BodyBoom Linen Body Scrub Peeling z nasion lnu

Zakochałam się w moim ostatnim kosmetycznym odkryciu! Jak wiecie, jestem uzależniona od różnego rodzaju peelingów i mam ich na swoim koncie już wiele. Ale ten wygrywa zawody. Peeling ma bardzo sypką konsystencję i żeby wygodniej się go używało najlepiej lekko zwilżyć dłonie. Do tego można się przyzwyczaić naprawdę szybko. Jak dla mnie jest idealnym zdzieraczem. Jestem fanką tych, które są mocne. I taki właśnie jest. Kolejnym plusem jest działanie. Naprawdę nie spodziewałam się, że moja skóra może być tak cudownie wygładzona i delikatna w dotyku. Serio! Peeling cudownie złuszcza skórę, a jednocześnie ją odżywia. Efektem jest gładka, delikatna i nawilżona skóra. Do tego całego pakietu dokładam zapach. Po prostu cud-malina. Tu też przepadłam, bo uwielbiam słodko pachnące kosmetyki Peeling zawiera aż 97 % składników pochodzenia naturalnego i ma wegańską formułę. Znajdziemy w nim oczywiście nasiona lnu, ale również miąższ z kokosa, witaminę C i witaminy z grupy B, olej z kiełków pszenicy, sól himalajską oraz witaminę E. Ale jeżeli mogę zgłosić jedno zastrzeżenie to pomyślałabym nad większym opakowaniem, bo przy mojej częstotliwości 100 g produktu to trochę mało.

Sypki peeling z naturalnym składem w plastikowym słoiczku 100g. Mi starczył na 2 użycia, także trochę rozczarowanie biorąc pod uwagę wysoką cenę. Zapach dosyć specyficzny. Na skórze pozostawia lekką warstwę po zmyciu. Dobrze złuszcza skórę, w użyciu całkiem przyjemny.

Peeling ma piękne pudrowe opakowanie, jednak jego pojemność nie jest za duża, a sypka formuła sprawiają że jest mało wydajny. Opakowanie starczyło mi na 5 użyć. Sam peeling dobrze złuszcza naskórek, skóra po nim jest gładka, nawilżona i miękka. Mielony len niestety osadza się na prysznicu i go brudzi. Myślę, że gdyby peeling był zatopiony w oleju byłby jeszcze lepszy i bardziej wydajny. Dodatkowy atut to bardzo przyjemny zapach.

Peeling zamknięty w ładnym różowym kubeczku o gramaturze 100g ,w pudełku znajduje się około 3/4 produktu, który jest zupełnie sypki, taki bez bazy "klejacej" , trzeba nawilzyc skórę i wmasowac produkt niestety przy nakładaniu bardzo dużo produktu spada, drobinki są dość duże i ostre ale to mi nie przeszkadzało. Ale samo podanie produktu na skórę nie było komfortowe. Nie kupiłabym po raz kolejny ja lubię jak Peeling od razy na warstwę która nawilży ren tego nie miał. Zapach produktu przyjemny. Produkt bardzo nie wydajny.

Zazwyczaj stosuję peelingi cukrowe. Ten od BodyBoom jest inny, niemniej używało się mi go przyjemnie. Jeżeli chodzi o konsystencję, to peeling kojarzy się mi z piaskiem. W kontakcie z wodą jednak ten piasek pokazuje swoją olejkową moc. Drobinki porządnie oczyszczają, ale nie podrażniają i nie kaleczą skóry. Peeling trochę trudno się spłukuje, ale jest to w zasadzie jedyny minus, jaki dostrzegłem. Nawet wanna nie jest jakoś bardzo brudna. Kosmetyk pozostawia lekką olejkową warstwę na skórze. Nie trzeba potem używać balsamu, a skóra jest miękka i gładka. Zapach kojarzy się mi z olejkiem, ciepłem. Jest przyjemny po prostu. Warto spróbować.

Peeling zamknięty w plastikowym różowym pudełeczku - słoiczku, ma prawie sypką konsystencję co sprawia że trzeba uważać żeby go nie rozsypać nim trafi na skórę. Ma przyjemny zapach i spełnia swoją funkcję jednak jak dla mnie pozostawia na skórze zbyt dużo tłustej olejowej warstwy - nie trzeba już używać balsamu jednak mi ten efekt średnio odpowiada. Zachwytu brak. Generalnie nie polecam

Peeling zamknięty w małym różowym słoiczku z zakrętką, który został wykonany z Bio plastiku. Sama konsystencja produktu jest zbita i sucha raczej rzadko spotykana. Posiada słodkawy zapach. Jest kosmetykiem wegańskim, a 97% składników jest pochodzenia naturalnego w tym nasiona lnu (utrzymują gospodarkę wodno-tłuszczową skóry), miąższ z kokosa (nawilża, odżywia), olej z kiełków pszenicy (łagodzi podrażnienia), sól himalajska (złuszcza), kryształki cukru trzcinowego (wyrównują koloryt) czy witaminę E (przeciwutleniacz). Peeling ten należy do mocnych zdzieraków więc do skór wrażliwych może się nie sprawdzić. Ze względu na swą sypkość i suchość sporo kosmetyku się marnuje podczas nakładania na ciało, a i tak jest go niewiele, bo tylko 100g. Dobrze złuszcza martwy naskórek i nie zostawia lepkiej czy tłustej warstwy. Skóra jest genialnie wygładzona i odżywiona. Przyjemnie miękka i aksamitna w dotyku. Wydajność taka sobie, a jakby było tego mało to słoik jest wypełniony produktem tylko w 2/3 reszta słoika jest po prostu pusta. Tak czy inaczej bardzo przyjemny chociaż szybko się skończył. Polecam.

Muszę Wam powiedzieć że ten peeling jest naprawdę świetny a do tego jak on cudnie pachnie... Choć na poczatku nie wiedziałam jak się za niego zabrać, bo jest on w sypkiej formie to po pierwszym użyciu nabrałam wprawy. Aplikacja: Ciało musi być zwilżone, tak samo nasze dłonie. Nasyp go troszeczkę, tylko nie za dużo. Potrzyj dłonie o siebie niech przylepi się do skóry. Teraz masuj śmiało ciało, niech przyjemność otuli Twoje ciało. To jest mój sposób aplikacji, aby nie marnować produktu, który może spaść do wody podczas nakładania. Uwielbiam go od naturalnego składu, przez przyjemny masaż po skuteczne działanie. Peeling bardzo dobrze złuszcza martwy naskórek, jest przy tym delikatny a zarazem skuteczny. Odżywia, pobudza mikrokrążenie, sprawia że skóra jest miękka, nawilżona i cudownie gładka. A do tego otulana pięknym, słodkim zapachem. Stosowany 2-3 razy w tygodniu redukuje przesuszony naskórek, regeneruje i mile pielęgnuje. Zapobiega wrastaniu włosków na nogach co jest moim problemem. Wystarczy wtedy wykonać bardziej intensywny masaż. Jego wegańska formuła zawiera 97% składników pochodzenia naturalnego a w nich: nasiona lnu, miąsz z kokosa, olej z kiełków pszenicy, sól himalajska, kryształki cukru trzcinowego i witaminę E. Opakowanie to plastikowy pojemniczek z czytelnym opisem. Otulony papierowym kartonikiem z opisem. Zawartość produktu sięga tak do 3/4 pudełeczka ale spokojnie jest wydajny.

Cześć:) Zgodzicie się ze mną, że teraz na rynku sprzedażowym jest tysiące produktów, które pomogą nam ujędrnić , wygładzać i nawilżyć nasze ciało? Producenci obiecują nam same ochy i achy , wiec ciężko jest czasami zdecydować się na zakup konkretnego produktu. Jestem osobą, która niezbyt systematycznie dba o pielegnacje ciała. Nie oznacza to, że nie kupuję ich i nie testuję nowości :). Produkt, który szczególnie przykuł moją uwagę to wlasnie peeling do ciała z nasion lnu od Bodyboom . Według producenta: -posiada aż 97% składników pochodzenia naturalnego -jest odżywczo-wygładzajacy - nawilża skórę - zawiera w składzie drogocenne składniki: NASIONA LNU, MIĄŻSZ Z KOKOSA, OLEJ Z KIEŁKÓW PSZENICY, SÓL HIMALAJSKĄ WITAMINĘ E. Moja opinia: -przepięknie pachnie (naprawdę ma się ochotę go spróbować) - ma cukrowe drobinki, które dobrze peelingują ciało -skóra po aplikacji jest napięta I rzeczywiście nawilżona -jest też gładka w dotyku -posiada takie składniki, które dobrze pielęgnują ciało -czy pomaga zwalczyć cellulit? Razem z ćwiczeniami i dietą, na pewno. Sam - no chance. -ładne, różowiutkie opakowanie, które wykorzystam ponownie -podczas aplikacji trzeba uważać, ponieważ jest dosyć sypkim produktem Produkt ten sprawił, że bardziej systematycznie dbałam o swoje ciało. Zapachem i właściwościami zachęcił mnie do regularnego stosowania. Polecam.

Ta seria jest znana mi nie od dziś , testuje ich wiele produktów z racji składu i efektów . Do peelingów do ciała nie przykuwałam nigdy uwagi , kupowałam ten który wychodził korzystniej cenowo -jednak tutaj postanowiłam spróbować czegoś naturalnego . Jak dla mnie jest mało poręczny peeling raz ze ciężko się peelinguje nim ciało z racji jak nabierzemy peeling spada nam jego dużo i ewidentnie dobrze mieszać go z żelem. Druga sprawa to z czasem po prostu zastyga i trzeba pukać opakowaniem żeby cokolwiek odpadło , a jak już odpadnie to wielkie kawałki . Dla mnie stanowczo nie .

Jest to najlepszy, a zarazem najgorszy peeling jaki miałam. Kosmetyk ma sucha konsystencję z czym spotkałam się po raz pierwszy i to mnie zaintrygowało. Przyjemny zapach i mega duże mocno zdzierające ziarenka. Więc w czym jest problem skoro same "achy"? A no w aplikacji, która jest koszmarna. Przez to, że peeling jest suchy to dosłownie przelatuje przez palce. Nie ma w ogóle przyczepności do skóry. Masa kosmetyku się marnuje. Ziarenka , które lądują na skórze nie mają jakiegoś szczególnego poślizgu, co sprawia ,że bardzo ciężko wykonać jakikolwiek ruch masujący. Podczas tego zabiegu ma się wrażenie ,że nic pożytecznego na naszej skórze się nie dzieje. Jednak po osuszeniu ciało jest niesamowicie gładkie i jakby oddycha. Mimo cudownego efektu końcowego raczej nie skuszę się ponownie na jego zakup, gdyż aplikacja jest koszmarna, a produkt mało wydajny. Ledwo starczyło mi na 4 aplikacje.

Chyba pierwszy raz spotkałam się z konsystencją zbitego, suchego peelingu, który jest świetny. Na początku jak go otworzyłam myślałam sobie, że jest to kasza zalana odrobiną wody. Natomiast był całkiem przyjemny i nie zjeżdżał z ciała jak piasek. Zapach całkiem słodki, jak ciasto makowiec. Niestety produkt jest nie wydajny, nawet jak na peeling. Opakowanie jest nietuzinkowe, można wykorzystać do prac plastycznych dziecka. Kupiłam ten kosmetyk na wyprzedaży w Rossmannie, normalnej ceny bym nie dała.

Produkt zapakowany jest w kartonik niepotrzebnie zajmujący miejsce na półce sklepowej oraz w kubeczek wypełniony produktem jedynie do połowy. Niezbyt to ekologiczne, no ale cóż. Peeling jest w formie sypkiej, ale wbrew pozorom nie wysypuje się nieproszony z ręki, a wręcz ma tendencje do zbrylania się. Jest on gruboziarnisty, dzięki czemu nie trzeba go wiele, by robił to, co trzeba. Odrobinka produktu już wystarczy, by poczuć jego mocne działanie, co czyni go wydajnym. Od razu odradzę go osobom o delikatnej i wrażliwej skórze, bo z pewnością podrażni i zaczerwieni. Jeżeli pozostawimy go na sobie na parę minut, uwolnią się olejki, które poprawią stan naszej skóry i ją natłuszczą. Zapach, który miał sprawiać, że „nie pomyślimy już o żadnym innym”, to niedający się jakkolwiek określić słodkochemiczny ulep. Naprawdę nie mam pojęcia, co on właściwie miał przypominać, jestem w stanie stwierdzić tylko, że chemii co niemiara w tej kompozycji zapachowej. Na szczęście zapach w ogóle nie utrzymuje się na skórze, podczas stosowania też jest mało wyczuwalny. Uważam, że 25 zł za taki produkt to jednak trochę za dużo. Mi się udało go kupić za 10 zł i czuję zadowolenie z produktu, jestem w stanie go kupić ponownie, ale jeśli już, to tylko na przecenie.

Dorwałam na wyprzedaży produktu i przyznaję, gdybym kupiła w regularnej cenie byłabym bardzo zawiedziona. Peeling znajduje się w kubeczku,, który jeszcze jest opakowany w papier (kompletnie nie wiem po co). W środku znajdujemy może 3/5 wypełnienia samymi ziarnami. Zaskoczyłam się, bo pierwszy raz widziałam taką wersję peelingu, ale sprawdził się. Ciało najpierw nawilżyłam, a następnie rozpoczęłam masaż ziarnami. Był on dość intensywny, masaż bardzo przyjemny. Samego produktu dużo spadło i przepadło, do tego mała zawartość w opakowaniu. Produkt jest bardzo niewydajny. Na plus miękkość skóry po użyciu, bardzo przyjemny peeling, ładny zapach oraz dobry skład. Jednak w oryginalnej cenie nie sięgnę po produkt, bo nie jest tego wart. Zalety - duże ziarna, - naturalny skład, - przyjemny masaż, - zapach, - skóra miękka w dotyku, - dostępność. Minusy: - cena, - 3/5 wypełnienia opakowania, - dodatkowe kartonowe opakowanie, - nie wydajny.

Na samym początku - małe rozczarowanie. Peelingu było zaledwie trochę ponad połowę kubeczka. Nie stosuję go na całe ciało, stąd z wydajnością nie jest najgorzej, jednak w innym wypadku - kilka razy i po peelingu. Jak za tę cenę, nie kryję niezadowolenia. Peeling to same ziarna, stąd powinien być dobrym zdzierakiem, jednak w sumie miałam lepsze. Nie da się nie pochwalić dobrego składu - to zdecydowanie na plus. No i ten zapach - bardzo ładny, chociaż nie utrzymuje się na ciele praktycznie wcale. Co do samego działania to miałam chyba nadzieję na trochę więcej, ale może postawiłam mu zbyt dużą poprzeczkę. Na pewno zapewnia relaks, a w kosmetykach pielęgnacyjnych o to właśnie chodzi. Oprócz tego coś tam oczyszcza, delikatnie nawilża (chociaż nie na długo), więc mogę powiedzieć, że w sumie spełnia swoje zadanie. Jednak jeśli oczekujemy czegoś mocnego, na dłuższe stosowanie, poleciłabym poszukanie czegoś innego. Tak czy siak, i tak jestem zadowolona.

Hm... oprócz składu - bo naturalny i zapachu nie widzę zbyt wiele zalet. Sypka konsystencja mi sprawiała tylko problemy i przez to wydajność też była słaba. Zapach ładny ale na mojej skórze się nie utrzymuje. Wydawało mi się że to opakowanie powinno być eko, a tymczasem pół kubeczka puste, dodatkowo kartonowe pudełko (po co?) i malutkie białe literki na różowym tle, noszę okulary wiec... ech... no i ta cena... jakby człowiek chciał się cały wypeelengować a nie pewne miejsca na ciele to może starczyłby na 2 razy.

Pastelowe opakowanie kryje w sobie sypki peeling o pięknym zapachu. Nie używałam jeszcze tego rodzaju peelingu, ale skradł moje serce. Przyjemny masaż pobudza krążenie i zostawia poczucie miękkiej skóry, z pewnością łatwiej będzie pozbyć się celulitu. Idealny kosmetyk do sauny czy domowego spa.

Peeling BodyBoom w kubeczku z nasion lnu jest w postaci sypkiej tak samo jak dwa inne rodzaje tej kategorii. Może się to podobać lub nie ale na pewno jest to inna forma niż większość takich kosmetyków. Peeling odżywczo-wygładzający składa się z produktów pochodzenia naturalnego. Nasiona lnu pomagają utrzymać skórę w zdrowiu oraz usuwają wolne rodniki. Miąższ z kokosa wspomaga regenerację skóry a olej z kiełków pszenicy łagodzi podrażnienia. Sól himalajska i cukier mają za zadanie złuszczać martwy naskórek oraz pobudzać mikrokrążenie. Jest to dość mocny peeling i jeśli dodatkowo mocniej potrzemy skórę to efekty są świetne. Martwy naskórek jest porządnie zcierany i możemy cieszyć się gładką skórą. Przy okazji masujemy naszą skórę co daje relaksujący efekt. Jeśli chodzi o zapach to jest ładny ale jednak podoba mi się najmniej z całej trójki. W kubeczku otrzymujemy 100g peelingu i u mnie wystarcza na 2-3 użycia na całe ciało. Opakowanie jest wygodne i łatwo można wyjąć produkt ale też trzeba uważać, żeby wszystkiego przypadkiem nie wysypać:)