba mi się tylko opakowanie tego kremu, bo nie dość, że jest niehigieniczne to jeszcze ciężko jest wydobyć reszki produktu ze słoiczka.

Użytkuję ten krem od długiego czasu i byłam bardzo zadowolona. Parę miesięcy temu zauważyłam, że kremy zaczęły wysychać, ciemnieć, zaczęła się zmniejszać ich objętość i zaczęły przypominać żelki, podczas gdy produkt został dopiero otwarty, a termin ważności był jeszcze długi. Skontaktowałam się ze sklepem. Produkt został wymieniony. Z racji tego, że mieszkam za granicą, trochę to trwało. Do wymienionych kremów zamówiłam jeszcze dwa, z terminem ważności do 01.26.Po otwarciu kremu okazało się, że zmienił się kolor na śnieżno biały, z lekko kremowego, różowego, konsystencja z bardziej gęstej na bardziej rzadką i co najgorsze zauważyłam brak efektu chłodzenia, pieczenia, który był fajnie odczuwalny w poprzednich kremach. Po nałożeniu kremu nie zauważyłam również efektu odżywienia, co dawał poprzedni krem .Otrzymałam zapewnienie ze strony producenta, że nie zmienił się skład, że patrie zostały przebadane i wszystko jest w porządku. Nie jest w porządku. Jestem przekonana. Może po problemach z wysychaniem kremów, coś zostało zmienione, ale nie jest to ten sam krem.

Maja czterdziestoletnia skóra pod oczami ma się całkiem dobrze. Ostatnio co prawda zauważam zmarszczki mimiczne, gdy się uśmiecham, lekki ubytek tkanki i delikatne opuchnięcia, ale generalnie nie jest źle. Od 25 lat systematycznie stosuje kremy pod oczy. Nie mam swojego takiego jedynego, wyjątkowego ulubieńca w tej kategorii, ale kilka sprawdzało mi się lepiej i mogę je z czystym sumieniem polecić. I krem z Make Me Bio do takich kremów należy. Kupiłam go impulsywnie, bez wielkich oczekiwań i nadziei, że zrewolucjonizuje moją pielęgnację. Miał po prostu utrzymać dobry stan skóry wokół oczu, odżywiać, nawilżać bez podrażnień. I dokładnie to robił. Krem zamkniety jest w słoiczku, co prawda uroczym, ale nie jest to najwygodniejsze i najbardziej higieniczne rozwiązanie. Tutaj mały minusik. Może to kwestia konsystencji, która jest co prawda raczej lekka, ale jednocześnie dość treściwa i odżywcza, choć na pewno nie obciążająca delikatnej skóry wokół oczu. Teraz zauważyłam, że istnieje/istniała? też wersja opakowania tego kremu z pompką. Nie wiem, która jest aktualna, swój egzemplarz kupiłam w lipcu. Krem jest bezzapachowy, co spodoba się wrażliwym skórom. Bardzo dobrze się rozprowadza, co przy naturalnych kremach nie jest taką oczywistością. Wchłania się szybko i bez problemu, a jednocześnie świetnie nawilża skórę, dzięki czemu wygląda ona na wygładzoną. Absolutnie nie podrażnia. Teraz używam innego kremu i widzę różnicę na niekorzyść aktualnego,. Skóra jest niedostatecznie nawilżona. Podsumowując-według mnie Make Me Bio zrobił porządny krem, który może cudów nie zdziała, ale dobrze i w przyjemny sposób zadba o skórę, nawet tę nieco bardziej dojrzałą. A młodszym dziewczynom to już w ogóle polecam. Rzadko wracam do kremów, bo lubię testować nowe, ale myślę, że do tego wrócę wiosną lub latem, bo teraz będę stawiać na jeszcze bardziej odżywcze formuły. EDIT Właśnie przeczytałam recenzje i już wiem, że ze względu na treściwą konsystencję producent zmienił opakowanie na słoiczek. To już się nie czepiam????

To jest produkt, którego szukałam. Wreszcie mam krem, który jest treściwy i lekki zarazem. Odżywczy i nawilżający. Gęsty, ale jedwabisty. Do tego w miarę szybko się wchłania i nadaje się pod makijaż (choć ja używam go na noc). Ładnie pachnie i ma ładne opakowanie. Naprawdę fajny produkt. Widzę, że moja skóra pod oczami go polubiła. Do tego cena bardzo OK jak na krem pod oczy :)

Od bardzo długiego czasu szukałam kremu pod oczy z którego tak naprawdę będę zadowolona, spełni moje wszystkie oczekiwania. Ten kosmetyk świetnie radzi sobie z odżywieniem, nawilżeniem, ukojeniem, regeneracją i wzmocnieniem delikatnej skóry pod oczami. Mam cerę normalną, ale okolicę pod oczami mam wrażenie, że wiecznie mam wysuszoną i potrzebuje porządnego kopa. Z tym kosmetykiem odzyskałam trochę młodzieńczego blasku. Przy pierwszych dwóch-trzech nałożeniach odczuwałam delikatne pieczenie skóry, jednak przypuszczam że to kwestia dużej ilości składników aktywnych. Nie mam zastrzeżeń i na pewno będę wracać do produktu nie raz. Plus także za szklany słoiczek i plastikowe zabezpieczenie w środku, dzięki czemu krem nie rozlewa się po całym opakowaniu. Sama konsystencja jest dość treściwa, ale mimo tego łatwo wklepuje się go w skórę. Jest bardzo wydajny!

Dostałam w prezencie. Zaczęłam używać z pewną taką nieśmiałością, bo nie stosowałam wcześniej kremów dedykowanym okolicom pod oczami. Ale ten skradł mi serce. Skóra pod oczami zaczęła jakoś tak lepiej wyglądać. Oczy jakieś takie bardziej błyszczące i żywe :) Natomiast koszmarkiem tej idylli okazało się opakowanie. W pewnym momencie dozownik odmówił współpracy i krem wydłubywałam tą rurką, która podaje krem na zewnątrz. Jakoś wydłubałam do ostatniej kropli, ale to jest rzecz do naprawy. Może właśnie - taki słoiczek i zamiast dozownika szpatułek do wydobywania kosmetyku byłaby ok.

Krem w pierwszej chwili sprawia wrażenie dość ciężkiego, ale po rozprowadzeniu na skórze bardzo ładnie się wchłania, pozostawia delikatny blask, a skóra jest nawilżona. Dobrze się sprawdza pod korektorem. Tak jak już wspominały dziewczyny we wcześniejszych recenzjach - największym problemem tego kremu jest jego opakowanie. Pomysł, żeby taką formułę pakować do takiego szklanego słoiczka jest po prostu głupi. Nie raz zdarzało się, że musiałam po kilkanaście razy wciskać pompkę, żeby wydobyć odrobinę kremu. W dodatku mniej więcej z połowie zużycia pompka w ogóle przestała spełniać swoją funkcję, a ja musiałam okręcać i macać paluchami rurkę, którą następnie wkładałam z powrotem do kremu. Nie jest to ani wydajne, ani tym bardziej higieniczne. Kremu nie kupię ponownie z uwagi na opakowanie oraz dość przeciętne działanie.

Moja skóra pod oczami jest w dobrej kondycji. Jestem przed 30. Czasem mam tylko problem z cieniami pod oczami. Stosuje krem pod oczy rano i wieczorem. Przy wyborze produktu zwraca uwagę na skład, działanie i cenę. Krem zapewnia nawilżenie i jest przy tym bardzo lekki. Dodaje skórze blasku. Poza tym przepięknie się wchłania, pozostawiając skórę gładką i ukojoną. Dzięki pompce łatwo się go aplikuje. Szklane opakowanie jest bardzo ładne, ekologiczne i zgrabne.

Produkt polskiej firmy, naturalny skład, niedrogi, na początku wydawało mi się, że umieszczony w super opakowaniu. Jednakże, opakowanie okazało się jego największą wadą. Pompka ciągle się zacina i przez większość czasu trzeba wydłubywać krem rurką z butelki. Krem poprawnie nawilża skórę, fajnie że posiada filtr SPF, niewielki ale jest. Jest lekki nadaje się do stosowania pod makijaż. Nie zauważyłam działania przeciwzmarszczkowego oraz rozjaśniającego, ale nie wymagałam od niego tych rzeczy gdyż stosuję go zapobiegawczo.

Pod oczy szukam czegoś, co da mi porządne nawilżenie, ale jednocześnie nie zostawi tłustego filmu, który podrażniłby moje oczy. Dodatkowo jestem w kategorii wiekowej 30+, więc fajnie gdyby produkt miał właściwości przeciwzmarszczkowe. Markę Make Me Bio znam i wiem, że mają przyzwoite produkty - zarówno pod względem składu, działa, jak i komfortu używania. I na tym produkcie się nie zawiodłam. Prawie! Konsystencja kosmetyku jest naprawdę bardzo fajna. To lekki krem, który przepięknie się wchłania, pozostawiając skórę gładką i nawilżoną, i ukojoną. Używam go na dzień i na noc. Sprawdza się bardzo dobrze. Do tego nie ma drażniącego zapachu. Myślę, że trzymany w lodówce przyjemnie chłodziłby okolicę pod oczami. Muszę spróbować :). Wszystko pięknie, ale mam jedno "ale". Opakowanie! Przyznam, że fajna pompka i szklana buteleczka przykuły moją uwagę. To jednak okazało się prawdziwym koszmarkiem... Nie wiem kto wpadł na pomysł, żeby produkt o takiej konsystencji wpakować w butelkę z pompką? Produkt jest zbyt gęsty i za mało wodnisty, pompka często się zacina, więc muszę ją odkręcać i "dziabdziać" rureczką w środku, żeby krem się zassał do góry. Uważam, że zdecydowanie lepiej sprawdziłaby się buteleczka typu air-less (które producent ma swojej ofercie) albo zwykła tubka z dziubkiem. Mam nadzieję, że producent rozwiąże ten problem, bo krem sam w sobie jest świetny.